442 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
Jest zresztą chyba dla każdego jasne, że umiejętność prawdziwie skrupulatnego odróżniania pierwiastków pogańskich od chrześcijańskich od wieków mogła cechować tylko niektórych, uczonych w piśmie duchownych czy kaznodziejów. Ogół, włączając w to dawniej i kościelne pospólstwo oraz najświatlejsze nieraz warstwy świeckie, z pewnością dobrze się na tem nie wyznawał. Gdy dziś wieśniaczka polska, zapytana, czy lud kłania się wschodzącemu słońcu, odpowiada w najlepszej wierze: „Ktoby taki pobożny był!?", innemi słowy gdy rozumie przejaw czci słońca jako oznakę — chrześcijańskiej oczywiście — pobożności, to możnaby na jej usprawiedliwienie, jeśli tu wogóle usprawiedliwienie jest potrzebne, przytoczyć nakaz, zawarty w t. zw. „Pouczeniu" wielkiego księcia kijowskiego Włodzimierza Wszewłodowicza, przezwanego Monomachem (1052—1125). Zaleca on tam swym synom (dla których „Pouczenie" głównie jest przeznaczone), aby, wstawszy rano, „oddali chwałę Bogu a następnie i wschodzącemu słońcu1 i, ujrzawszy słońce, chwalili radośnie Boga, mówiąc: oświeć oczy moje, Chryste Boże". Trudno chyba o lepszy przykład pomieszania rzeczy co do genezy pogańskich z chrześcijańskiemi; ale przykładów podobnych możnaby przytoczyć bardzo dużo. Łatwo wszak było z niejednej rzeczy pogańskiej uczynić chrześcijańską. Niech więc tylko, gdy chodzi, jak nam w tej chwili, o słońce, powstanie koncepcja, widząca w niem najwspanialszy twór boty lub tem więcej „oko boże" (§ 358) albo „twarz Boga" (oczywiście Boga chrześcijańskiego; tamże), a niezwłocznie dawny kult przedchrześcijański zatraci swój pierwotny charakter.
Czy jednak tego rodzaju przejawy czci genetycznie pogańskiej, jak zawarty w „Pouczeniu", trzeba koniecznie rozumieć jako przetrwanie miejscowych pogańskich kultów i splatanie się ich n a miejscu, t. zn. na ziemiach słowiańskich, z chrześcijaństwem, przy-bywającem z krajów obcych w postaci, powiedzmy, nieskazitelnie czystej ? Oczywiście — nie. Zwłaszcza właśnie gdy chodzi o słońce, którego kult — jak już wiemy — kwitł przecież na początku ery chrześcijańskiej w krajach, gdzie rozwijała się, wzrastała i skąd następnie promieniowała młoda religja Chrystusa, musimy być podwójnie ostrożni. Wcale obfite przejawy czci tej wspaniałej gwiazdy przechowały się jeszcze w czasach chrześcijańskiego średniowiecza także na zachodzie Europy. Mogły więc one przybywać do Słowian wraz z prądami, niosącemi chrześcijańską cywilizację, a, trafiając u nas na grunt podatny, pleniły się bujnie. Zresztą niżej wrócimy jeszcze do podobnych zagadnień; w szczególności zaś co do drobnych, powszednich oznak kultu ciał niebieskich, ognia i t. p., wypowiemy nawet wprost przypuszczenie, że właśnie dopiero religja chrześcijańska przez narzucenie jaknajszerszym warstwom pospólstwa łatwości modlenia się oraz częstotliwego okazywania religijnej czci za pośrednictwem symbolicznych gestów i nabożnych pozdrowień umożliwić mogła przejawianie się pogańskich tendencyj, żywionych od tysięcy lat przez duszę chłopską, na tak wielką skalę, jakiej ono za czasów pogańskich nigdy zapewne nie osiągało.
357. Zupełnie podobnie jak mieszkańcy dzisiejszej Białorusi, zachowują się też wobec wschodzącego słońca Małorusini, u których tńa Huculszczyźnie) zapisano nawet słowa dziękczynne, całkiem zbliżone do zacytowanych wyżej północno-białoruskich: „Ho spody, słava toby, sosmo dńe doćekały“ („Chwała Ci, Boże, za to, żeśmy się dnia doczekali14). Huculi zresztą mieli jakoby dawniej witać wschodzące słońce dźwiękami trombity; ale nie wiemy, czy odnośnej wiadomości można zaufać i nie znamy przesłanek, na jakich się ten ewentualny sposób witania mógł gruntować. W pewnych okolicach Mąłorusi przechowała się tradycja o przerywaniu pracy i modleniu się do Boga także w chwili „gdy słońce idzie na spoczynek" (t. j. zachodzi), a to w tym celu, by „ono nas nie porzuciło, by jeszcze __j>o\vróciło“. -i- Powszechnym podobno dawniej na Ukrainie zwyczajem jeśli włościanin chciał się modlić, a nie miał przed sobą krzyża ani świętego obrazu, zwracał się wtedy do słońca; zaś jeśli i słońca nie było widać, zwracał się na wschód słońca. Niektórzy znów etnografowie podają, że Małorusini przed każdem przyjęciem posiłku pod gołem niebem obracają się twarzą na wschód i czynią znak krzyża. Ważne są też w tym związku modlitwy dziewcząt ukraińskich (proszących słońce o darowanie im urody) w rodzaju tej naprzykład, odmawianej rankiem w dzień pogodny z twarzą zwróconą ku wschodzącej gwieździe: „Dobryj deń tobi, sonećko jasneje. Ty śvate, ty jasne-prekrasne; ty Cystę, vełyćne j povażne; ty o s v i s c a j e ś hory i dołyny i v y s o k y i mohyły, — o s v i t y meue... pered usim myrom... chrystyjańskym: dobro-toju, krasotoj u, lubość amy j myłośóamy... Jake ty jasne, yełyćne, prekrasne, sćob i ja taka buła jasna, vełyćna,
Tak tłumaczy słowa oryginału: „Otulavśe Bogovi chvału i po Umt sł-Biitcju va.schodjaSću i uzrevSe sł^ntce i prosłaviti Boga st. radostju...", L. Niederle (SSOK, t. 22, r. 1924, str. 80) oraz wielu innych przed nim; natomiast A. Bruckner, oskarżywszy Niederlego o błąd gramatyczny w tłumaczeniu, chce koniecznie czytać: „i potem, gdy słońce wschodzi" (.„Mitologja słowiańska", r. 1918. str. 69). Wbrew Brucknerowi jednak należy — ze względu na budowę i treść całego zdania - uznać, że właśnie Niederle i jego poprzednicy zdają się mieć większą słuszność. Na podstawie wszystkiego, co poznaliśmy w §§ 348 i n.,nie będziemy zresztą wcale nadawali owym słowom Monomacha jakiegoś szczególnego przez pół pogańskiego znaczenia.
Dla Monomacha mogły być one pod względem treści do gruntu chrześcijańskie. Poza tem, nawet gdybyśmy przyjęli tłumaczenie Brucknera, wartość fragmentu „Pouczenia" pozostanie dla nas prawie ta sama. Straci on tylko na efektownej wyrazistości; pozostanie jednak nadal świadectwem kojarzenia się kultu chrześcijańskiego Boga z zamarłym co do treści, ale trwającym co do formy kultem wschodzącego słońca.