670 I. MOSZYŃSKI! KULTURA LUDOWA Sł
pod piecem) i wychodzi stamtąd tylko na „dziady", aby wziąć udział w ogólnej wieczerzy (lub, mówiąc ściślej, by ją rozpocząć i nieledwie pobłogosławić). Przytem bardzo go honorują i okazują mu wielkie poważanie: droga od komory do stołu zaścieła się białem płótnem1, jedzeniem zaś częstuje się go jaknajlepszem, głównie — mlekiem".
Nazywają domowego demona wschodni Słowianie najpowszechniej wprost „domowym" (wkrs. domovój, błrs. damavik, młrs. domovyk); bardzo pospolicie też — „dziadem", „dziadkiem" lub „domowym dziadem" czy „dziadkiem" (domoyój ded i t. p.); poza tern jednak tytułują go także „gospodarzem", „sąsiadem", „karmicie-lem" albo, chcąc spowodować jego dobre usposobienie i dobry (tłusty) wygląd,— dobrochot2, żirovik3 etc. Często jednak, rozmawiając o nim, używają tylko zaimków: sam, on (np. „widziałam dziś jego"). Na płn.-zachodniej Wielkorusi duch domowy nosi zresztą nader zajmującą nazwę posten, co znaczy dosłownie ecieó’ (cf. § 481).
647. Pomijając narazie wierzenia zachodnio-słowiańskie, weźmiemy teraz pod uwagę Bałkany. Na samym wstępie uderza tam charakterystyczny szczegół: wielkie rozpowszechnienie tradycyj o kulcie domowych wężów w charakterze patronów obejścia. Wiemy, że kult wężów istniał w bardzo znacznym stopniu także u Słowian północnych (§§ 458 sq.) i że na Białorusi mieszał się on nawet poniekąd z kultem domowych demonów, — ale na Bałkanach owo zmieszanie zachodziło, jak się zdaje, na większą skalę (zresztą nieodzowne są tu bliższe badania!). W każdym razie i na Bałkanach są wierzenia we właściwe antropomorficzne domowe duchy, aczkolwiek, o ile wiem dotychczas, głównie na wschodzie. Coprawda i dla zachodu mamy takie wiadomości, jak np. Rowińskiego o czarnogórskich duchach miejscowych, sjenach (sjen; porówn. § 427): „i każdy dom także ma swego s jen a, genjusza-obrońcę, którym może być jedna z zamieszkujących w nim osób albo też zwierzę domowe: kot, pies, a zwłaszcza wąż; i ich należy ochraniać, gdyż na nich spoczywa szczęście domu". Jak widzimy jednak, tu istota opiekująca się domem nie jest demonem czy bóstwem, a cała koncepcja zdradza obce wpływy, których analiza zaprowadziłaby zbyt daleko.
Znacznie jaśniej przedstawiają się obchodzące nas szczegóły u Bułgarów. U nich — zwłaszcza w Macedonji etc. — wcale często słyszymy o właściwych duchach domow’ych wzgl. duchach obejścia4, acz poniekąd i one w niektórych okolicach mieszają się z wężami.
Zwą je Bułgarzy w sposób bardzo charakterystyczny i już nam znany z Rusi „gospodarzami" (stop&n, sajbija)1. Co więcej w okolicach między dolną Strumą a morzem Marmora przechował ten lud niezwykle ważne tu dla nas wierzenie i bardzo zajmujący obrządek2. W okolicy Nevrokopu naprzykład, skąd podano najdokładniejsze opisy, za „gospodarza" (stopan) domu, czczonego kilka razy do roku ofiarami, uważa się jednego ze zmarłych przodków rodziny (tego mianowicie, co za życia odznaczał się np. bohaterstwem czy umiejętnością pięknego śpiewania lub gry na flecie). On to powodować ma szczęście domowe i wogóle całego gospodarstwa; on sprawia, że obradzają drzewa owocowe, winnice i niwy, że owce się plenią i dają obficie mleko oraz wełnę, że dzieci się rodzą licznie, a poród ich nie przynosi kobietom wielkich cierpień, że zdrowie i głęboka starość są udziałem wszystkich. Za te liczne dobrodziejstwa żąda tylko czci dla siebie i od czasu do czasu, gdy wygłodnieje, — nieco strawy. Jeśli pragnie strawy, tedy sam daje znać o tern nocą komuś z domowników, gdy ten pogrążony jest we śnie, albo też stuka w powałę. Jeśli mu odmówiono żądanego jadła, wpada w gniew i dręczy rodzinę złośli-wemi snami oraz chorobami, zsyła gradobicia na pola i winnice, albo wkońcu — śmierć na jednego z domowników. To też, o ile kto z rodziny otrzyma w ten lub inny sposób znak od stopana, odprawia się w chacie szczególny, uroczysty obrządek; przedtem zaś chatę się myje i czyści, wszyscy oblekają strój odświętny i przybierają się w kwiaty (w zimie — w ziele zwane zdravec). Główną rolę przy sprawowaniu obrządku pełni kobieta, najstarsza ze wszystkich, jakie są w danej rodzinie; w odpowiedniej chwili zbliża się ona do ogniska, skąd odmieciono popiół oraz gdzie wykopano małą jamkę, i zarzyna tam czarną kurę, tak aby krew ofiary spłynęła do jam ki; następnie dołek zostaje zalepiony gliną, a kurę pieką lub smażą. Pieką też kobiety ciasto. Zaczem przygotowuje się ucztę przy ogniu, przed którą najstarsza kobieta wylewa wino na ogień, mówiąc: „Raduj się, stopanie, wesel się chato!" i wraz z dwiema towarzyszkami zanosi na strych dla stopana część ofiarnej kury, kawałki pieczywa oraz trzy czary wina, co wszystko zostaje rozmieszczone po ciemnych kątach strychu z ponownem wezwaniem „Raduj się, stopanie, wesel się chato". Następuje w chacie uczta, podczas której staruszka błaga stopana o rosy, urodzaje, zdrowie, lekkie porody, ochronę owiec, bydła, niw i t. d- W dwa tygodnie po uroczystości stara kobieta sprawdza stan jadła, złożonego na strychu dla stopana, i jeśli okaże się, że jest napoczęte, ogromna radość ogarnia domowników. — Podobne obrządki odprawiają też Bułgarzy-mu- 5 6
Podobnie podczas uczt zadusznych rozściela tu i owdzie lud płn.-wschodnio-europejski ręcznik od okna do stołu, lub wywiesza za okno, traktując go najwidoczniej jako drogę czy też rodzaj chodnika dla dusz zmarłych.
Dosł. 'ten, kto ma dobre chęci5. 6 T. j. 'tłuścioch5.
* Będących zresztą tylko jedną z odmian duchów-patronów miejscowych (t."j.
duchów-patronów wsi, całych okolic i t. p.).
* Nazywają je też ogólniej: talasim.
SbNU, t. 14, r. 1897, str. 185—188; t. 28, r. 1914, str. 562—564; t. 34, r. 1920, str. 254—257.