512 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
ciem podróży rzecznej rzucali do wody drobne pieniądze. A przed przebyciem porohu na rzece Mście sternik czy pilot sypał w nią chleb i sól, modląc się: „Oto masz chleb i sól, mateczko Msto, bądź łaskawa dla nas“. U północnych Bułgarów panował w pewnych okolicach znany nam już zwyczaj, że bezdzietne małżeństwo udawało się w towarzystwie wybranej starej kobiety nad Dunaj; tam owa kobieta w celu ubłagania o potomstwo rzucała do rzeki zwierzę ofiarne i odmawiała odpowiednią modlitwę (ob. str. 247, odn. 1). U Słowian z nad l~Dunaju do ostatnich czasów nie wygasł zresztą przesąd, że rzeka ta, I wezbrawszy na wiosnę, opadiL dopiero wtedy, gdy się jej złoży ofiarę,
! albo gdy ją sama weźmie. Chcąc się ocalić od grożącego niebezpie-( czeństwa, rzucali więc rybacy w wezbrane odmęty jagnię albo kurę ^czy koguta lub bodajby mysz. Zresztą ofiary, składane w czasie rozlewów, kiedy wzburzone prądy i wiry kruszą wybrzeża, grożąc siołom, były i gdzie indziej dość rozpowszechnione; tradycja o nich przechowała się nawet w Polsce. Na większą skalę rzucano też różne przedmioty czy zwierzęta do wód podczas budowania mostów lub grobli, albo też w razie ich naprawiania; jednak charakter takich „ofiar“ jest więcej niż dwuznaczny Bardziej na dary dla wody-ży-wiołu wyglądają różne drobne ofiary, rzucane dość często do źródeł, mających jakoby własności lecznicze2, i do studni oraz rzek podczas obrzędów weselnych (tak było zwłaszcza u Słowian bałkańskich). Poza tern wogóle „ofiary11, rzucane do rozmaitych źródeł, studni, rzek i mórz były u Słowian wcale liczne; m. i. nie obchodziło się — w szczególności na Wielkorusi — bez znacznych, wartościowych darów: topiono konie i inne domowe zwierzęta etc. Tu i owdzie składano je dorocznie; zwłaszcza młynarze i rybacy, jako najbardziej zależni od wodnego żywiołu, twardo obstawali przy dawnych zwyczajach. Na-ogół jednak biorąc, w tern wszystkiem z pewnością bezporównania więcej było kultu demonów wodnych (ob. niżej), niźli wody jako takiej. Na Małorusi, jak twierdzi T. Vołkov, ani on, ani inni etnografowie śladów ofiar dla wody-żywiołu podobno nawet zupełnie nie __ znaleźli (! ?).
Tu i owdzie u Słowian spotyka się dziś jeszcze pogląd, który głosi, że człowieka tonącego nie należy ratować3. Najwidoczniej traktowało się go jako ofiarę, wziętą sobie przez rzekę, wzgi. przez wodnego demona, i do nich należącą; jeśli więc zdobycz zostaje wyrwana z ob-_ jęć żywiołu, grozi kara. W związku z tern w Bułgarji zdarzać się
ł Patrz o nich w cz. III, gdzie mowa o zakładzinach.
* Źródłom przypisuje się zwłaszcza moc leczenia chorób oczu, co znajduje usprawiedliwienie w pospolitem kojarzeniu się oka (jako otworu) ze źródłem; cf. np. poi. gwarowe oko 'otwór w ziemi’; lit. akis 'oko; źródło (Wasserloch; Quelle im Brunnen’; nazwy typu Morskie oko dla małych jezior etc.).
* Porówn. wyżej § 398 co do człowieka uderzonego przez piorun.
miało, iż topielca zakopywano obok miejsca, gdzie utonął, nie odprawiając żadnego nabożeństwa i unikając udziału duchownych. Na Rusi zaś tu i owdzie, o ile panowała długotrwała posucha, wykopywano nawet trupy topielców z ziemi i, jak wolno się domyślać, zwracano je — przynajmniej w czasach dawniejszych — falom. W każdym radzie przemawiają za tem inne praktyki, przedsiębrane podczas długotrwałych deszczów lub — odwrotnie — posuchy. Tak Czeremisi składają na ofiarę „matce-wodzie" byki lub owce, przyczem zwierzę zostaje spożyte przez uczestników obrzędu, ale kości, wybrane kawałki mięsa oraz inne cząstki zawija się w skórę i faktycznie pogrąża w wodzie. Otóż dla pewnej okolicy czeremiskiej poświadczono zajmujący zwyczaj odszukiwania tych szczątków i wyjmowania ich w razie, gdy ofiara sprowadzi zbyt długotrwałe dżdże; czynili to wieśniacy w tym wyraźnie uświadomionym celu, aby „przewielki wodny deszcz8 przestał padać. Podobnie Łotysze rzucali w razie posuchy ofiary do wód, zaś gdy padały zanadto obfite deszcze, oczyszczali wody, wyjmując z nich wszystko, cokolwiek znaleźli. Zapisano teź u nich charakterystyczne opowiadanie o tem, jak to przypadkowe zatonięcie wołów w strudze spowodowało gwałtowną śnieżycę, która ustała po wyjęciu utopionych ciał. W świetle tych praktyk i przesądów wolno przypuszczać, że w oczach ludu ofiara-żywność, rzucana do wody (w zamiarze spowodowania deszczu), zasila ten żywioł (natomiast wyjęta — osłabia go). Mielibyśmy więc tu przed sobą nie ofiarę w ścisłem znaczeniu słowa, to znaczy nie przejaw kultu, lecz zabieg magiczny, a mianowicie jeden z wypadków tak zwanego w etnologji „karmienia" żywiołów (cf. § 186). Zrozumielibyśmy też dokładnie przesąd, znany nad Czarnem morzem, wedle którego nagła ulewa zwiastuje czyjeś utonięcie, a także jasnemby się dla nas stało, dlaczego np. Białorusin, pragnąc spowodować deszcz, usiłuje „zrobić topielca", rzucając do wody np. kocię czy szczenię lub bodajby lalkę, uczynioną ze słomy (§ 186)1.
j 418. Przejdźmy do cyklu wierzeń, otaczających „bogatą", jak [^mówią tu i owdzie Słowianie8, matkę-ziemię. W najprzejrzystszej i najpiękniejszej postaci zarysowuje się przed nami pierwotny mit o ziemi w powiedzeniu, zapisanem przeze mnie w r. 1914 we wsi De-reszewiczach na środkowem Polesiu od starej znachorki miejscowej: „Na vesni hriech źemlu bić; onsi beremenna na vesfti, pus^ kńje płód: roź rosće, cvety, uśakaja tr&va“ („Na wiosnę grzech jest bić ziemię; ona jest ciężarna na wiosnę, wypuszcza z siebie płód: żyto rośnie, kwiaty, wszelka trawaw). To samo mówią w innych
33
Pewną analogją do wyjmowania utopionego zwierzęcia z wody w celu jej osłabienia (ob. wyżej) może być zwyczaj serbski topienia w razie długotrwałych deszczów kota w wodzie i następnie zakopywania go w ziemi (SrpEZb, t. 17, r. 1911, str. 200). Nie jest to jednak jasna praktyka; jak i wogóle wiele odwiecznych zabiegów, przedsiębranych w okresach posuchy i ulewnych deszczów, uległo znacznym wykolejeniom i zaciemnieniu.
* Ob. str. 515 i wyżej str. 511 w. 14 od dołu.
K. Moszyński: JCnltwa lądowa Słowian, cz. II.