542 K. MOSZYŃSKI! KULTURA
władać mają zarówno ludzie, jak i zwierzęta, a „rozumem", właściwym, jak chcą niektórzy wieśniacy, li tylko pierwszym.
Dalej życie prymitywa było wszak nastawione, jeśli tak rzec wolno, stokroć bardziej fizycznie niż nasze: siła, zręczność, wytrzymałość mięśni, bystrość wzroku, ostrość słuchu, czułość węchu decydowały na każdym niemal kroku o sytości lub głodzie, o ranach lub zdrowiu, o śmierci wreszcie lub życiu. W związku z tem słusznie od-dawna podkreślili etnolodzy te oczywistość, z jaką prymitywnemu człowiekowi narzucała się poprostu wyższość wielu żywych stworzeń w stosunku do niego; czyż mógł on bowiem mierzyć swoją siłę z siłą wielkiego drapieżcy lub np. niejednego przeżuwającego, czy mógł mierzyć swą zręczność i szybkość biegu ze zwinnością i ścigłością sarny lub antylopy, czy, patrząc na lekki lot orła, niosącego zdobycz w powietrzu, mógł marzyć o podobnej nadziemskiej wędrówce? To też przeświadczenie o wyższości niektórych zwierząt, o pewnej zaś jakgdyby równości z człowiekiem innych stanowi niejako główną sprężynę całego ustosunkowania się nieoświeconego człowieka do zwierzęcia; zwłaszcza i przedewszystkiem w tym okresie, gdy łowiectwo, zazębiające najintymniej życie ludzkości i zwierząt, było panującą gałęzią gospodarki i zmuszało naszych odległych przodków do wyostrzenia wszystkiego umysłu i wszelkich zmysłów w kierunku zjawisk, zachodzących śród zwierzęcego świata. Jeśli dodamy tu, poświadczoną przez badaczy, bujność wyobraźni prymitywnego człowieka-łowcy (uwarunkowaną jego życiem niepewnem, nierównem, pełiiem silnych wrażeń i emocyj), jeśli przypomnimy, co nam podają źródła, o ożywionych rozmowach, prowadzonych na temat dziennych wydarzeń przez rodziny łowieckie, zgromadzone dokoła wieczornych ognisk, jeżeli wreszcie uprzytomnimy sobie żywe sny prymitywów, podczas których dusze ich, opuszczając jakoby uśpione ciała, wędrują przez puszcze, stepy i polany, potykają się ze zwierzętami, mówią do nich i słyszą od nich ludzką mowę, zwryciężają lub giną1, — tedy w pełni zdamy sobie sprawę z ogromu wrażeń, odbieranych przez ludzkość w dziecięcym okresie jej rozwoju od świata zwierząt
W czasach późniejszych, gdy decydujące interesy życiowe, zmuszające człowieka do ześrodkowywania uwagi na niezależnem odeń, wolnem państwie zwierząt, zmieniły swój kierunek, mocna i wielorako zadzierzgnięta więź, co łączyła człowieka i zwierzę, słabnie, ale nie zrywa się nigdy. To zaś, co nawskroś przeniknęło umysłowość ludzką w najpierwszych długich tysiącoleciach jej rozwoju, nie może zostać rychło zgładzone. Dlatego więc w ciągu dalszych tysiącoleci wrażenia i pojęcia prymitywnego łowcy, mocno wryte w zbiorową pamięć i odświeżane zresztą poniekąd nieustannie, nie przestają być źródłem, skąd wynika mnóstwo wierzeniowych, mitycznych, baśniowych i innych wątków. Od zarania swego istnienia mieszały się przytem wątki zooicznego pochodzenia z astralnemi i t. d., dając zawiły splot, ogarniający czy raczej przenikający nakształt misternej tkanki cały prymitywny światopogląd. Wiele z tego dawnego światopoglądu pozostało z jednej strony w baśniach czy mitach ludów europejskich, z drugiej — w ich światopoglądzie dzisiejszym: w dzisiejszych przesądach i kultach.
440. Niżej, zapoznając się z pewneini wierzeniami o zwierzętach, przekonamy się, jak niezmiernie stary i jak pospolity na całej Ziemi jest pogląd, głoszący ukazywanie się dusz ludzkich w postaci zwierząt. Dowiemy się tam m. i. o prasTarym przesądzie, wedle którego dusze niemowląt przenikają w postaci ptaków do łona matek w chwili poczęcia; dowiemy się też, że postać zwierzęcą bierze na się zarówno dusza-widmo \ jak i dusza-jaźń2 (u niektórych Ugrów istnieje nawet przekonanie o przebywaniu w głowie żywego człowieka duszy-jaźni w postaci komara!). Także dusza-oddech-życie 3 może przybierać kształt zwierzęcy; więc np. besarabscy Małorusini twierdzą o duszy, jakoby ulatywała z piersi konającego w postaci świetlika, muchy lub ptaka; skądinąd wiemy o duszach, opuszczających usta umierającego w postaci myszy, i t. d.
Jak wytłumaczyć to tak daleko idące a przytem bezwarunkowo odwieczne zmieszanie duszy ludzkiej ze zwierzęciem ? Niewątpliwie w znacznej mierze tłumaczą je pewne marzenia senne (§§ 341,439) i t. d.; ale poza tern mogłoby się tu nasunąć jeszcze inne przypuszczenie. Zagadnienie duszy-oddechu utożsamia się, jak zobaczymy później, z zagadnieniem życia; stwierdzimy nawet, że prymitywna koncepcja duszy-oddechu, usiłująca wyjaśnić życie, w zasadzie odpowiada naszej naukowej wzgl. metafizycznej koncepcji tajemniczej siły życiowej (vis vitalis). Otóż warto jest może zwrócić w tym związku uwagę na fakt, iż dla pojęcia, które my, Polacy, symbolizujemy wyrazem: zwierzę, różne języki słowiańskie oraz bałtyckie urabiają określenia od słów, znaczących tyle, co 'żyć’. Tak Wielkorusi zwą 'zwierzę’ £ivótnoje (dosł. 'istota żyjąca’), Bułgarzy — źivótn o ('j. w.’), Ser-bochorwaci — źivótina, żivótinja, Słoweńcy — £ivad (coli.), żivotinja; Litwini — gyvulis (dosł. 'istota żyjąca’), i t. d. Rzymianie posiadają nawet dla 'zwierzęcia’ nazwę bestia, ściśle spokrewnioną z idffur. dheues- 'oddychać’. Szereg ludów włącza, jak część Słowian, zwierzęta do jednej grupy z człowiekiem a nawet z duchami, jednem słowem ze wszystkiem, co żyje czy oddycha; po-równ. np. łac. animał (anima 'oddech’), gr. (óiov (£ajo> 'żyć’), arm. kendani 'żywy, żyjący; zwierzę’ (keam 'żyję’) albo snćavor 'od-
Porówn. § 841 oraz niżej, gdzie mowa o duszy.
Ob. co do tych określeń niżej § 480 i n., poświęcone wierzeniom o duszy-