WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU
Im|>| wiadomości. Wyspiański prowadzi akcję równolegle-przyspiesza lin r i,nuć niepokoju Maryi i Chłopickiego i powstrzymuje pojawienie
k|i,.....i-kiwanego żołnierza z raportem. Najpierw długo przygotowuje
|ugi» wejście - Młody Oficer obserwujący przez okno okolicę kilkakrotni! /.ipowiada: „Żołnierz idzie" (w. 249), „Właśnie wchodzi w dziedzi-ini i " (w. 279) i w końcu następuje rozciągnięty do granic możliwości w i' i s następny (280), rozbity na cztery repliki:
CHŁOPICKI
Sam jeden szeregowiec — ?
MŁODY OFICER Tak...
CHŁOPICKI
Nie mój.
MŁODY OFICER
Już wchodzi.
„Nie mój", bo ze znajdującej się na straconym posterunku dywizji Ży-mirskiego. Wchodzi jak posłaniec w klasycznym dramacie. Ale Wyspiański po mistrzowsku zawiesza schemat klasycznej kompozycji, posługuje się okrutnym kontrastem. Zamiast relacji posłańca słychać jak Chór śpiewa optymistyczny refren Warszawianki. Posłaniec milczy, cała kulminacyjna scena dramatu rozgrywa się w ciszy, podzielona na dwa takty, sprowadzona do jego dwu gestów. Przy akompaniamencie pieśni zagrzewającej do boju żołnierz podchodzi do Chłopickiego i podaje mu raport o utracie posterunku. Nie odchodzi, po chwili podaje następny pakiecik, maleńki, taki, który można ukryć w dłoni.
W zamkniętą przestrzeń salonu dosłownie wdziera się świat zewnętrzny - Stary Wiarus „wchodzi zbłocony, schlapany, oprószony śniegiem" (s. 187), wraz z nim przenika do salonu śmierć, staje się namacalnie obecna:
żołnierz, jak być miało, przynosi raport tylko... i to, co się stało -już - jakże straszny smutek w oczach niesie...
(Marya, w. 307-309)
I postaci zgromadzone na scenie, i widzowie zostają skonfrontowani z klęską i śmiercią. Wtargnięcie świata zewnętrznego radykalnie odmienia przebieg konfliktu, narasta napięcie między protagonistami dramatu. Nie chodzi już o losy bitwy toczącej się za oknami, tylko o postawę tych, którzy osobiście dotknięci klęską uzyskują nową świadomość własnej winy i odpowiedzialności. Widzowie przestali być obserwatorami kolejnej dyskusji o przyczynach upadku powstania listopadowego, stali się świadkami dramatu osób poddanych gwałtownemu przyspieszeniu historii.
Dalej akcję prowadzi pieśń śpiewana przez Chór. To ona zmusza Chłopickiego do zerwania z pozą, do rachunku sumienia. W dialog z ostatnimi wersetami śpiewanej Warszawianki: „dziś - o matko, kto polęże, na twym łonie będzie spał" (w. 348-349), zza okna włącza się trąbka, wzywająca wojsko do wymarszu. Akcja zaczyna się toczyć na dwu biegunach - „wszyscy rzucają się ku oknom; parę osób wychodzi" (s. 190). Uwaga wraca na pole bitwy. Także uwaga widzów, choć napięcie na scenie nabiera ogromnej intensywności. W stronę publiczności patrzą tylko „nieporuszeni" Chłopicki i Marya, połączeni otwartym konfliktem. Marya nie ma już złudzeń i gwałtownie oskarża generała o wysyłanie żołnierzy na pewną śmierć. Chłopicki i Marya zostali w salonie „nieporuszeni", bo, podobnie jak widzowie dramatu Wyspiańskiego, oboje znają już losy walki. Marya w proroczym widzeniu wieszczy przyszłą klęskę, klęskę nie tylko tej pojedynczej bitwy, która właśnie się toczy:
Zwycięstwo gram, a słowa moje kłamią!
Ginąć będą, padać od kul
szeregi za szeregami;
przed oczyma je widzę pokotem
(w. 383-387)
Hasła do wymarszu, docierające z zewnątrz, ponaglają generała, „głos nieszczęścia" go zatrzymuje. Chłopicki gwałtownie odrywa się od złowieszczej przyszłości, od kasandrycznych proroctw Maryi, od tego, co za oknami. Zwraca się do środka salonu. Chce czerpać siłę ze wspomnienia chwalebnej przeszłości pod wielkim wodzem. Stojące w empirowym wnętrzu marmurowe popiersie Napoleona wybiera jako partnera dialogu, do niego kieruje swoje przemówienie. Popiersie nie może jednak przywrócić wiary w szanse powodzenia, Napoleon jest już tylko martwym wodzem odległej przeszłości. Ironia dziejów sięga głębiej: „Dziś Francja piosnkę nam przyseła,/ harmonią dźwięków wyrazy kraszone"