68 Argument na rzecz indeterminizmu
nudzą, podobnie jak nudzą mnie rozważania, czy Mozart lub ktoś inny mógł stworzyć to dzieło inaczej. Interesuje mnie świat faktów i chociaż od czasów Schlicka (który pod wpływem Wittgensteina wprowadził do tej dziedziny analizę znaczeń słów) zaczęto powszechnie uważać, że nawet Hume zajmował się analizą znaczeń słów, jest to w moim przekonaniu nieporozumienie1 2. Nie wątpię, że Hume interesował się także strukturą świata i że rozwiązywał werbalne nieporozumienia tylko tam, gdzie uznawał je za przeszkodę w rozumieniu świata.
Interesuje mnie zatem rzekoma przewidywalność unikalnych osiągnięć; uważam bowiem, że ich przewidywalność jest skrajnie niewiarygodna. Jest to jedno z tych zagadnień, spośród których kilka wyliczyłem w podrozdziale 9; w odniesieniu do tych problemów obowiązek dowodu spoczywa na determiniście.
Nie wystarczy jednak zrzucić na deterministę obowiązek dostarczenia argumentów dla poparcia tak często powtarzanych twierdzeń, które mnie wydają się szaleńcze i na rzecz których nie przedstawiono nigdy żadnych dobrych argumentów. Są za to argumenty filozoficzne - po części logiczne, a po części metafizyczne - przeciwko determinizmówi. Argumenty te wiele lat temu przekonały mnie o słabości deter-minizmu „naukowego”3.
Nasze teorie naukowe pojmuję jako ludzkie twory - sieci, które wymyślamy po to, aby pochwycić w nie świat*. Różnią się one naturalnie od tworów poetów, a nawet od wynalazków technologicznych. Teorie nie są tylko instrumentami. Naszym celem jest prawda: sprawdzamy nasze teorie w nadziei wyeliminowania tych, które nie są prawdziwe. Postępując w ten sposób, mamy szansę na sukces w udoskonaleniu tych teorii - nawet jako instrumentów. Możemy tworzyć sieci coraz lepiej dostosowane do łowienia naszej ryby, realnego świata. Nigdy jednak nie będą one instrumentami spełniającymi bez zarzutu swój cel. Są one racjonalnymi sieciami, które zrobiliśmy sami i których nie należy mylić z zupełną reprezentacją realnego świata we wszystkich jego aspektach; nie wolno nam tak sądzić nawet wtedy, gdy teorie te są bardzo udane, ani nawet wtedy, gdy wydają się stanowić znakomite przybliżenia do rzeczywistości4.
Jeżeli będziemy zawsze pamiętać, że nasze teorie są naszym dziełem, że jesteśmy omylni oraz że nasze teorie odzwierciedlają naszą omylność, wówczas poweźmiemy wątpliwość, czy ogólne cechy naszych teorii, takie jak ich prostota czy ich prima facie deterministyczny charakter, odpowiadają cechom realnego świata.
Mam tu na myśli rzecz następującą: jeżeli poddaliśmy sprawdzaniu zdanie typu: „Wszystkie psy mają ogony”, i zdanie to przeszło z powodzeniem testy, to wówczas być może wszystkie psy (albo koty) rzeczywiście mają ogony, albo w przybliżeniu wszystkie. Byłoby jednak błędem na podstawie faktu, że takie uogólnione zdanie podmiotowo-orzecz-nikowe w miarę poprawnie opisuje świat, albo nawet z faktu, że jest prawdziwe, wnioskować, że świat ma strukturę pod-miotowo-orzecznikową albo że składa się z substancji obdarzonych pewnymi własnościami. Podobnie sukces eksplana-cyjny, a nawet prawdziwość prostych zdań czy twierdzeń matematycznych lub też prostych zdań języka angielskiego nie powinny nas skłaniać do formułowania wniosku, że świat jest zasadniczo prosty, matematyczny czy brytyjski5. Wszystkie te wnioski faktycznie miały w swoim czasie filozoficznych czy innych zwolenników, ale chwila zastanowienia ujawnia, że nie ma wielu powodów do ich akceptacji. Znany
{Por. Ludwig Wittgenstein, Traktat logiczno-filozoficzny, 6.341 i 6.342. Zapewne właśnie ze względu na uderzającą zbieżność zaproponowanej tu przez Poppera metafory sieci oraz niektórych idei Wittgensteina, Popper, który zawsze miał bardzo negatywną opinie o pracy filozoficznej Wittgensteina, wyrażał się dosyć pozytywnie o Traktacie Wittgensteina i potępiał jego późniejszą filozofię. Por. rozmowę z Popperem pt. Przyszłość jest otwarta w: Adam Chmielewski, Filozofia Poppera. Analiza krytyczna, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995, s. 240.)
Por. zwłaszcza książkę Schlicka Fragen der Ethik, 1930, rozdz. VII, § j, s. 105 i nast.
Tak się składa, że mój pierwszy opublikowany esej (pt: Ober die Stellung des Lehrers z.u Schule und Schiller, w: Schulreform, 4, 1925, ss. 204-208) był poświęcony zasadniczo temu samemu argumentowi, który rozwijam tutaj poniżej.
Por. J. von Neumann i H. H. Goldstine, Numericał Iwerting..., op. cii., s. 1024: „Jest... to... ściśle związane ze spostrzeżeniem metodologicznym, że formuły matematyczne z konieczności reprezentują tylko (mniej lub bardziej wyraźnie sformułowaną) teorię pewnej fazy (lub aspektu) rzeczywistości, a nie rzeczywistość samą”.
Por. mój artykuł Czym jest dialektyka?, ,,Mind?\ 49, N. S., s. 414, zwł. s. 420; przedrukowany w Conjectures and Refutations, ss. 312-335, zwł. s. 330.