84 WYSPIAŃSKI W LABIRYNCIE TEATRU
Zanim jeszcze Konrad podjął swoje zmagania z Maskami, spotkaliśmy się z jego karykaturą, co nie znaczy, że Wyspiański w ten sposób dezawuuje dramat swego bohatera. Chodzi raczej o zdecydowane wydobycie natury tego dramatu, który polega przecież głównie na stosunku do słów.
Następujący później monolog Samotnika zabrzmi więc jak grafo-mański komentarz do Wielkiej Improwizacji, komentarz wypowiadany przez kogoś, kto uważa się za jej bohatera. Żeby nie było wątpliwości, na poziomie fabuły wszystko się zgadza: Samotnik tak opowiada o tym, co się z nim dzieje: „Szatani śmieją się na dnie..." (I, w. 859); „Rozpocznę z Bogiem bój./ Anioły płaczą w skardze, łzach..." (I, w. 865-866). Przedrzeźniające go Echo na rozpaczliwe przecież, choć patetyczne pytanie:
Ja tajemnica. - Jakże zwać,
by moją przestrzec brać?---
Jak ująć duszę mą w litery?
odpowie drwiąco: „Nazywasz się czterdzieści cztery" (I, w. 871-874). Drwina obejmuje i samozwańczego proroka drapującego się w cudze szaty, i społeczność, która na niego czeka, która chce ulegać magii słów. Jeśli pamiętać o tym, że Wyspiański po sukcesie Wesela otrzymał od publiczności wieniec z napisem „Czterdzieści cztery", ostrze drwiny -i jego odpowiedź-wydają się bezwzględne. Żeby nikt nie dał się zwieść patosowi Samotnika, kolejne jego pytanie: „Cóż ze mnie ludziom -Bogu?", Echo skwituje wprost: „Śmiech" (I, w. 889). Następna scena znowu podważy tożsamość bohatera Wyzwolenia jako kolejnego wcielenia Mickiewiczowskiego Konrada. Kiedy Wróżka zapowiada nadejście wyczekiwanego wybawiciela, posługuje się niezmienionym cytatem z ostatniego monologu Konrada Wallenroda:
Słyszycie wicher, pędzi chmury śniegów: tam marzną waszych ostatki szeregów!
(I, w. 926-927P
a Chór bezbłędnie odgadnie imię wytęsknionego bohatera. I choć nie chodzi o bohatera Dziadów, Chór szybciutko odwoła się do, potrakto-
Por. A. Mickiewicz. Konrad Wallenrod, w: tegoż. Dzieła, wydanie rocznicowe, t. II, Poematy, oprać. W, Floryan, Warszawa I994, s. I36. Wersje Mickiewicza i Wyspiańskiego różnią się tylko interpunkcją.
wanego niemal jak przepis na wybawienie, widzenia Księdza Piotra: „Czy dorósł już? - Czy mąż? Czy dziecię?" (I, w. 932). I znów mamy do czynienia z kpiną.
Wszystkie te multiplikacje i parodystyczne odbicia Konrada poprzedzają wystąpienie Geniusza, który przejmie jego funkcję w dramacie granym na scenie Wyzwolenia, bo wie, do jakiej stylistyki należy się odwołać, jak posłużyć się patosem i tajemnicą. Swoją niezwykłą siłą zniewala otoczenie. Geniusz, upozowany na posąg Mickiewicza, jest jednak postacią nadludzką, potraktowaną serio - tym razem poeta nie ułatwił sobie zadania. Nawiązania do Mickiewicza powtarzają się w Wyzwoleniu wielokrotnie, ale nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim w związku z Konradem.
Na pewno więc nie można traktować bohatera Wyspiańskiego jako bezpośredniej kontynuacji postaci, która kilkanaście miesięcy wcześniej pojawiła się po raz pierwszy na scenie w premierowym przedstawieniu Dziadów i teraz podejmuje swoją rolę w innej sytuacji społecznej.1 Problem Wyzwolenia jest chyba bardziej podstawowy, jest bowiem pytaniem o to, czym stały się Dziady w świadomości Polaków. Po doświadczeniach premiery było to pytanie znowu dotkliwie aktualne. Od odpowiedzi na nie zależy także sposób, w jaki utwór Mickiewicza stał się dla Wyspiańskiego tekstem pierwotnym, na nowo odczytanym i przetworzonym. W warstwie słów i gestów sceny pokazujące „Polskę współczesną" nie pozostawiają złudzeń - Dziady weszły w świadomość społeczną jako antologia gotowych haseł i póz zastępujących myślenie i działanie. Pojęcia i obrazy stamtąd wywiedzione odłączyły się od autora i od bohatera Mickiewiczowskiego poematu. Słowo Mickiewicza okazało się i bezsilne, i bezbronne - zostało utracone, albo raczej wykradzione, przekształcone w monument. Jego bohater, skoro zaczął istnieć w teatrze i znowu pojawił się w literaturze, żyje, ale obezwładniony, bo odarty z własnych słów. Potrzebuje słów innych. Walka Konrada z Maskami jest więc także walką o słowa, walką o sens własnego imienia i o sens bycia poetą. Jak się jednak okaże, w dążeniu do wyzwolenia od społecznego stereotypu jedno imię nie wystarczy. Pierwszy paradoks tego dramatu i zarazem straszny paradoks literatury polskiej pole-
Premiera Dziadów w inscenizacji Wyspiańskiego odbyta się na scenie Teatru Miejskiego w Krakowie 31 X 1901, premiera Wyzwolenia - 28 II 1903; Konrada w obu przedstawieniach grat ten sam aktor, Andrzej Mielewski.