262 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
sze krople jeszcze ciepłej krwi zbiera kapłan w drewnianą łyżkę i, obszedłszy ogień •dokoła z modlitwą: „O dobry wielki boże! krwią świeżą czcimy cię. Baj sprawiedliwość i pokój wszystkim, pod powietrzem mieszkającym, ludom!“, wypryskuje krew z łyżki wgórę ku drzewu. Znów czerpie krew i leje ją w ogień, wzywając go, by oddał to bogu (ob. rozdz. 11.). Teraz następuje obrządek przygotowania ofiarnego mięsa, który trwa 3—4 godziny i w czasie którego lud, wyjąwszy kapłanów, opuszcza gaj, pozostając jednak w pobliżu. Najwartościowsze (pod względem rytualnym) części ciała ofiary, a poza tem i inne jego cząstki, zastępujące w sumie całe zwierzę, są gotowane osobno: z nich odkrawa się następnie jeszcze drobniejsze kawałki i, zachowując porządek rozmieszczenia odnośnych części ciała u żywego zwierzęcia, nanizuje na patyki; zostają one ofiarowane bogu z prośbą o przyjęcie „ofiarnego konia". Znowuż mają miejsce (sześciokrotne tym razem) wróżby z miotanych wiórów dla przekonania się, czy bóg udzieli ludziom licznego potomstwa (1), obfitości bydła (2), urodzaju zbóż (3), urody na pszczoły (4), bogactwa w pieniądzach (5) i wszelkiego wogóle błogosławieństwa czyli powodzenia (6). Gdy to wszystko zostało wykonane, a także gdy została już ofiarowana bóstwu potrawa w rodzaju kaszy, wzywa się lud zpowrotem pod święte drzewo-przybytek boga. Wkrótce następuje główna obszerna modlitwa, prosząca o liczne potomstwo, o obfitość w bydle, zbożu i t. d. (porówn. tu § 182); w pewnych okolicach jeden z wieśniaków, grajek, wtóruje modłom na gęślach (ob. fig. 6). Po odprawieniu paru innych jeszcze obrządków, z których zasługuje na uwagę poruszenie kultowych przedmiotów ze słowami „To jest twoje", zasiadają wszyscy do uczty; czynią zaś to chętnie, bowiem opisane obrządki zajęły wiele czasu i nadeszło już popołudnie, a uczestnicy poszczą tego dnia od rana. Wszelkie resztki od jedzenia rzuca się do ognia. Kończy rytuał spalanie czaszki ofiarnego zwierzęcia, jego skóry etc. Ognisko ofiarne pozostaje na noc pod drzewem i płonie tak długo, dopóki w gaju odbywają się nabożeństwa, choćby dotyczyły one innych bogów i były sprawiane pod innemi drzewami. Uroczystość cała trwa parę czy kilka dni.
202. Aby skończyć z kultem, pozostawałoby jeszcze poświęcić nieco uwagi gestom, symbolizującym cześć, a dalej świętowaniu, postom i powstrzymywaniu się od mowy (t. j. milczeniu). Co do pierwszych, to będziemy mieli dla nich sporo przykładów w rozdz. 11.; tu ograniczę się tylko do całkiem ogólnikowego stwierdzenia, że pann-Jąoą-formą gestu, mającego wyrażać religijną cześć, jest u Słowian przedewszystkiem obnażenie głowy i pochylenie jej przed objektem czczonym (np. przed wschodzącem słońcem, przed nowiem, żywym ogniem rozniecanym podczas pewnych obrządków, obrazem świętym etc.); to samo widzimy u pogańskich ludów, sąsiadujących ze Słowianami, i u innych. Klękanie spotyka się u Słowian — w zabytkach pogańskich kultów — rzadziej; choć, biorąc bezwzględnie, dość jednak często; przyczem i ta oznaka kultu właściwa jest sąsiadującym ze Słowianami poganom. Jeszcze rzadziej widzimy padanie na Jwarz wzgL pokładanie się twarzą do ziemi; w ten np. sposób starzy górale śląscy witali wschodzące słońce; ale w gruncie rzeczy, jak wynika z odmawianej przez nich równocześnie chrześcijańskiej modlitwy, cześć owa mogła być od najdawniejszych czasów skierowana do chrześcijańskiego Boga i zapożyczona z kultu kościelnego. Poza tem padanie na twarz stosują też nasi włościanie wobec demona, przejawiającego się w wirze powietrznym, ale w takich wypadkach powodowani są zgoła niekultowemi pobudkami (ob. rozdz. 11.).
Co do świąt, to przedewszystkiem wyróżnić należy święta właściwe, t. j. zupełne, od dni, czy nawet pór dni (np. wieczorów),_w ciągu których zabronione są tylko pewne określone prace lub czynności. Ostatnie zakazy nie zawsze tłumaczą się jako przejawy kultu, a mówiąc ściślej, lud wogóle tylko w wyjątkowych wypadkach umie je dziś umotywować w sposób, rzucający istotne światło na ich genezę. Do takich nadzwyczaj zajmujących autentycznych objaśnień należy np. wersja (zapisana podczas badań w r. 1930 we wsi polskiej Ko-paniarze w okolicy Działdowa, na płn.-zachodniem Mazowszu), głosząca, że w gody (okres między Bożem Narodzeniem a świętem Trzech Króli) „wiją się“ czyli kręcą w powietrzu złe duchy, i właśnie dlatego nie wolno jest wówczas prząść (porówn. tu np. — co do genezy zwyczaju —istniejący gdzie niegdzie w górach Śląska zakaz pracowania na polu sierpem, kosą, kopaczką i t. p. oraz zakaz wiązania w czasie południa, ponieważ o tej porze dnia chodzą dusze, możnaby więc którą urazić, i wtedy będzie się mściła).
Z_ obchodzonych dziś jeszcze przez Słowian świąt, kontynuują-cych bezpośrednio dawne pogańskie albo też powstałych na modłę ostatnich, należy wymienić oprócz uroczystości prywatnych, związanych z obrzędami rodzinnemi — dnie, poświęcone ogniowi, piorunom i wilkom. Na cześć ognia ziemskiego i niebieskiego, t. j. piorunów czy błyskawic, święcą Bułgarzy dnie od 15 do 17 lipca st. st. (ob. rozdz. 11.); na cześć piorunów — lub raczej z obawy przed niemi — powstrzymują się też od pracy mn. w. w tym samym czasie1 Małorusini i południowi Wielkorusi, zwąc odnośne dnie pali-kopą (młrs. pał\rkopa 'dzień 27 lipca st. st.’, a także 'imię jakiejś mitycznej istoty, mającej odpowiadać św. Pantalejmonowi’2; wkrs. pa-likopa 'dzień 24 albo 27 lipca st. st.’). Święta wilcze praktykuje lud gdzie niegdzie na zachodniej Małorusi oraz w Bułgarji i na niektórych sąsiednich obszarach niesłowiańskich.
Zasługuje na uwagę, że nietylko prastare swe święta zaduszne, lecz i pewne inne, których początki sięgają zresztą również w zamierzchłą przeszłość, rozpoczyna lud liczyć od chwili zachodu słońca w dniu poprzedzającym. Im też znaczniejsze jest święto, tem więcej różnorodnych wierzeń otacza poprzedzającą je noc. Nie jest może wyłączone, że w tem wszystkiem znajdują wyraz odwieczne nawyk-nienia, wiążące się m. i. (ale bynajmniej nie wyłącznie!) z rachubą czasu na noce (§ 94; porówn. tez wiadomość z Kaukazu o „nocy rozpoczynającej wiosnę": § 118).
Okres to istotnie najbardziej obfitujący w gwałtowne burze i gromobicia.
* Chodzi tu jednak najprawdopodobniej o przekształcone imię św. Polikarpa (27 lipca st. st.).