394 k. Moszyński: kultura ludowa słowian
5 węgielków i rzuca je zkolei do wody, przyznając jeden Bogu, drugi czartu, trzeci wiłom, czwarty czarom i t. d.; tonący węgiel odkrywa przed nią od kogo, czy od czego, pochodzi choroba. Także Bułgarki rozpoznają urok zapomocą rzucania węgli na wodę. Na Małorusi w pow. latyczowskim na Podolu rzucają do „niepoczętej" wody 9 węgielków: ich zatonięcie wróży śmierć, a pływanie — wyzdrowienie; w Trembowelskiem również wrzucają 9 węgli, wnosząc o urzeczeniu z zatonięcia. Wróżby zupełnie podobne do ukraiiiskich istnieją w rdzennej Polsce, w Czechach i poza-słowiańskich krajach. Ponieważ pospolicie woda, w której zgasły rzucone do niej węgielki, zostaje użyta do obmycia chorego lub też bywa przezeń wypijana, albo wreszcie część jej służy za lek wewnętrzny a część za zewnętrzny, i ponieważ są znaczne obszary, gdzie ostatnie zabiegi stosuje się bez wróżb, przeto pogląd St. Ciszewskiego, według jakiego mamy tu przed sobą pierwotnie magiczny zabieg terapeutyczny, może być słuszny. Innemi słowy ongi praktyka byłaby tylko leczniczą, należąc do zabiegów, stosujących ogień (ob. § 153); zczasem dołączyłoby się do niej wróżenie.
312. W rozprawie „Oćerk juridićeskago byta Mordvy“, ogłoszonej w r. 1885 przez Vł. Majnowa, znajduję wiadomość, że Mordwini-Moksza-nie z powiatu temnikowskiego (gub. tambowskiej) oraz kuznieckiego i petrowskiego (gub. saratowskiej) mają szczególne wierzenie o bogince wód, zwanej v e da v a (t. j. wodna matka; patrz o niej także w rozdz. 11.). Sądzą mianowicie, iż ona to splata nici losów w rozumieniu łączenia stadeł małżeńskich. Jakoby nawet mokszańska młodzież, pragnąc rychło wstąpić w małżeński związek, rzuca do rzek nitki i całe pasemka, powierzając swą dolę bogince. Coprawda nie wszystkiemu można bez zastrzeżeń ufać, co Majnov podaje w tej i innych pracach o Mordwinach (choć niewątpliwie rozporządza m. i. bardzo wartościowym materjałem). W tern jednak, co mówi o owych niciach, rzucanych do rzek, i o łączeniu dwu nitek, należących do różnych płci, w jedną, aby w ten sposób spowodować zaślubiny, może się niewątpliwie kryć prawda. A jednocześnie owo rzucanie nici łączyć się zdaje w bardzo zajmujący sposób i przytem jaknajściślej ze słowiańskiemi wróżbami. Jak podają A. Tereśćenko oraz J. Talko-Hryncewicz, czerpiąc wiadomość z jednego ale nieznanego mi źródła, Rusini z Podola mają między innemi wieszczbę, polegającą na rzucaniu nitek do wody i obserwowaniu ich poruszeń; otóż splątanie się dwu rzuconych nici ze sobą wróży ślub (ściślej — „zaplatanie warkocza pod ślubną koronę"). Z innych ruchów — skręcenie się nitki zapowiada zgryzoty w zamężciu (chodzi o podobieństwo wyrazów: krutyty 'kręcić’ i krućyna 'zmartwienie, zgryzota’); zatonięcie — śmierć; utworzenie pierścienia — zaręczyny; zlepienie się i zwicie w rodzaj węzła — zdradę oraz obmowę; pływanie po powierzchni w różnych kierunkach — długotrwałe dziewictwo czy nawet staropanieństwo; wypłynięcie na powierzchnię — bliskość wesela i t. d. — Zapewne tylko dzięki przypadkowi i zbyt późnemu zwróceniu przeze mnie uwagi na ten tak bardzo zajmujący i tak bliski „wiankom" (§§ 313 i n.) rodzaj wróżby nie posiadam o nim w tej chwili danych z innych krajów słowiańskich; bo oto i w Niemczech (w Turyngji) zna lud coś podobnego: dziewczęta rzucają własne włosy do misy z wodą; której włos się zwija (w pierścień), ta wnet ma zostać żoną. Poza tem wróżby z ruchu włosów we wodzie są m. i. znane np. i na południu Słowiańszczyzny bałkańskiej; tam jednak pozostają w związku z medycyną.
313. Niema chyba drugiej wieszczby, co byłaby tak znana i popularna w naszej literaturze półnaukowej i pięknej, jak rzucanie wieńców na wodę. Ten sposób wróżenia można poniekąd uważać za specyficznie słowiański lub, mówiąc ściślej — płn.-słowiański. Znany był on i rozpowszechniony śród Wielko- oraz Małorusinów; nieobcy jest znacznym obszarom Białorusi (choć tam, zwłaszcza na pograniczu z Małorusią, t. zn. na Polesiu, rozległe kraje wcale go nie praktykują). W rdzennej Polsce był bardzo pospolity, zaś poczęści uprawia się jeszcze dzisiaj. Także Słowacy i Czesi go stosowali. Natomiast przeważna część Słowiańszczyzny bałkańskiej całkiem się bez niego obywa, a w krajach, gdzie jednak istnieje, nosi zwykle odrębny charakter od tego, jaki ma na północy. Poza Słowiańszczyzną spotykamy go podobno na Kaukazie u tamtejszych Żydów-górali \
Już w zbiorowej skardze dziewięciu księży prawosławnych z Niż-niego Nowgorodu, wysłanej w r. 1636 do ówczesnego moskiewskiego patrjarchy i wyliczającej m. i. ślady pogańskich zwyczajów w obchodach ludowych, wymieniono także splatanie gałązek brzozowych, wkładanie ich na głowy i zanoszenie do wody. Poseł duński Just Juel, co lata 1709—1711 spędził na dworze Piotra Wielkiego, tak pisze o jednym z zielonoświątecznych obchodów ludowych nad rzeką Narą (dopływ Oki, SW od Moskwy): „W południe, po ukończeniu nabożeństwa młode dziewczyny, uwieńczone zielonemi wieńcami..., zebrały się na moście, wiodącym przez Narę. Tu rzuciły, krzycząc i wołając głośno, swe wieńce do rzeki i powróciły następnie ze śpiewem do wsi“. Czyniły zaś to, by się dowiedzieć, czyj wieniec najpierw utonie, tę bowiem dziewczynę oczekiwała przed wszyst-kiemi pozostałemi śmierć, choroba lub inne nieszczęście. W XIX wieku wróżenie podobne pospolite jest nietylko w pewnych okolicach Wielkorusi europejskiej, ale i w Syberji. Puszczanie wianków wiąże się dziś u Wielkorusów centralnych wciąż jeszcze z datą Zielonych Świątek; dziewczęta, odprawiające podówczas pewne charakterystyczne
M. Sumcov, Kijevskaja Starina, t. 28, r. 1890, str. 80 (z powołaniem się na V. Millera). Wg. Afanasjeva „zwyczaj rzucania wianków do wody był zachowywany także przez Rzymian" <ob. „Poeticeskija vozzrśnija Słavjan na prirodu", t. 2, r. 1868, str. 193, odn. 2).