412 Magia, nauka i religia
cji i poczucie większej jednostkowej siły nie ograniczają się bynajmniej do sytuacji zgromadzenia czy tłumu. Kochanek w obecności swojej umiłowanej, śmiały poszukiwacz przygód pokonujący strach w obliczu rzeczywistego niebezpieczeństwa, myśliwy w starciu z dzikim zwierzem, rzemieślnik tworzący arcydzieło będą się czuć odmienieni, podniesieni na duchu, wyposażeni w siły wyższe bez względu na to, czy będą dzicy, czy cywilizowani. I bez wątpienia wiele z tych samotnych doświadczeń, kiedy człowiek przeczuwa śmierć, przeżywa mękę niepokoju, egzaltację szczęściem, rodzi wiele religijnego natchnienia. Choć większość ceremonii ma charakter publiczny, duża część religijnego objawienia występuje w samotności.
Z drugiej strony w społeczeństwach pierwotnych istnieje wiele działań zbiorowych, które charakteryzują się takim samym stopniem podniecenia i namiętności, jak każda ceremonia religijna, nie mają one jednak żadnego zabarwienia religijnego. Jak zaobserwowałem w Melanezji, pracy zbiorowej w ogrodach, kiedy łudzi ogarnia chęć współzawodnictwa i zapał do pracy, kiedy śpiewają rytmiczne pieśni, wydają okrzyki radości i rzucają wezwanie do rywalizacji, towarzyszy duży ładunek „zbiorowej ekscytacji”. Jest ona jednak całkowicie świecka, a społeczność, która „uzewnętrznia się” przy takich czy innych publicznych zdarzeniach, nie zyskuje majestatu świętości ani boskiego wyglądu. Bitwa, regaty żeglarskie, wielkie spotkanie plemienne w celach handlowych, australijskie świeckie pokrzepienie, wioskowa bijatyka — to zarówno ze społecznego, jak i psychologicznego punktu widzenia przede wszystkim przykłady ekscytacji tłumu. Ale przy żadnej z tych okazji nie rodzi się religia. Tak więc zbiorowe i religijne, choć zderzają się ze sobą, nie są wcale współmierne. Genezy wielu wierzeń i religijnego natchnienia trzeba szukać w samotnych doświadczeniach człowieka, natomiast wiele zgromadzeń i ekscytacji nie ma ani religijnego znaczenia, ani religijnych konsekwencji.
Gdybyśmy jeszcze bardziej rozszerzyli definicję „społeczeństwa” i uznali je za stałą, trwającą dzięki tradycji i kulturze całość, w której każda kolejna generacja rodzi się z poprzedniej i jest kształtowana na jej podobieństwo przez społeczne dziedzictwo cywilizacji — czyż nie moglibyśmy wówczas uznać Społeczeństwa za prototyp Pana Boga? Ale nawet w takiej sytuacji fakty z życia ludzi pierwotnych będą przeczyć tej teorii. Tradycja zawiera bowiem całokształt norm i obyczajów społecznych, zasad sztuki i wiedzy, zakazy, zalecenia, legendy i mity i tylko część z nich ma charakter religijny, reszta jest całkowicie świecka. Jak dowiedzieliśmy się z drugiej części tego eseju, empiryczna i racjonalna wiedza człowieka pierwotnego o przyrodzie, która jest podstawą jego sztuki i rzemiosła, jego przedsięwzięć ekonomicznych i możliwości budowlanych, tworzy autonomiczną sferę w ramach tradycji społecznej. Społeczeństwo jako stróż tradycji świeckiej, stróż profanum, nie może być zasadą religijną ani bóstwem, gdyż miejscem tego bóstwa jest wyłącznie sfera sacrum. Ponadto stwierdziliśmy, że jednym z głównych zadań religii pierwotnej, zwłaszcza w ceremoniach inicjacyjnych i misteriach plemiennych, jest uświęcenie religijnej części tradycji. Jest więc jasne, że religia nie może czerpać całej swojej świętości ze źródła, które jest uświęcone właśnie przez religię.
Właściwie tylko zręczna gra słów i dwutorowa sofistyka argumentacji pozwalają na utożsamienie „społeczeństwa” z tym, co Boskie czy Święte. Jeśli rzeczywiście postawimy znak równości między społecznym i moralnym, jeśli rozszerzymy to pojęcie tak, że obejmie wszelkie wierzenia, zasady postępowania, wszelkie nakazy sumienia, jeśli uosobimy Siłę Moralną i uznamy ją za Duszę Zbiorową, to nie będzie nam trzeba wielkich umiejętności dialektycznych, by obronić tezę, która Społeczeństwo utożsamia z Panem Bogiem. Ponieważ jednak zasady moralne stanowią tylko część tradycyjnego dziedzictwa człowieka, ponieważ moralność nie jest tożsama z Mocą Istnienia, z której zgodnie z przekonaniem wyrasta, ponieważ, wreszcie, metafizyczne pojęcie „Dusza Zbiorowa” jest bezużyteczne dla antropologii, musimy odrzucić socjologiczną teorię religii.
Podsumowując, nie da się zaakceptować poglądów Durkheima i przedstawicieli jego szkoły. Po pierwsze w społeczeństwach pierwotnych religia w znacznym stopniu wypływa ze źródeł czysto indywidualnych. Po drugie społeczeństwo jako tłum nie zawsze