486 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
wincje: 1) krańcowo zachodnią z ogniskiem na ziemiach niemieckich, 2) środkowo-południową z głównem ogniskiem na Bałkańskim półwyspie (i z drugiem na środkowym, poza-słowiańskim Kaukazie) oraz 3) największą, płn.-wschodnią zupełnie pozbawioną obrazów rozwiniętych.
395. Napomknęliśmy już, że oprócz dusz ludzkich przejawiają się też we wietrze i wywołują go (podobnie jak i wicher) demony; przedewszystkiem — demony złe. Najprymitywniej zarysowują się odnośne wierzenia na Polesiu. O ile lekki wiaterek nie zwraca na siebie uwagi Poieszuka, o tyle wiatr gwałtowny, zwłaszcza nagle zrywający się wśród oczeretów i łóz, przypisuje on czartu, przejawiającemu w ten sposób swe niezadowolenie z bliskiej obecności człowieka;
0 takim więc wietrze mówi się na Polesiu: ćort śer^icsa (t. zn. „czart się gniewa*). Tenże czart wzburza niekiedy wodę rybakom w chwilach dla nich najmniej odpowiednich. Mniej lub więcej podobne poglądy na wiatr słyszymy zresztą na znacznych przestrzeniach Słowiańszczyzny, zwłaszcza wschodniej, oraz w krajach sąsiednich i dalszych. Gdy Pallas, zwiedzając Ural, napotkał pogorzelisko leśne, zniszczone przez burze, Wogułowie wytłumaczyli mu owo zniszczenie jako dzieło złego ducha. — Granica między złemi duchami a duszami zmarłych jest zresztą, jak zawsze, bardzo śliska. „Djabły — czytamy w jednem ze źródeł polskich, nawiązującem do wierzeń ze wsi Krynice w południowem Lubelskiem — gromadzą się... w z a-duszki(!) pod cmentarzami, w debrach, uroczyskach, na leśnych polankach i tam wyprawiają harce, które człowiek bierze za wiatr. Gdy w pogodny dzień silny wiatr wieje (porówn. wyżej o śmierci złych ludzi, czarowników i t. p.), to wtedy djabeł gzi się w najlepsze". Również czarownice zdradzają niekiedy swą obecność wiatrem. Jak prawią naprzykład Łużyczanie, chadzają one na prządki, a gdy która nadejdzie, wtedy ściemnia się w izbie i mocny wiatr zdradza niewidzialnego gościa.
1 „Ale— powiadają słowiańscy wieśniacy — są i dobre wiatry". 'Ba, są przecież nawet wiatry święte. Naiwny subjektywizm niecywilizowanego człowieka znajduje tu jeden z pięknych przez swą
przejrzystość wyrazów: świętym wiatrem jest dla danego wieśniaka taki, który jest dlań w danej chwili sympatyczny wzgl. pożyteczny; tak nazywają np. rosyjscy żeglarze na Wołdze i morzu Kaspijskiem wiatr pomyślny (wkrs. svatój yozduch1). Oczywiście może się w tem przebijać i chęć zjednania sobie żywiołu.
396, W § 337 była już mowa, że w religijnem życiu obok ani-mizowania zjawisk przyrody spotyka się też personifikowanie wzgl. antropomorfizowanie ich przyczyn. Otóż niekiedy jeden i ten sam fe- 2
nomen bywa animizowany, a niezależnie od tego pojmowany jako przejaw działalności fikcyjnej istoty, będącej uosobioną jego przyczyną. Właśnie wiatr daje nam doskonały przykład podobnego wypadku. Widzieliśmy, że bywa on utożsamiany z tchnieniem-duszą i że dzięki temu wyobraźnia ludu wypełniła powietrzne przestworza niewidzialnym światem duchów czy dusz. Ale z drugiej strony znają włościanie także pogląd, zgoła nielicujący z poprzednim; wedle niego obchodzące nas zjawisko jest poprostu skutkiem dmuchania jakowejś olbrzymiej człekokształtnej istoty. Najmniej rozwinięte stadja tego poglądu zdają się odzwierciedlać w krótkich powiedzeniach zachod-nio-białoruskich, bądź dotyczących silnego wiatru, bądź też wprost do niego zwracanych: „Ach, jak ty śoni dujes, kab tafie łupy papuchli" ('Ach, jak ty dziś dmuchasz, bodaj ci wargi spuchły’) albo: „Aśóni łupaty |me, to fme“ ('Ależ dziś wargaty dmucha, bo dmucha’), „Śomi juon sabe łupy paduńe ćjrsto“ ('Dziś on sobie zupełnie wargi przedmie’). Zwroty te całkiem wyglądają na zaczątkowe fragmenty antropomorfizowania wiatru \ Na tle podobnych powiedzeń — najzupełniej zresztą zrozumiałych, boć myśl o dmuchaniu nasuwa myśl o dmuchających ustach, — może przyjść bardzo łatwo przy lada okazji do wyobrażenia sobie wiatru w skończonej postaci ludzkiej o wielkich dmuchających wargach. Istotnie na wschodniej Białorusi, a także w innych krajach ruskich, dość dużo zapisano danych o wietrze, mającym mieć postać wielkiego, nieraz nawet olbrzymiego człowieka, nacechowanego szeroką „paszczą“ i bardzo grubemi wargami. Zbliżone tradycje znamy z Polski; nie są one obce i innym krajom słowiańskim. W ostatecznej konsekwencji rozwoju otrzymujemy i w tym wypadku mityczną istotę2 z rodzaju demonów, ale tym razem jest ona tylko i wyłącznie antropomorfizowanem uosobieniem przyczyny wiatru.
J 397. Religijny kult wiatru nie pozostawił zbyt licznych śladów po wsiach słowiańskich. Coś niecoś jednak z przejawów tu należących można jeszcze odnaleźć. Jak więc na bliskim Wschodzie (np.
Lw Armenji) lud w celu, powiedzmy, powstrzymania gradu rzuca na „wszystkie wiatry" mąkę podczas burzy, podobnież mąkę sypią w czasie bardzo silnego wiatru Rusini karpaccy, górale polscy etc. (a także dość pospolicie — południowi Niemcy). Rusini odmawiają nawet podczas tego rodzaj modlitwy-zaklęcia, która w dosłownem polskiem tłu- 1
M. Federowskiw ustępie „Ludu Białoruskiego", poświęconym wiatrowi, podając te zwroty, nic nie mówi o antropomorfizowanym wietrze, choć w innej wcześniejszej, znacznie szczuplejszej książce „Lud okolic Żarek" wcale obszernie o nim opowiada. Widocznie ludność z okolic Białorusi, które uwzględnił w swej pracy, zupełnie go nie zna. (Oczywiście nie mamy zupełnej pewności, czy go nie znała dawniej).
* Niekiedy kilka istot.
Yozduch znaczy tu tyle,