1012 Moszyński: kultura ludowa słowian
i nie straciło na natężeniu do dni dzisiejszych. Nie ulega wątpliwości, że mamy tu przed sobą fakt nadzwyczajnie zajmujący, ale bliższe wglądanie weń leży oczywiście poza ramami tej książki. Z obowiązku też tylko napomknąć musimy o innym, od dawna dyskutowanym zagadnieniu, a mianowicie o kwestii odzwierciedlania się w tzw. narodowych tańcach oraz w sposobie ich wykonywania — psychicznych właściwości danych grup etnicznych. Na przykładzie dobrze zilustrował to przed pół wiekiem L. Berezin. „Spójrzcie — powiada on na Rosjanina, z pedantyczną dokładnością pląsającego przy dźwiękach harmonii „ruską" \ albo na Włocha tańczącego tarantellę przy towarzyszeniu mandoliny. Jakaż ogromna różnica! Człowiek, zupełnie nie znający charakteru obu tych narodów, będzie miał na podstawie ich tańców pojęcie o wielkim spokoju i obmyślaniu każdego ruchu, właściwych naszemu narodowi, a z drugiej strony o palącej namiętności południowego temperamentu Włocha". — Niestety, brak nam dotychczas dostatecznej ilości obiektywnych spostrzeżeń, które by pozwoliły zarówno na potwierdzenie przykładu Berezina, jak i na pomnożenie go innymi i wyprowadzenie z nich poważniejszych wniosków. Problemy te zresztą, aczkolwiek pociągające, bardzo są jeszcze w ogóle nieuchwytne i nieprędko będzie je można roztrząsać w sposób prawdziwie naukowy; jak w ogóle z pewnością nieprędko pojawi się dzieło naprawdę naukowe, traktujące syntetycznie porównawczą psychologię narodów na podstawie przejawów ich kultury. To, co nam dał swego czasu w tym zakresie np. A. Fouillee, jest zaledwie dość lekkim szkicem. Przejdźmy zatem lepiej do bardziej dostępnych stron sztuki choreograficznej.
714. Więc naprzód parę słów o, używanych przez Słowian, ogólnych nazwach dla ‘tańca’ i Tańczenia’. Starymi, ogólnosłowiańskimi terminami są tu, jak wiadomo, wyrazy plęs t, plęsati o etymologii niezupełnie pewnej, ale najprawdopodobiej nawiązującej do klaskania względnie do wydawania jakichś mn. lub w. klaszczących dźwięków. Dziś dotrwały one u ludu głównie na Rusi (u nas zachowały się np. w pieśniach). Na całej zresztą Białorusi ogromnie rozpowszechnione są zamiast poprzednich słowa skoki, skakać; u Słowian południowych — igra, igrati etc. (ob. tu jeszcze §§ 727 sq., 748 sq., gdzie napotkamy pospolite nazwy: choro, kolo). Poza tym dziś już nawet u Słowian wschodnich i bałkańskich na dużych obszarach używane są u ludu wyrazy odpowiadające naszym: taniec, tańcować; tańczyć, i pochodzące poprzez niemieckie Tanz, tan z en z języka francuskiego. Tu i owdzie (np. w Sławonii etc.) ostatnio wspomniane terminy określają tańce nowszego (dla Słowian) pochodzenia, przybyłe z Zachodu. 1
Skala, w jakiej układa się u Słowian ustosunkowanie się tańca do muzyki, jest nadzwyczajnie rozległa. Na jednym jej końcu znajdujemy zupełnie idealne dostosowanie ruchów tanecznych do rytmu wokalnego czy instrumentalnego akompaniamentu, na drugim zaś dużą niezależność tych pierwszych od drugiego. Tak przynajmniej wyglądają rzeczy w świetle opisów, kreślonych m. i. przez fachowych choreografów. A więc, dajmy na to, na Małorusi wieśniacy tańczący kozaka (hopaka) nie tylko ściśle stosują rytm pląsu do rytmu muzyki, ale poza tym „wyczuwają co ósmy takt, stanowiący koniec muzycznego okresu hopaka, i nawet podkreślają go specjalnym stuknięciem oraz mimiką, a podkreśliwszy w ten sposób przechodzą do nowego (tanecznego) kroku". Zupełnie odmiennie brzmią wiadomości podane przez niektórych innych świadków wiejskich pląsów. Możemy nie ufać niejakiemu A. M., autorowi zupełnie zresztą dobrego artykułu o Hucułach na Bukowinie (w „Przyjacielu Domowym" z r. 1853), gdy mówi, że owi Huculi „podczas tańca śpiewają różne pieśni, przy czym o muzykalnej zgodzie nie myśleć, gdyż podług innego taktu grają, podług innego skaczą, a znów podług innego śpiewają". Również można by posądzić o nieścisłość Rowińskiego, kiedy twierdzi, że pląsy czarnogórskie wykonywane są czasami przy akompaniamencie pieśni zupełnie nie tanecznych. Ale nie podobna nie wierzyć fachowej choreografce L. Janković, piszącej o kobiecych (co prawda bardzo powolnych) korowodach z okolic Kosowa w Serbii, że „rytm i takt ich pląsu wykazuje chwiejność i niejednostajność, co nie zgadza się stale z rytmem i taktem melodii". W zgodzie z tym pozostaje świadectwo znanego i bardzo zasłużonego melografa L. Kuby odnośnie do Dalmacji, że ani wtedy, gdy się tańczy pod śpiew, ani gdy się pląsa pod di ple (ob. § 827), nie ma pomiędzy miarą czasową muzyki a takąż miarą tańca żadnego związku1. Tancerze mogą się na przykład całkiem dobrze poruszać w sześcioćwierciowym takcie, podczas gdy grajek przygrywa im skoczne melodie w takcie dwućwierciowym. Wedle Kuby miałoby to być zjawisko niezrozumiałe i, o ile mu wiadomo, osamotnione. Ani w Chorwacji, ani w Sławonii, ani też w Czar-nogórzu autor nasz tego nie zauważył.
Całkiem inaczej przedstawiają się podobne, biorąc zewnętrznie, zjawiska u naszych górali. Rytm taneczny bynajmniej nie wykazuje tu niemrawej ehwiejności, jak w tańcach kobiecych z okolic Kosowa, lecz toczy się aż nazbyt wartko i zdecydowanie przed siebie; ale 2
Jest to taniec zwany inaczej „trepakiem" i należący do typu kozaka.
Wiadomość tę można by uzupełnić informacją o kole czyli korowodzie za-chodnio-bałkańskim podaną u H. Riemanna: „Kolo — Tanz der Serbokroaten, der begleitende Gesang auch von Instrumenten begleitet, wobei — wenigstens in Dal-matien — der Gesang vielfach in keiner Beziehung zu Instrumentenspiel steht* (Musik-Lexicon 11 wyd., r. 1929, s. 926). Nie wykluczone zresztą, że Riemann opiera się tu na danych Kuby.