654 Schorowany tygrys, 1949-1953
wstępnie skład „kolektywnego kierownictwa”, na zmianę zgłaszając kandydatury. Mołotow i Mikojan wrócili do Prezydium okrojonego do pierwotnych rozmiarów. Mołotow znów objął stanowisko ministra spraw zagranicznych, a Mikojan ministra handlu zagranicznego. Chruszczów zachował funkcję jednego z sekretarzy, ale został wykluczony z rządu. Beria zjednoczył pod swoim zwierzchnictwem MWD i MGB, pozostając pierwszym wicepremierem. Malenkow przejął obowiązki Stalina zarówno jako premiera, jak i sekretarza partii. Wzmocnieniu uległa także pozycja wojska: nowymi zastępcami ministra obrony Bułganina mianowano marszałków Żukowa i Wasilewskiego. Woroszyłow został głową państwa. Beria naprawdę miał powody do zadowolenia.
Ambitny Megrel, który kształcił się na architekta, ale dojrzewał w aparacie represji, marzył już o rządzeniu imperium, jednym z nuklearnych supermocarstw, i o karierze międzynarodowego męża stanu, a nie po prostu policjanta. Przetrwał na przekór wszelkim przeciwnościom; był wolny od strachu. Mógł dać upust swojej nienawiści do Stalina:
- Ten szubrawiec! To ścierwo! Dzięki Bogu, uwolniliśmy się od niego!
Mógł teraz zdemaskować zazdrosnego o cudzą sławę generalissimusa.
- On nie wygrał wojny! - oświadczył niebawem swoim zaufanym współpracownikom. - My wygraliśmy wojnę! - Mało tego: - Wojny można było uniknąć!
Posłużył się pojęciem „kultu jednostki”, aby potępić Stalina. Zamierzał przyznać autonomię kulturalną i polityczną nie rosyjskim narodowościom Związku Radzieckiego, zliberalizować gospodarkę, doprowadzić do zjednoczenia Niemiec, opróżnić obozy pracy, ogłaszając amnestię, i ujawnić prawdę o „spisku lekarzy”. Nie wątpił ani przez moment, że jego wyższa inteligencja i świeże antybolszewickie idee zatriumfują. Nawet Mołotow zdawał sobie sprawę, że Beria „był człowiekiem przyszłości”.
Jeśli jego polityka zdawała się zapowiadać reformy Gorbaczowa, to Beria do końca pozostał „tylko policjantem”, jak ujął to Stalin, ponieważ pałał żądzą zemsty wobec tych, którzy, tak jak Własik, dopuścili się wobec niego zdrady. Nie był sukcesorem, lecz jedynie silnym człowiekiem w „kolektywnym kierownictwie”. Ale wielu nowych palatynów bało się go, jego okrucieństwa i dążenia do popularności drogą debolszewizacji reżimu. Beria nie docenił Chruszczowa i marszałków.
Później palatyni zebrali się wokół rzężącego pacjenta. Beria podszedł do łoża i melodramatycznym tonem, niczym następca tronu w filmie, powiedział:
- Towarzyszu Stalin, są tu wszyscy członkowie Politbiura. Powiedzcie coś!