646 L. MOSZYŃSKI! KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
wierzeń należy przesąd, co znalazł wyraz w znanem nam już wielko-ruskiem przysłowiu, wzmiankującem o krzyku demonów leśnych (ob. § 513). Nieco pospoliciej jednak opowiada się po wsiach ruskich o rozgłośnych śmiechach demonów i klaskaniu w ręce. I to również zdaje się dotyczyć demonicznych istot, przebywających czy-to stale, czy podczas swych „igr“ t. j. zabaw (§ 528) w lasach. Motyw powstał zapewne dzięki wrażeniu, wywieranemu na osoby, znajdujące się w wielkim lesie lub w puszczy, przez płynące z oddali głosy oraz śmiechy innych, niewidzialnych dla nich ludzi, zmienione do niepoznania wskutek rozgłosu czy echa. Możliwe jednak, że po-ezątkowem wzgl. głównem źródłem wątku były wołania niektórych sów, podobne, jak wiadomo, do śmiechu. Za pierwszem tłumaczeniem przemawiać może poniekąd fakt, że na Polesiu włościanki tamtejsze słyszą w puszczy owe śmiechy i klaskania w biały dzień.
Właściwością demonów, mało znaną ludowym tradycjom słowiańskim, jest obca, trudno zrozumiała albo też negatywna1 mowa. Takim językiem porozumiewają się z ludźmi np. kraśniaki łużyckie, dziwożony czeskie i t. p. Motyw podobny spotykamy na przeciwległych krańcach Słowiańszczyzny u niektórych tubylców pld.-za-chodniego Kaukazu. Możliwe, że powstanie swoje zawdzięcza on poniekąd tradycjom o obcojęzycznych ludach.
Liczne demony (zwłaszcza te, co lubią śpiew) przepadają też' jakoby za muzyką. Rusałki i dziwożony-boginki umieją zresztą same pięknie, kusząco przygrywać. Również czart grywa nieraz po lasach w księżycowe noce (patrz też § 529).
528. Nadzwyczaj rozpowszechnione śród Słowian i ludów sąsiednich jest wierzenie, według którego liczne demony lubują się w tańcu. Mordwini mówią nawet wprost, że nikt nie umie tak tańczyć, jak czarci. Na Białorusi wiele słyszymy o tańczących i grających rusałkach, a tu i owdzie lud tamtejszy pokazuje śród borów puste piaszczyste łysiny (nawiedzane przez wichry, t. j. wiry powietrzne) i nazywa je ihryszczami (ihrysće), t. zn. dosłownie'miejscami igr’ czyli 'zabaw’ (w danym wypadku przedewszystkiem tańców). Gdzie indziej, np. na Małorusi, kręgi zieleńszej i bujniejszej trawy na łąkach uchodzą za ślady po tańcach rusałek. Niekiedy .fantazja ludowa, snując podobne wątki, tworzy obrazy pełne prawdziwie pierwotnej grozy. Tak, powiedzmy, górale ruscy, zamieszkujący głuche lasy karpackie u wierzchowin Złotej Bystrzycy, czasem widują podobno tańce nawek; mają zaś to być demony „cudnie piękne11, ale pozbawione zupełnie pleców (ob. § 504). Wziąwszy się za ręce, tańczą one kołem pod granie piszczałki tak szybko, że samych ich nie widać wcale, tylko przed oczyma patrzącego „czerwieni się (t. zn. krwawi) coś na owem miejscu, gdyż od strony pleców wszystko mają otwarte*. Do tańca przygrywa im czart, a i one same śpiewają pieśni-klątwy na swych rodziców. Odbywa się taki taniec raz na rok; gdziekolwiek zaś nawki raz przetańczą, tam już trawa nigdy nie porośnie. Jak w puszczach Polesia, tak też i w puszczach Karpat zwie lud owe koła, wydeptane przez tańczące demony, ihrowiszczami (ihroyiSd-e). Także w rdzennej Polsce słyszymy o kołach, wytańczonych przez demony czy raczej — w danym wypadku — przez istoty półdemo-niczne, mianowicie wiedzmy. Kolberg powiada odnośnie do Kujaw: „Blisko wsi Święte pod lasem są na trawniku wrydeptane jakieś koła mniejsze i większe, które nie zarastają wcale, lub pożółkłą tylko trawą. Są to ścieżki wydeptane wkrąg przez cioty, które w tańcu wkółko się kręcąc, koła owe zakreślały". Jak podaje O. Knoop z tych samych Kujaw, we wsi Chełmce jest Łysa góra, zaś na jej szczycie wydeptane koło, mające w sobie pośrodku krzywą wierzbę; koło owo wytańczyć miały wiedźmy. Podobnych przykładów możnaby z Polski przytoczyć więcej. I Słowacy opowiadają o nocnych tańcach leśnych demonów, i oni rozpoznają miejsca tych pląsów na łąkach, orientując się przytem brakiem rosy na trawie. W ten sam sposób odnajdują Słowianie południowi ślady nocnych tańców wił na tak zwanych „kołach wił" (vilino kolo), które zresztą zdradzają się też niekiedy inaczej, mianowicie porasta je licznie grzyb osobliwy, zwany vrłóvnjaća. Wreszcie i u Bułgarów wiele słyszymy o samodiwach i t. p., tańczących, a lud tamtejszy dobrze zna samodivske igri-Sća, t. j. miejsca, gdzie wspomniane demony odprawiają swe zabawy i pląsy. W niejednym kraju słowiańskim słyszymy przytem, że owe gromadne tańce czy igry mitycznych istot odbywają się na młodych czy nowych dniach miesiąca, t. j. wtedy, gdy po parodniowym okresie niewidzialności sierp księżyca ukazał się nad zachodnim widnokręgiem (cl. §§ 366 oraz 529).
Tańczyć zresztą lubią też zachodnio-słowiańskie karły i demony wodne; ostatnie często przychodzą w postaci zwykłych śmiertelników do wsi, aby brać udział w wiejskich zabawach. O rusałkach i dziwo-żonach słyszymy podobno niekiedy z ust ludu, że ich tańce mają wywoływać burze; o czartach, samodiwach etc. wiemy już, iż pląsają we wichrach czyli wirach powietrznych. Sąsiadujący z Bułgarami Nowo-grecy koła, pozostawione przez wirujący wiatr, uważają wprost za ślady stóp tańczących nereid. Wszystko to, a w stopniu jeszcze większym wszystko, co zebrano w §§ 382 sq., nie pozostawia najmniejszej wątpliwości, gdzie należy '■poszukiwać głównego źródła wątku demonicznych pląsów: jest niem z całą pewnością zjawisko wirów powietrznych, pojmowanych jako demony czy też jako ich „taniec".
I w motywie demonicznego tańca nieraz wiąże się życie mitycznych istot z życiem człowieka. Wiemy już, że zetknięcie się z wi-
Dająca przed każdym wyrazem przeczenie