296 K. MOSZYŃSKI: KULTCRA LUDOWA SŁOWIAN
swego rodzaju dokument autentyczne opowiadanie chłopa z ziemi Chełmińskiej, zapisane przed przeszło 10 laty i ogłoszone w „Wyborze polskich tekstów gwarowych" K. Nitscha (r. 1929, str. 167/8): „Bół roz młynarz... czarownik. Pszyszed jedan czeladnik1 2 i prosieł o jałmużna. Nie wiam, czy tam dostał, czy nie. Jużci nie musioł dostać nic. Wzion sie, poszed swojo drogo... A w okamgnieniu wylecioł kamnień młyński z ganka od mielenia, wlecioł we woda i latał i latał a mlół... Stary młynarz obaczół, co sie dzieje, nakazoł... i szte-rech chłopów usiadło na... czółna i pojechali do tego kanmienia na ten staw i... tak zaczani bić tan kamnień (rózgami), a tak bili co eno siły mnieli... A to tak jakby oni bili tego czeladnika, że aż rózgi potłukli. Aż tu na jedan roz leci tan czeladnik zmanczony, bo go zbili tak, boć to kamnień nie bolało, eno czeladnika*. Leci do stawu i prosi tych chłopów, żeby przestali, bo to go tak strasznie boli, że on już ten kamnień im wsadzi nazod... I przestali bić i czeladnik wprowadzić! kamnień na to inniejsce, skąd wyleciał". Opowiadanie powyższe ma CO-prawda zewnętrzną postać klechdy, ale porównawcze materjały etnograficzne z Kaszubów i Prus Wschodnich stwierdzają ponad wszelką wątpliwość, że treść jego w całości oparta jest o faktyczne wierzenia i o zupełnie analogiczne praktyki, jeszcze niedawno stosowane w owych krajach.
232. Zabiegów magicznych, posługujących się przedmiotem pośredniczącym, podobnym do objektu, na który ma się za-.miar oddziałać, jest naogół mniej od poprzednich. Na pierwszem miejscu wymienić tu można takie praktyki, jak np. uderzenie się kamieniem w kolano w celu powstrzymania w biegu dostrzeżonego zająca (sc. potrącenie własnej nogi ma się odbić na nodze zająca). W Karpatach zachodnich w Polsce utrzymuje tamtejszy lud, że, chcąc kogo zabić, wystarczy złożyć powróz albo nawet bicz w kilkoro i przerżnąć: ofiara natychmiast padnie z przerzniętemi kiszkami (oczywiście złożony sznur naśladuje jelita). W Serbji, gdy nad daną wieś nadchodzi gradowa chmura, wieśniaczki wynoszą z sioła starą chustę czy szmatę, ciskają ją na ziemię i, posiekłszy siekierą na kawałki, rozrzucają na wszystkie strony świala, aby się i chmura (niewątpliwie kojarząca się tu ze szmatą) rozeszła.
Nieobce jest też Słowianom czarowanie za pośrednictwem przedmiotów, będących wizerunkami czy wyobrażeniami objek-tów, mających podpaść magicznym wpływom, np. strzelanie do rysunku, przedstawiającego osobę, nad którą pragnie się dokonać zemsty, nakłuwanie czy kaleczenie figurki, ją wyobrażającej, i t. p.3, Zasiąg podobnych prastarych zabiegów jest bardzo wielki: ogarnia sobą rozległe obszary Europy, Afryki, Azji, Australji i obu
Ameryk. W Europie były one znane już w starożytności, a piśmiennictwo średniowieczne poświadcza je dla wielu krajów. U włościan jednak słowiańskich, o ile ini to do tej chwili wiadomo, występują dziś tylko tu i owdzie, a w każdym razie do zupełnie pospolitych - co najmniej w Polsce — napewno nie należą. Częstsze są natomiast różnego rodzaju praktyki (jak topienie, spalanie etc.), wykonywane nad figurami ze słomy i t. p., mającemi wyobrażać rozmaitego rodzaju złe; ale przynależność tych rzeczy do omawianego tu zespołu, aczkolwiek prawdopodobna, nie całkiem jest pewna (ob. cz. łll).
233. Magji aktywnej, opisanej w § 232, odpowiadają liczne zakazy. Niektóre z nich są w naszych oczach do tego stopnia dziwaczne, iż wierzyć się prawie nie chce, aby włościanie mogli się z niemi liczyć. A jednak — w zapadłych stronach Słowiańszczyzny — biorą je oni najzupełniej poważnie i co więcej sumiennie się do nich nieraz stosują. Jednym z najlepszych przykładów mogą tu być zakazy, obowiązujące lud w dniu Ścięcia św. Jana Chrzciciela (29 sierpnia), spotykane w obrębie Słowiańszczyzny południowej i wschodniej a także u Rumunów i Gagauzów oraz u tubylców Kaukazu etc. Najciekawszy z nich, znany mi ze Słowiańszczyzny wschodniej oraz z Trans-kaukazji, zabrania w dniu tym krajania, rwania lub spożywania „wszystkiego, co jest okrągłe44, albo wszystkiego „co ma główki44, „wszystkich <jłówek“ i t. p., jednem słowem głów kapusty, maku, czosnku etc., a także dyń, arbuzów, jabłek etc. Przeważnie zakaz wcale nie jest umotywowany; jednakże tu i owdzie słyszymy uzasadnienie, brzmiące — dla nas - jak majaczenia człowieka chorego na umyśle. Tak więc np. we wsi Jatwieź w powiecie baranowickim, gdzie w dniu Ścięcia św. Jana nie-wolno jest „ciąć lub jeść niczego, co przypomina kształtem głowę44, chłopi motywują ten zakaz obawą, aby św. Janowi, w razie gdyby cięli czy jedli rzeczy o kształcie głowy, głowa nie „zleciała44. To niezwykle zajmujące umotywowanie zostało dla Jatwiezi poświadczone przez badania z r. 1930; ale już i dawniej N. Nikifo-rovskij podał odnośnie do pewnej okolicy na Białorusi witebskiej (gdzie znowu nie wolno jest w dniu Ścięcia krajać chleba) zupełnie analogiczne uzasadnienie. Lud tamtejszy utrzymuje mianowicie, że „odcięta głowa św. Jana prawie całkowicie zrasta się w ciągu roku z tułowiem; gdy jednak w dniu Ścięcia ludzie poczną krajać chleb, głowa odpada znowu44. Na Małorusi motywują tu i owdzie zakaz cięcia głów kapusty tem, że krewby się z nich polała. — Jest rzeczą zewszechmiar pouczającą, iż w analogicznych zakazach Rumunów, Gagauzów i Bułgarów znajduje wyraz odmienne skojarzenie. Ludy te mianowicie powstrzymują się w dniu, o jakim mowa, od jedzenia czerwonych winogron i „czerwonych wewnątrz arbuzów44 oraz od picia czerwonego wina (natomiast zakaz nie dotyczy białych winogron i wina białego). Rzecz oczywista, czerwoność winogron, wina
W opowiadaniu nazwano go także czarownikiem. ^
* Spacjowane przeze mnie.
Wymienićby tu można także pastwienie się nad odbiciami nieobecnych osób, ukazującemi się jakoby — skutkiem pewnych osobnych zabiegów — w zwierciadle, w wodzie i t. p.; ale w tych wypadkach lud zdaje się zupełnie identyfikować owe odbicia z ofiarami czarów.