138 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA
dopodobnie poprzestałaby na liczeniu na miesiące t. j. księżyce (włącznie z liczeniem na główne fazy księżycowe, na dnie czy noce i por}'-dni oraz nocy). Co najwyżej, dążąc do utworzenia dłuższych od miesięcy okresów, połączyłaby pewną ilość cyklów księżycowych t. j. miesięcy w większe jednostki, np. w księżycowe dekady. Ale, jak każdemu wiadomo, doroczny obieg Ziemi dokoła słońca powoduje zjawiska nietylko dostrzegalne, lecz poprostu uderzające. Przytem rytmiczne powracanie pewnych głębokich zmian na powierzchni Ziemi jest dla człowieka w największym stopniu ważne; całkiem odmiennie przecież kształtuje się tryb życia wiejskiego mieszkańca, powiedzmy, Europy i przeważnej części Azji zależnie od tego, czy ziemię pokrywa śnieg bardzo znacznej nieraz grubości a mróz ścina niemal do dna wiele płytszych wód, czy też lasy i pola pełne są trawy, płodów roślinnych i dzikiego ptactwa, a zaś powierzchnia szeroko otwartych wód drży od trących się setek i tysięcy ryb. My dziś nazywamy te zespoły określonych zjawisk, wiążących się w odmienne, rytmicznie co rok powracające obrazy, porami roku. Są zaś owe zespoły wyróżniane i określane osobnemi nazwami już przez ludy, stojące na najniższym stopniu rozwoju. Nie należy też oczywiście w żadnym wypadku sądzić, aby wyróżnienie pór roku musiało być poprzedzone przez wyodrębnienie tego, co nazywamy rokiem słonecznym. Na długo przedtem zanim wykrystalizowało się pojęcie 'roku’, znano już zimę, wiosnę, pory dojrzewania jakichś ważnych płodów roślinnych lub masowego pojawiania się ryb czy zwierzyny, dorocznego linienia zwierząt i t. p., a perjodyczność powtarzania się tych charakterystycznych zjawisk dawała człowiekowi jednostkę miary. Ślady takiego •stanu rzeczy przetrwały do dzisiaj w nawyknieniach językowych różnych ludów, znających już od bardzo dawna koncepcję roku. Znajdujemy te ślady m. i. i u ludów słowiańskich. Mówi się więc, dajmy na to. o osobie czy zwierzęciu, że przeżyły 5, 6 czy więcej lat, jesieni, zim; liczy się czas na wiosny, lata i zimy, a nie na „roki“ i t. d. Wł. Dał przytacza w swym słowniku szereg doskonałych przykładów z tery tor jum wielkoruskiego: tułup tfoch zim, sołovej dvuch zim, borzaja po drugoj ośeni, korowa po ćetvortoj trave, rassiva po tretjej vod’e, łośacT tretju sochu paśet, sokoł troch mytej (t. zn. kożuch trzechziinowy wzgl. noszony trzecią zimę; słowik dwuzimowy czyli drugi rok trzymany w klatce; chart po drugiej jesieni; krowa po czwartej „trawie"; żaglowy statek po trzeciej „wodzie"; koń, co trzecią „sochę" orze, innemi słowy ma 7 lat; sokół co trzy razy zmieniał pierze).
105. Początek wiosny, lata, jesieni i zimy bywa dziś często wiązany przez włościan słowiańskich z dniem jakiegoś świętego, to znaczy z określoną datą kalendarza. Obok tego jednak przechowały się w niektórych krajach bardzo dawne tradycje. Tak dla Serbochorwa-tów z pewnych okolic Jugosławji wiosna rozpoczyna się od ruszenia traw, lato — od ukazania się pierwszych owoców. Bułgar rachuje sobie początek wiosny od dnia, w którym ujrzy powracające jaskółki; środek — od dnia przylotu kukułek; początkiem jesieni jest dla niego początek odlotu wędrownego ptactwa. Daleko lepiej jednak przechowały się dawne poglądy na Polesiu, gdzie też najjaskrawiej zaznacza się walka tradycyjnego początku każdej pory roku z narzuconym przez współczesny kalendarz. „Mówią-—rozważa sobie rzeczycki Po-leszuk — że wiosna zaczyna się od dnia. 40 męczenników1; być to może, ale początek prawdziwej wiosny jest wtedy dopiero, kiedy grzmot zagrzmi i jednocześnie spadnie ciepły deszcz, kiedy zazieleni się ńeleń2 i słowik zaśpiewa"... „Mówią też, że lato zaczyna się od św. Macieja3; zapewne, ale prawd ziwe lato wtedy jest dopiero, gdy się pokaże ziarno w życie"4 5 6. Podobnież prawdziwa jesień rozpo czyna się dlań od przymrozków nocnych, zaś prawdziwa zima od pojawienia się śniegów i mrozów. Jakże żywo przypominają się nam tu określenia początków pór roku, dawane przez różne ludy egzotyczne: wiosna np. zaczyna się dla tubylców środkowo-północnej Azji od pierwszej trawy; zima od pierwszego śniegu i t. d.
Choć Słowianie od wieków już rozróżniają cztery główne pory roku, jednak istnieją pewne poszlaki, że ich odlegli przodkowie wyodrębniali tylko dwie główne: chłodną i ciepłą (t. j. zimę, zawierającą w sobie późną jesień i zimę właściwą, oraz lato, pod którem rozumiano naszą wiosnę i lato); m. i. mogą za tem pośrednio przemawiać pewne bardzo zajmujące wróżby meteorologiczne (§ 38)8 a także dane, dotyczące ludów germańskich. Byłby to więc stan, jaki zastajemy dzisiaj np. u syberyjskich Teleutów, którzy, jeśli wolno zaufać Oeorglemu, „dzielą rok na zimowy i letni. Letni rozpoczyna się u nich z ruszeniem lodów i z pierwszą trawą, zaś zimowy — z pierwszym śniegiem; każdy ma po 6 księżyców, 13. zaś (księżyc) gubi się z powodu nieokreślonych dat Nowego Roku"7.
Dla wiosny posiadali Słowianie dwie nazwy: vesna (porówn. lit. vasara 'lato’, stind. vasantah 'wiosna’ i t. d.) oraz jar-B (porówn. np. awest. yar- 'rok’, goc. jor ‘ts.’8; nie mamy jednak pew-
9 marca st. st.
* Dąb, który zatrzymał przez zimę część uschłego listowia.
10 czerwca st. st.
Podaję wg. wersji nadesłanej mi przez p. Cz. Pietkiewicza listownie; w jego 2. tomie „Polesia rzeczyckiego" (w rękopisie) znajduje się tekst cokolwiek odmienny.
Ale oczywiście ten rodzaj wróżenia mógł być przejęty przez Słowian czy też przez ich przodków od sąsiadujących z nimi ludów.
Czy jednak Teleuci nie posiadają — obok takiego podziału — nazw dla 4 pór roku, wzgl. czy ich nie wyróżniają? — Georgi nic o tem nie mówi.
•dla 'lata’) zdają się nawiązywać do 'jasności’, 'świecenia’. Tak ideur. pień *ijes-,
Ciekawe, że obie nazwy dla 'wiosny’ (czy pierwotnie dla 'wiosny i lata’ wzgl.