1054 TC. MOSZYŃSKIKULTURA LUT)OW .\ SŁOWIAN
wdzięcząc to należy cennej rozprawce znanego nam już z cytat w § 603 i i. V. Verchovyńca (Teorija narodńoho ukrainśkoho tanka, wyd. 2, Połtawa, r. 1920). Jak widać z niej, ruchy powyższe są bardzo urozmaicone. Oprócz przysiadów, wyrzutów nóg w przód i na boki, potężnych skoków, przypisywanych małoruskim tańcom przez Łopuchova, znajdujemy tu cały szereg kroków mniej może uderzających czy efektownych, ale niemniej ciekawych pod względem etnograficznym. Odsyłając po szczegóły do pracy Verchovyńca, ograniczę się do podania kilkunastu ilustracji (ob. fig. 237), obrazujących ważniejsze ruchy kozaka wzgl. hopaka (wszystkich „kroków" ma być ponoć w tym tańcu około czterdziestu).
Wiele ruchów właściwych kozakowi powtarza się m. i. na Polesiu i na rdzennej Białorusi. Jako przykład pląsów poleskich tego typu weźmy taniec zwany lavónicha albo kazaćók w takcie 2jit. tak jak go widziałem w r. 1932 odtańczony przez kobietę (- - stąd brak w nim było przysiadów —) we wsi Chorostowie. — Naprzód tancerka, trzymając w tyle (w pasie) założone na siebie ręce, wykonuje — raczej nieco na piętach niż na palcach — następujące kroki: prawa noga stąpa naprzód i staje tuż przed lewą, dotykając jej palców piętą; ta sama noga wraca w prawo w tył, zaś lewa stąpa naprzód; lewa wraca w tył, a prawa stąpa naprzód itd.; po pewnym czasie-temat ulega lekkiej zmianie: kroki są co prawda ciągle jeszcze te same, ale wykonuje się je w podskokach. Zauważyć przy tym należy, że zamiast stawiać nogę przed nogę dostawiają też (bez porządku) piętę z boku do palców. Po upływie kilkunastu chwil temat odmienia się gruntowniej: nogi wykonywują mianowicie rozkrok, po czym wracają do siebie, tak że prawa znajduje się za lewą; następuje nowy rozkrok i powrót nóg do siebie w ten sposób, iż lewa staje za prawą. Przetańczywszy pewną ilość taktów na taką modłę, tancerka zmienia ruchy po raz czwrarty: to lewa, to — na przemian — prawa stopa podnosi się w przód do góry i wraca na ziemię, a przy jej stawianiu druga noga unosi się nieco w tył. I to jednak urozmaicenie tańca nie trwa długo; wnet następuje piąta odmiana: noga prawa stąpa przed siebie w bok na piętę, a zaraz później w tył w bok na pałce, po czym to samo wykonuje noga lewa, później znów prawa itd. na przemian (porówn. tu fig. 237 8 i 7). Szósty temat polega na wybijaniu stóp z boku, nieco podobnie jak to czynią nasi górale: odsunięta w bok noga prawa wraca, uderza w lewą i wybija ją w lewo, a sama staje, by za sekundę przyjąć uderzenie od wracającej nogi lewej itd. Siódmy i ostatni z widzianych przeze mnie tematów przypomina kroki niektórych zabaw dziecinnych: trzymając ciągle stopy przy sobie, tancerka cofa się w ptasich podskokach w tył, obracając obie pięty razem to skośnie w prawo, to skośnie w lewo.
735. W Polsce rdzennej zachowało się, poza przyjętym z Kusi kozakiem, bardzo mało tańców nie korowodowych, zdradzających w swym całokształcie archaiczne tradycje. Ja przynajmniej oprócz pląsów góralskich nie znam żadnych innych, które by tu można bez wahania wymienić. Nie wykluczone jednak, że zbyt słabo orientuję się w naszym materiale choreograficznym, zachowanym być może jeszcze w tradycji wiekowych wieśniaków.
Śród pląsów polskich górali w Tatrach należy wyróżnić dwa: tzw. góralski w ściślejszym znaczeniu słowa oraz zbójnicki. Ten ostatni już znamy (§§ 730 sq.): obecnie zajmiemy się pierwszym, Oto, co o nim powiada S. Witkiewicz; „Tam... w ciasnym szałasie, lub na wąskim brzeżku skalnym powstał ów taniec góralski drobny1, który szerokość, zamaszystość i posu-wistość ruchów zastępuje ich szybkością: — jest to największe rozwinięcie siły rzutu w jak najmniejszej przestrzeni. — Chłopak tańczący z dziewczyną w krótkim lecz wściekłym momencie szału przedstawiają całą historię miłości. Zalecanki ptaków, tokowanie głuchani, kołowanie gołębia koło gołębicy są zupełnie podobne do ich tańca. — Dziewczyna drobnymi krokami, obojętna, sztywna, biega z końca w koniec, umykając przed chłopakiem, który ze spuszczoną głową, zgięty, tupie, trzęsie się, kołuje, szamoce jak wściekły, zataczając koło niej małe kręgi, klaszcząc w ręce lub wyciągając je do niej; w końcu dziewczyna oddaje się, wtedy chłopiec wylatuje, jak wystrzelony w powietrze i oboje w gwałtownym ruchu rzucają się sobie w objęcia. Nic nie może iść w porównanie z siłą, namiętnością i zaciekłością tego romansu wypowiedzianego tańcem" (Na przełęczy, r. 1891, s. 97; wyd. 2, r. 1906, s. 121 sq.: cf. też fig. 240).
Inaczej a w każdym razie znacznie obiektywniej i chłodniej opisuje w r. 1883 Jan Kleczyński ten „odrębny rodzaj tańca, skła-
D rob ny m w ściślejszym znaczeniu słowa nazywa się druga wzgl. końcowa część tańców góralskiego i zbójnickiego wykonywana w bardzo żywym tempie (dochodzącym do 192 M. M. na J).