. Moszyński: ULTURA LUDOWA SŁOWIAN
Lud słusznie wyjaśnia niekiedy doznawanie iluzyj czy omamów m. i. wyczerpaniem fizycznem wzgl. głodem. Tak w pewnej wsi karpackiej wytłumaczono widywanie południcy przez żniwiarzy na polu tem, że im się z głodu „w oczach ćmiło".
14. „Zmora z pazurami". Rysował we wrześniu 1933 r. Józef Brodocz, .%-letni chłop ze wsi Brenna, Śląsk Cieszyński. Na rysunku Brodocz wyobraził samego siebie, śpiącego przed dwu laty pod koniec sierpnia w piękną pogodę pod drzewem. Nad ranem zobaczył on wtedy we śnie „zmorę" w postaci -- jak widać na rysunku — dwu jakby rąk czy łap „z pazurami", chwytających go za głowę.
341. Niesposób jest również pominąć ogromnie doniosłego wpływu marzeń sennych na kształtowanie się i powstawanie wierzeń oraz mitów. W szczególności owe niezliczone metamorfozy, — to głębokie, intymne zmieszanie ludzi, zwierząt oraz innych przedmiotów'czy zjawisk, jakie na każdym kroku stwierdzać można, studjując religijne życie ludów nieoświeconych oraz słuchając ich baśni czy opowiadań, bezwąt-pienia chyba tkwi jednym ze swych najważniejszych korzeni w kalejdoskopowo zmiennym święcie snów, dla którego wszystko jest narozcież otwarte i niema ani granic, ani jakichkolwiek niemożliwości1. Jeśli przytem nawet u ludzi oświeconych sny mieszają się niekiedy — w miarę odsuwania się ich w przeszłość — z rzeczywistością, tedy łatwo zrozumieć, na jak wielką skalę zachodzić to może w ciemnych umysłach, których senne marzenia są, jak dowodnie wiemy, nadzwyczajnie wyraziste i żywe. Obok snów normalnych zasługują tu jeszcze na osobne wyróżnienie także mniej lub więcej anormalne, w y-wołane przez zaburzenia fizjologiczne (ob. wyżej, gdzie mowa o zmorze, i porówn. też może fig. 14) wzgl. z a-chodzące pod wpływem środków odurzających. Zdaje się nie ulegać najlżejszej wątpliwości, że np. wierzenia w nocne loty cza-
rżeń o demonach, można podać zeznanie M. Begovića. Według mianowicie przesądów serbskich wiły wołają niekiedy na przechodzącego człowieka po imieniu; nie należy się wtedy — mówią Serbowie — oglądać ani odzywać. „To się i mnie — powiada Begović, mając na myśli wołanie nań po imieniu — kilkakrotnie zdarzało w czasach mojej młodości. Podczas feryj szkolnych chętnie chodziłem między pastuchów, by się z nimi zabawiać. Rozstawszy się z nimi i idąc sam jjsden w upał przez puste pole, tego doświadczyłem".
‘ Mieszanie zwierząt i ludzi nieobce jest także snom inteligencji miejskiej, aczkolwiek, jak to a priori przyjąć chyba można, w bezporównania słabszym zakresie niż snom włościan czy zwłaszcza tych ludów, co trudnią się głównie lub przeważ-równic, w ich sabaty czy w rozkosze cielesnego obcowania z czartami zostały w znacznej mierze wywołane przez senne majaczenia, zachodzące po użyciu maści i płynów czarodziejskich, co zawierały, jak wiadomo, substancje, wzięte z pospolitych trujących ziół. Zwłaszcza hioscjamina, stanowiąca jeden ze składników lulka (Hyoscyamus ni-ger L.), łatwo powoduje złudzenia lotu (zapewne pod wpływem lżejszego oddychania, właściwego zatruciu wspomnianym środkiem) oraz przejmujące erotyczne doznania1.
342. Oczywiście nie bez znaczenia w kształtowaniu się i tworzeniu wierzeń są także objawy niektórych chorób umysłowych, wcale nierzadko spotykanych m. i. po wsiach słowiańskich (§ 141). Na pierw-szem miejscu wymienić tu trzeba t. z w. wielką histerję (opętanie, nawiedzenie i t. p.). Potworne skurcze mięśni chorego; jego walka z rojem prześladujących go jakoby a niewidzialnych dla obecnych istot; szaleńcze, prawdziwie „mrożące krew w żyłach" wykrzyki i t. d. — wszystko to niewątpliwie silnie podniecało wyobraźnię patrzących i głęboko ryło im się w pamięć, by później, nurtując podświadomemi szlakami, wynikać najaw w postaci nowych wierzeniowych pomysłów lub w postaci takich czy innych odkształceń pomysłów dawnych. W pewnej mierze przyczyniać się tu mogły również przejawy łagodniejszej histerji oraz innych chorób nerwowych czy umysłowych, zwłaszcza polegających na t. zw. rozszczepieniach osobowości (porówn. str. 192 § 141).
Przy tern wszystkiem nie trzeba żadną miarą —jak to się powszechnie robi — zapominać o ogromnym autorytecie, jakim cieszą się naogół śród ludów nieoświeconych osobniki anormalne pod względem psychicznym. Wobec prawie zupełnego braku kryty -nie łowiectwem. Dla zilustrowania podaję tu opis typowego snu, o jaki chodzi, otrzymany od osoby bezwzględnie zasługującej na zaufanie, tak że za jego ścisłość mogę ręczyć. „Stałem na brzegu gładkiego jeziora. W pewnej chwili ukazały się w oddali na wodzie dwa drobne wzniesienia i jęły szybko posuwać się wprost ku mnie. Począłem dostrzegać, że są to niewielkie wypukłości na łbie ryby. Po chwili stworzenie owo zbliżyło się znacznie i szorowało już na brzeg: znajdowałem się wtedy — nie wiedząc, jak do tego doszło — dość daleko od jeziora: w moment później ryba wyłoniła się z wody i, nie przerywając ani na sekundę ruchu ku mnie,... szybko biegła po lądzie biała krowa o dwu wyraźnych rogach. (Znajdowałem się wtedy — znów nie wiedząc, jak do tego przyszło — w głębi chłopskiej izdebki naprzeciw otwartego okna, przez które widziałem pędzące ku mnie zwierzę). W moich oczach krowa skacze przez okno i... staje tuż przede mną dziewczyna, ponad ustami której wyraźnie widzę nieco drobnych wzniesień, jakby krosty. — Cały sen był nadzwyczajnie żywy, poprostu jaskrawy. Ryba i przedzierzgnięta z niej krowa ani na mgnienie nie przerwały swego pędu ku mnie; dopiero przedzierzgnięta z krowy naga dziewczyna stanęła jak wryta".
1 Cf. A. Lehmann „Aberglaube und Zauberei" *, r. 192'», str. 681/2; ob. też L. Lewin „Phantastica. — Die betaubenden und erregenden Genussmittel“, r. 1924, str. 125—7.