Konstytucja nowej tożsamości
dzy tymi wartościami. Skrępowany wymogiem komplementowania dam nie jest pewien, czy przyznanie kobietom „cnót społecznych i obywatelskich” nie będzie obrazą dla ideału kobiecości.
Ogłoszenie kobiet obywatelkami oznaczało w epoce rozbiorów wolę podzielenia się z nimi kosztami restytucji państwa polskiego. Do czasu upadku jedynymi jego obywatelami byli mężczyźni stanu szlacheckiego. Kobiety otrzymały obywatelstwo dopiero wtedy, gdy państwo polskie przestało istnieć. Przyznano im więc obywatelstwo nieistniejącego państwa. Otrzymały je wtedy, gdy, formalnie rzecz biorąc, było ono paradoksem, a faktycznie - gdy było wielkim ciężarem.
Dyskurs narodowy rozróżniał obywatelstwo kobiet i obywatelstwo mężczyzn. Od kobiet wymagano w nim innego rodzaju działań na rzecz niepodległości, niż od mężczyzn. Widać to w odezwie Kościuszki, który zwracał się do kobiet jedynie o pomoc medyczną dla żołnierzy. Tymczasem wiadomo, że w praktyce kobiety angażowały się w powstania znacznie bardziej wielostronnie: zbierały pieniądze, budowały umocnienia, zajmowały się wywiadem, a nawet walczyły w oddziałach powstańczych w męskim przebraniu.
Wymagając od kobiet obywatelskiego poświęcenia nie liczono się czasem nawet z ówczesnymi regułami przyzwoitości, co pokazuje przypadek pani Walewskiej. Jest to wprawdzie przypadek jednostkowy, lecz pokazuje on, że apelując do patriotyzmu można było żądać od kobiety także czegoś, co w normalnych warunkach przynosiło jej hańbę. Maria Walewska została podsunięta Napoleonowi przez arystokrację, by została jego polską kochanką. Pochodząca z zamożnej, średniej szlachty o tradycyjnych obyczajach, innych niż na dworach magnackich i niż w pałacu cesarskim, pani Walewska, młoda mężatka, miała duże trudności z zaakceptowaniem wyznaczonej jej roli. Jak całe jej śro-
dowisko czciła i wielbiła Napoleona jako wielkiego wodza, który miał wyzwolić Polskę. Poddana przez salony Warszawy szantażowi patriotycznemu, Walewska uległa i przyjęła na siebie rolę kochanki - ambasadorki polskiej sprawy. Ten rodzaj patriotyzmu, jaki wymogli na niej rodacy, był dla niej ciężarem moralnym do końca życia. Nie przysporzył jej sławy, nie stanowił jej zasługi. Pozostała o niej pamięć jako o pięknej kobiecie, którą adorował Napoleon, pamięć o jej „powierzchni.” Jej dylematy moralne oraz cynizm „polskich patriotów”, wykorzystujących jej entuzjazm dla „sprawy polskiej”, narodowy gwałt zbiorowy dokonany na Walewskiej, nie dają się odczytać w dyskursie narodowym.
Oto fragment listu Walewskiej do męża:
Drogi Anastazy!
Zanim mnie potępisz, musisz zrozumieć, że Ty także przyczyniłeś się do mojej decyzji. Wiele razy próbowałam otworzyć Ci oczy, ale Ty świadomie lub na skutek zaślepienia fałszywą dumą, a może i patriotyzmem, nie chciałeś dostrzec niebezpieczeństwa. Teraz jest za późno. Wczomj wieczorem z namowy szanownych członków naszego Rządu Tymczasowego odwiedziłam Cesarza. Ich namiętne argumenty złamały moją wolę (chyba cały świat sprzysiągł się na moją zgubę). I tylko cud sprawił, że nocą powróciłam do domu jeszcze jako TWoja żona. Dzisiaj wyrządzono mi największą zniewagę, jaka spotkać może kobietę, a w każdym razie kobietę o mojej pozycji. Czy cud się powtórzy dzisiejszego wieczora, gdy posłuszna prośbie Cesarza i rozkazowi Ojczyzny znowu pojadę na Zamek? Płakałam tak długo, że nie pozostało już łez ani dla Ciebie, ani dla Antosia, którego polecam Twojej opiece. Całuję Cię na pożegnanie. Uważaj mnie odtąd za zmańą i niech Bóg się zlituje nad moją duszą.
Maria (Brandys, 63-64)
45