.£02 k. muszyński: kultura ludowa słowian
wnętrzu ciała. Zresztą według niektórych Słowian (a także Nowogreków, mieszkańców Armenji i t. d.) nawet u ludzi umierającyćh nie opuszcza, -czy też niezawsze opuszcza ona ciało dobrowolnie, lecz śmierć, anioł śmierci czy czart musi ją w godzinę konania z ciała umierającego wyciągać; jak chcą górale żywieccy, musi to nawet czynić osękiem. Są poza tern ludzie o duszach rogatych, czy, jak powiada Serb, zapieczonych w nich, którzy niełatwo dają się pozbawić życia.
Nietylko zwierzętom Słowianie przypisują dziś brak duszy a posiadanie zamiast niej pary (ob. § 483), podobnież parą miast duszy obdarzają pogan czy inowierców, np. Żydów, Tatarów etc. Zresztą tam, gdzie patrjarchalny ustrój rodziny i związane z nim upośledzone położenie kobiety przybrało formy szczególnie szorstkie, jak mianowicie na znacznych obszarach Wielkorusi, nawet i kobietom wyraźnie ■odmawia się duszy, utrzymując, że zamiast niej mają one w sobie ;goilk“'.
Choć wiara w istnienie dusz po śmierci panowała doniedawna bezwzględnie, jednak u Słowian zachodnich (np. w całej czy prawie ■całej rdzennej Polsce) spotyka się mniemanie, iż piorun, uśmiercając człowieka, zabija nietylko ciało, lecz i duszę.
489. Kult dusz był niegdyś u Słowian nadzwyczaj rozwinięty, ■a na wschodzie i południu trwał w prastarych formach, uświęconych przez prawosławny Kościół do czasówr ostatnich. Ponieważ kult ten stanowi jedną z bardzo mocnych nici więzi społecznej, przeto powrócimy doń jeszcze w III części tej pracy. Narazie zaś ograniczymy się do zaznaczenia, iż zasadniczo wyrażał się on w modlitwach do zmarłych, w ofiarach, zaś przedewszystkiem w ofiarnych ucztach, sprawianych na cześć zmarłych, na które ostatni byli zapraszani i1w których brali jakoby udział. Kult ten przejawiał się przygodnie i w ustalonych dorocznych terminach. Przygodnie zachodził zwłaszcza wtedy, gdy jednej z osób żyjących przyśnił się zmarły, oraz gdy kto umarł. W ostatnim wypadku miały miejsce: stypa i inne uczty zaduszne w różnych terminach, m. i. w 40 dni, a często także w rok po śmierci. Szczególnie termin czterdziestego dnia był ważny i bardzo rozpowszechniony (nietylko zresztą u Słowian, lecz i u wielu innych ludów dzisiejszych i starożytnych w Europie, Azji i płn. Afryce. O tem, jak i o ściśle z tem związanych wierzeniach, będzie mowa w cz. III).
490. Pojęcia o świecie zagrobowym zapewne nigdy u Słowian nie były zbyt rozwinięte; to zaś, co było, zostało bardzo zatarte przez wpływy Kościoła. Najbardziej tu dla nas zajmujące jest wierzenie, dziś jeszcze znane zwłaszcza śród Słowian wschodnich i południowych (nieobce zaś też Słowakom etc.), że gdzieś na granicach doczesnego świata płynie rzeka, przez którą dusze zmarłych bądź są przewożone na łódkach, bądź też muszą przejść po kładkach lub po moście. Mityczna owa rzeka nie jest zapewne niczem innem, jak ową wodą (morzem), co według prymitywnych poglądów kosmo-graficznych otacza dokoła płaską, niewielką, jak na nasze pojęcia, Ziemię (ob. § 25). Wszak jeszcze dziś, nawet na zachodnich, najbardziej oświeconych kresach zachodniej Słowiańszczyzny starsi włościanie twierdzą, iż na krawędziach Ziemi są „rzeki wielkie, co zamykają świat". Sama myśl o konieczności takiego lub innego przebycia rzeki przez duszę, odchodzącą z tego świata, posiada olbrzymi zasiąg, wykraczający poza granice Starego Świata do tubylców Ameryki. Pospoliciej bodaj i rozleglej słyszymy o kładce czy moście; bardzo jednak ozęsto także o przewozie i przewoźniku, któremu zmarły płacić musi za przewóz. Ostatni motyw, występujący nieraz w geograficznem pomieszaniu z mitem o moście, znany jest u tych lub innych ludów od Europy aż do Japonji i Indochin włącznie.
U Słowian najprymitywniejsze tu należące wierzenia znajdujemy na Białorusi. Tak np. F. Wereńko zapisał na północy tego kraju bardzo zajmujące wierzenie, że jeśli babka pęporzezna -(ob. cz. III) nie obdarzy przyjętego przez się na świat dziecięcia paskiem, tedy „będzie musiała po śmierci, idąc na tamten świat, przebywać w bród rzekę"; natomiast o ile obdarzy, tedy owo dziecko, skoro tylko wcześniej od niej umrze, przeprowadzi ją po kładkach. W niewątpliwym związku z głęboką wiarą w przebywanie przez odchodzącą duszę jakichś rzek pozostaje odwieczny zwyczaj, znany na północy Słowiańszczyzny wschodniej, sporządzania po czyjejś śmierci kładki i przerzucania jej gdziekolwiek w lesie czy indziej przez rów, strugę czy potok. Na Białorusi wycinano na takich kładkach ślad ludzkiej stopy, dla zaznaczenia zapewne, że jest to kładka zaduszna i że człowiek żywy, przechodząc przez nią, winien jest (— rzecz to oczywiście późniejsza —) westchnąć za duszę danego zmarłego. H. Wińcza dał nam w „Tygodniku Illustrowanym" z r. 1904 piękną fotografję takiej kładki. (Do wierzeń w zagrobowy most nawiązywać się też zdają pewne praktyki wróżebne; ob. § 295).
Tradycyj o przewozie (w łódce) z Białorusi dotychczas nie znam. Natomiast notowano ją na Wielko- i zwłaszcza często na Małorusi oraz u Słtjwian bałkańskich. Wszystkie te ludy znają przytem zwyczaj dawania zmarłemu pieniądza do trumny w tym właśnie celu, aby miał czem zapłacić za przewóz (za da ima za ptt, da go prevezat prez rćkata1 — powiadają np. Bułgarzy). Ten sam zwyczaj wraz z identycznem tłumaczeniem znają też inne ludy Europy i Azji (do Japończyków włącznie); jak wiadomo, nawiązuje on m. i. do sta-
Coby znaczył tu wyraz golik na pewno nie wiem. Słownik Wł. Dala tłumaczy go: 'miotła z obitemi liśćmi; stara miotła • ogołocona z liści; pęczek nagich prętów’.
Aby miał na drogę, by go przewieźli przez rzekę.