Konstytucja nowej tożsamości
wyraźnie trąci myszką, jak ostrzeżenie przed lekarstwami i słodyczami (IX, 143). Znamienne jest jednak, że do czynników zagrażających zdrowiu zalicza Hoffmanowa lekturę romansów. Uważa ona, że wyrabiają błędny i szkodliwy stosunek do własnego ciała przez to, że słabość cielesną przedstawiają jako kobiecą zaletę:
Luba melancholia, zajmująca bladość, drżąca łza w oku, wdzięk czarowny w smętnym uśmiechu, kibić wysmukła, krok niepewny, częste i ciężkie westchmenia: taka jest zwykle heroin romansowych postać. (IX, 150)
Kobiety starają się upodobnić do bohaterek swych lektur, „heroin romansowych”, stąd rozpowszechniona i modna staje się choroba zwana spazmami (VIII, 316).
Obok znajomości szczegółowych przepisów dotyczących zachowań cielesnych kobiety obowiązywała niewiedza dotycząca ciała. Wiedza o własnym ciele i jego funkcjach nie przystawała kobiecie. Nie wypadało o tym wiedzieć zbyt wiele. W szczególności nie wypadało pannie na wydaniu wiedzieć, skąd się biorą dzieci ani mężatce wypowiadać się na temat ars amandi. Powiedzenie o kobiecie, że „doświadczenie duże miała”, jak Telimena z „Pana Tadeusza”, sugerowało, że znajduje się ona na granicy anatemy towarzyskiej. Kandydatka na żonę powinna była mieć zaledwie ogólne pojęcie o tzw. trudach małżeństwa. Naiwność i niewiedza o swym własnym ciele była wręcz składnikiem cnót niewieścich. Dziewczynka, która „zdaje się już w dwunastu leciech wszystko (podkr. SW) wiedziała” (III, 522) budzi zgorszenie u Tańskiej, choć małżeństwa czternastoletnich dziewcząt nie należały wówczas do rzadkości.
Następne pokolenia emancypantek bardziej konsekwentnie krytykowały przeestetyzowanie ciała kobiecego kosztem jego siły i żywotności. Bohaterką negatywną dyskursu eman-
cypacyjnego stała się w latach 40. XIX wieku lalka salonowa. Krytyka lalek salonowych nie dotyczyła konkretnych kobiet lecz celu zabiegów wychowawczych aprobowanego w salonach. Lalki salonowe to istoty niesamodzielne. Nie poruszają się same, trzeba nimi z zewnątrz sterować. Choć ładnie wyglądają, są puste w środku, „powierzchownością tylko udane, w niej całą składają wartość” (Magazyn Mód 1841, 214). Krytykowały je Entuzjastki, emancypantki z kręgu Zmichowskiej. Dzięki swojej determinacji i opieraniu się naciskom otoczenia przyczyniły się do zmiany mody kobiecej i poszerzenia zakresu swobody cielesnej kobiet. Nosiły luźne suknie, mniej krępujące ciało, i obcinały włosy, by oszczędzić sobie czasu spędzanego przed lustrem na układanie fryzury. Poza tym wywalczyły sobie akceptację zachowań zastrzeżonych dotąd tylko dla mężczyzn, jak palenie cygar, jazda konna, możliwość poruszania się poza domem bez konieczności posiadania opieki w postaci guwernantki lub służącej. Narcyza Żmichowska w liście do Wandy Żeleńskiej pisała o reakcjach najbliższego otoczenia na swe uparte zdobywanie przyzwolenia na zachowania zarezerwowane dotychczas jedynie dla mężczyzn:
Gdy pierwsze sygaro wypaliłam, był lament w domu, a gdy na koń wsiadłam, były płacze i zgrzytanie zębów, o jakich pojęcia chyba nie masz. (list z 14 kwietnia 1869)
Rozluźnienie rygorów dotyczących tego, jak wypada się kobiecie zachować i jakie jej zachowanie jest akceptowane, a jakie wykracza poza reguły „przyzwoitości” i „podobania się”, miało jednak swoje wyraźne granice. Granicą swobody cielesnej było traktowanie ciała jako źródła przyjemności.
Próby przekroczenia tej granicy w praktyce życiowej Entuzjastek ściągnęły na nie tak ostrą krytykę, że na pół wieku uniemożliwiły jakąkolwiek dyskusję na ten temat.
23