14:88 K. MOSZYŃSKI: KULTURA ludowa słowian
licy m. Malko Tarnovsko). Bóg i czart występują tu jako pasterze; pierwszy przygrywając na piszczałce pasie owce; drugi gra na dudach i pasie kozy. Przegrawszy zakład z Bogiem o to, kto lepiej ukryje swoje muzyczne narzędzie, czart postanawia się zemścić i robi w tym celu wilka z drzewa, którego jednakowoż dopiero Bóg musi obdarzyć życiem. Poszczute zwierzę rzuca się na czarta, ukrytego na niskim drzewie; demon ucieka wyżej, ale wilk mimo to kaleczy go w prawe kolano, powodując okulawienie1. — Jak widzimy, mit ten z jednej strony blisko dotyka prastarego, kosmopolitycznego motywu demona rannego w nogę (wzgl. demona kulawego §§ 507 sq.); z drugiej z pewnością nie jest bez związku z szeroko rozpowszechnionym u Słowian wierzeniem w napadanie wilków na demony (wiły, czarty) i w tępienie tych ostatnich przez pierwsze (cf. § 466); przede wszystkim jednak kontynuuje pospolitą w Europie opowieść o stworzeniu wilka przez czarta2; u Słowian północnych dołączyło się do tego wszystkiego jeszcze mityczne objaśnienie czerwonego zabarwienia olchowego drewna.
Należy żałować, że legendy i podania słowiańskie nie zostały dotychczas szczegóiowo opracowane przez filologa, posiadającego gruntowną znajomość średniowiecznego i dawniejszego piśmiennictwa. Etnograf bowiem z samej natury rzeczy nie może się zagłębiać w podobne studia; zaś dopóty, dopóki nie ma prac syntetycznych, przygotowanych przez filologów, może on operować jedynie materiałem ściśle etnograficznym, co oczywiście w danym wypadku — jak i w wielu innych, gdy chodzi zwłaszcza o literaturę ustną — bynajmniej nie jest wystarczające. Tylko niektóre z kosmogonicznych mitów słowiańskich {potrącających m. i. i o wątek kosmogonicznego jaja) znalazły większą łaskę w oczach badaczy i o nich posiadamy już pewne ogólniejsze pojęcie3. W trakcie badań nad podobnymi powieściami okazało się, iż w znacznej mierze rozchodziły się one nie tylko na drodze ustnej tradycji, wędrującej z kraju do kraju, lecz również dzięki (apokryficznym, sekciarskim i innym) źródłom pisanym.
Z mitów o zasięgach bardzo rozległych, daleko wykraczających poza Słowiańszczyznę, spotykamy u Słowian na przykład bardzo pospolite fantastyczne opowieści na temat plam księżycowych. Księżyc występuje też niekiedy w jakimś mitycznym związku z zającem; tak że, dajmy na to, dzieci wielkoruskie wprost zwą go w piosence zającem, gdy ujrzą wieczorem, jak wschodzi zza lasu łub wzgórza (Z a-j ac meśac | Gde był? V leśe itd.4); w Polsce (w zachodnich Karpatach) słyszymy znów, że nasz satelita schodził ongi na Ziemię i rozpalał tu ogień etc. Ziemia opiera się według różnych mitycznych wersji na jakiejś rybie czy wielorybie albo na trzech rybach, bądź też na rogach byka (ob. § 25); niebo — nie tylko na słupie, goździu, wrzecionie itp. (§ 6), lecz również — co najmniej zdaniem Rusinów podolskich w powiecie brzeżańskim - na kurzych nogach5 6, niczym •ów korowaj weselny, widziany przed laty przez Glogera we wsi Giełczyn nad Narwią, do którego „szczególniejszą świętość przywiązywano"s. Z licznych wzmianek w literaturze ustnej Słowian znamy też — już nie jako mit, lecz jako mityczny motyw — rajskie drzewo „cienkie a wysokie z liściem szerokim", mitycznego ptaka, siedzącego na wierzchołku owego drzewa, równie mityczny poniekąd biały kamień itd., itd. Wszystko to wątki liczące swój wiek na tysiące lat, a wędrówki swoje na wiele setek mil.
Tylko mity o końcu świata nie cieszą się bodaj, o ile mi wiadomo, powodzeniem u Słowian. Skąpe i rzadko po wsiach słowiańskich napotykane o nim wieści ani się dadzą porównać z obrazami płomiennej fantazji, snutymi na ten temat przez niektóre ludy azjatyckie. Przecież — gdyby chodziło o przykład — u takich, powiedzmy, Ałtajców, zapisał V. Radłov (W. Radloff) mit, wedle którego, gdy świat się będzie kończył, czarna ziemia zapłonie i zadrży, źródła spłyną krwią, góry obrócą się, urwiska runą, niebo trząść się będzie i poruszać, a morze wzbije fale i obnaży dno; tam na dziewięciu miejscach rozpęknie dziewięć czarnych kamieni i z nich wyłoni się dziewięć skrzyń, a z tych skrzyń — dziewięciu mężów na żelaznych koniach; u przednich nóg koni będą miecze; ogon ich będzie zaopatrzony w oszczep; niszczyć będą wszystko, a ludy nie zaznają spokoju; słońce i księżyc stracą blask; drzewa zostaną wyrwane z ko-Tzeniami... i tak dalej, i tak dalej snuje się to groźne majaczenie, niczym wizja apokaliptyczna. Na ziemiach słowiańskich nie znajdujemy nic, co by choć w części je przypominało, a przynajmniej ja nie znam dotychczas nic podobnego. Zresztą w ogóle nie tylko, jak wiadomo, północno-,' lecz również środkowo- i południowo-azjatycka twórczość ustna ogromnie góruje nad słowiańską pod względem swoistego bogactwa wyobraźni. Zbliża się zaś pod tym względem raczej do twórczości Finów europejskich.
Period, spisanie na BSlgarskoto Kniżovno Druźestvo v Sr&dec t. 7, r. 1890, s. 579. Zapis bułgarski wskazuje, że mit znany jest z pewnością szerzej na Bałkanach.
Ob. np. O. Dahnhardt, Natursagen, t. 1, r. 1907, s. 147—53.
Cf. m. i. A. Vesełovskij, Dualistićeskija poverija o mirozdanii. Sbornik otde-lenija russk. jazyka i słovesnosti Imp. Akademii Nauk t. 46, s. 1—116 (oraz EO, r. 1890, nr 2, s. 32—48); H. Machał, Nakres s!ovanskeho bajeslovi, r. 1891, s. 3—12;
Trudy Etn. Otd. Imp. Obśćestva Ljubitelej Estestvoznanija, Antropologii i Etnografii t. 4, r. 1877, s. 111.
8 Zapisał F. Osowski ok. r. 1932. Porówn. tu M. Federowski, Lud białoruski, t. 1, r. 1897, s. 163 nr 493 („świat... na kurzej nodze stoi").
Pruski, Obchody weselne, r. 1869, s. 153.