CCI2012050419

CCI2012050419



8 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU

wodnią, że są profesjonalistami wielkiej klasy, mogą zaimprowizować świetną etiudę na zadany temat.

Scena jest ukośnie zamknięta wielką lustrzaną płaszczyzną - przy niej lampki i stoliki garderoby. Jesteśmy więc w teatrze, też na zapleczu sceny. Dopiero trwa próba, aktorzy sprawdzają różne pomysły. Nic jeszcze nie jest gotowe. Propozycja Konrada zderza się z szablonem teatralnych sposobów i z szablonem myślenia o współczesności. W pomysłach aktorów łatwo rozpoznać dzisiejsze grupowe, sterowane demagogią zachowania - wykpione, ale i pełne samozadowolenia, odbijające się w wielkim lustrze sceny. Ubrana w kostium szablonu karykatura Polski współczesnej nikogo nie zadowala. Niezupełnie wiadomo, czy to polska rzeczywistość jest tak płaska jak karykatura, czy tylko teatr nie umie pokazać nic więcej niż schematyczną zewnętrzność póz i min. I dla samych aktorów są one zbyt proste i oczywiste. Szybko je porzucają, teatr znika przysłonięty szarą zasłoną, przed nią stoi ławka długa na całą szerokość sceny. Spektakl zmienia się w gorączkową rozmowę brzmiącą mocno i bardzo współcześnie. Zderzą się w niej dwie postawy - Konrada usiłującego bronić powagi i czystości wypowiadanych słów, utożsamiającego się z tym, co mówi, traktującego dialog jako proces docierania do prawdy i jego partnerów, dla których słowa są elementem gry, strategii, prowokacji, dystansujących się od wypowiadanych zdań. Banalnych ideologów z pierwszej części przedstawienia zastąpili sceptyczni rezonerzy łatwo znajdujący kontrargument dla każdej próby nazwania istoty rzeczy.

W scenie z Maskami - precyzyjnie prowadzonej przez aktorów wygrywających całą gamę najróżniejszych tonacji - Konrad jest coraz ściślej osaczony, rozpaczliwie się broni, gubi wątki, rwie mu się myśl. Jest bezradny, bo nie ucieka się do żadnych retorycznych sztuczek. Z całą naiwnością próbuje rozmawiać o prawdzie z tymi, którzy delektują się słowną szermierką. Siła przekonania okaże się największą słabością Konrada, obnaży całą jego bezbronność tam, gdzie słowa traktowane są jak oręż w walce. Znużony do ostatka odnajdzie domowe ciepło w kolędzie, tej samej, którą w Hamlecie Grzegorzewskiego śpiewała żona choremu Wyspiańskiemu.1 Tym razem w scenerii Bożego Narodzenia śpiewa ją Dorota Segda, siedząca przy kołysce z dzieckiem w ramionach. Ale Dorota Segda jest równocześnie Hestią, tak samo jak u Wyspiańskiego niejednoznaczną. Przy niej Konrad odnajdzie też namiętność miłości, która pchnie go znów do działania. Tylko że terenem jego działania jest sztuka, wraca więc do teatru, gdzie karykaturę zastąpił już patos, pozę potraktowano serio. Podejmując tę grę Konrad zgadza się na pustkę szablonowego gestu triumfu, gestu bez żadnego realnego znaczenia. Taki teatr demonstruje całą swoją powierzchowność i bezradność, uwydatnione jałową goryczą, z jaką podsumuje swoją twórczą drogę Stary Aktor - Jerzy Trela, co w tym teatrze nabiera oczywiście dodatkowych znaczeń.2

Bezsilny Konrad pod bocznym filarem sceny osuwa się na podłogę i zamierającym głosem prowadzi swój dialog z Eryniami - wychodzą z zapadni i przesuwają się przed nim jak cienie czarno ubranych kolegów, którzy właśnie wyszli z teatru. Reżyser bez większego przekonania, starannie recytując didaskalia Wyspiańskiego, zapowie przyszły lot uwolnionego z teatru bohatera. Przez otwarte okno wdzierają się odgłosy życia z Placu Szczepańskiego, ale wiemy dobrze, że w taki sposób sztuka teatru nie wkroczy w świat. A jednak, coraz szczelniej osaczana przez rzeczywistość, która gra w słowa, przerzuca się zdaniami, zamazuje sensy, sztuka zostanie dla świata tym, czym Konrad był dla swoich kolegów - przypominaniem o odpowiedzialności za to, co i jak się mówi. Mikołaj Grabowski pokazał przedstawienie o pomieszaniu języków, które obezwładnia teatr i pokonuje pojedynczego człowieka.

1

Teatr Narodowy w Warszawie, Hamlet Stanisława Wyspiańskiego, adaptacja tekstu, reżyseria i scenografia: Jerzy Grzegorzewski, kostiumy: Barbara Hanicka, muzyka: Stanisław Radwan, premiera 28 września 2003.

2

J. Trela grat Konrada w przedstawieniu Konrada Swinarskiego, opis przedstawienia zob. J. Walaszek, Konrad Swinarski i jego krakowskie inscenizacje. Warszawa 1991.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CCI2012050401 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU ną rzeczywistością i z innymi ludźmi. I powinien spotk
CCI2012050402 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU /.iłożenie tej dekoracji jest niewątpliwie realistyczn
CCI2012050403 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU Im
CCI2012050404 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU (w. 477-478). Dialog z posągiem odsłania prawdziwy dra
CCI2012050405 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU HłftiKkl włącza swoich widzów w akcję przedstawienia,
CCI2012050406 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU
CCI2012050407 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU lutnym procesem pokonywania przeszkód, rozbijania gęst
CCI2012050408 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU W bezpośrednim starciu Konrad pokonuje Geniusza. Jego
CCI2012050409 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU li«11<*m ; trwanie i przemijanie.9 Problem teatru z
CCI2012050410 o WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU u.i rola teatru — granica między życiem i śmiercią,
CCI2012050413 86 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU ga na tym, że aby oczyścić Mickiewicza z deformacji
CCI2012050416 92 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU aktów i ich tematy są analogiczne. Akt pierwszy - b
CCI2012050411 112 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU na. Gdyby jednak zmienić imiona mówiących, zacytow
CCI2012050412 84 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU Zanim jeszcze Konrad podjął swoje zmagania z Maskam
CCI2012050414 88 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU Wyspiański jest więc bardziej sceptyczny niż jego r
CCI2012050415 90 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU Przytoczony dialog jakby klamrą domyka pierwsze pol
CCI2012050417 94 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU — oślepiony, kąsany przez węże wódz z mieczem w dło
CCI2012050418 96 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU ra. I dopiero całkowite, wydawałoby się, odsłonięci

więcej podobnych podstron