Konstytucja nowej tożsamości
■ '
Za pełniejszym kształceniem kobiet, a od lat 70. XIX wieku także za dostępem kobiet do wiedzy uniwersyteckiej, opowiadały się wszystkie emancypantki począwszy od Hoff-manowej i Nakwaskiej. Obie miały możliwość bezpośredniego wpłynięcia na organizację i program szkół żeńskich, gdyż obie były członkiniami społecznej rady eforek, nadzorującej żeńskie szkoły. Hoffmanowa ponadto uczyła w Instytucie Guwernantek. Wśród jej uczennic była Narcyza Zmi-chowska, emancypantka następnego pokolenia. Mając możliwość redagowania dzieł zebranych Hoffmanowej w swoim wstępie do nich rozliczyła ją z poglądów na edukację kobiet. Doceniła to, że w momencie przełomowym dla kształtowania się koncepcji edukacji kobiet, w okresie pracy komisji reformy pensji żeńskich, Hoffmanowa opowiedziała się jednoznacznie za kształceniem kobiet. Hoffmanowej program mówiący, że kobiety powinno się kształcić „mało, ale gruntownie” był, według Żmichowskiej, znakomity strategicznie: nie konfrontacyjny i niejednoznaczny, dający możliwość różnych interpretacji, otwierał drogę kształceniu kobiet. Celna była również, według Żmichowskiej, krytyka powierzchownego, salonowego kształcenia kobiet na modłę francuską: Hoffmanowa radziła ograniczyć naukę języków obcych, gdyż kobiety uczą się ich kilku, zwłaszcza francuskiego, a potem „we wszystkich tych językach, które umieją, czytają romanse” (Hoffmanowa 1876 VIII, 117).
Oddając sprawiedliwość zasługom Hoffmanowej dla poszerzenia zakresu kształcenia kobiet Żmichowska przystępuje do krytyki. Program Hoffmanowej, by „kształcić mało, ale gruntownie” i na tyle, by „umieć uszczęśliwić małżonka i dzieci dobrze wychować" jest dla niej za wąski. Żmichowska chce kształcić kobiety praktycznie, żeby lepiej radziły sobie w życiu. Uczyć je chce także takich „niesalono-wych” dyscyplin wiedzy, jak matematyka, fizyka i chemia, podczas gdy Hoffmanowa twierdziła, że:
Wynajdywać nowe i niewinne sposoby podobania się każdemu, to jest systema naukowe dla kobiety. Bez algebry potrafi tego dokazaó, by się w żadnych rachubach, widokach, ani sama nie omyliła, ani drugim zwieść nie dała, a matematyki niech zna tyle, żeby nigdy z prostej nie zboczyła linii.
(Hoffmanowa 1876 VIII, 369)
Prawie jednocześnie ze Żmichowskiej „Wstępem” dobitnie zabrzmiał głos Orzeszkowej w sprawie kształcenia kobiet. W swej „Marcie” z 1873 roku pokazuje tragiczne skutki niepraktycznego kształcenia kobiet z warstwy ziemiańskiej na przykładzie kobiety, która po śmierci męża zostaje sama z dzieckiem i nie może się utrzymać nie tylko ze względu na ograniczenia instytucjonalne i obyczajowe, lecz także z powodu braku wystarczającego wykształcenia. Praca nauczycielki, jedyny rodzaj pracy zawodowej dostępny dla kobiet z jej warstwy społecznej, jest dla niej nieosiągalna z powodu zbyt powierzchownej edukacji. Orzeszkowa jest wierną uczennicą Hoffmanowej: optuje za gruntownym kształceniem kobiet. Podobnie jak Hoffmanowa, kształcenia kobiet domaga się Orzeszkowa w sposób niekonfrontacyj-ny, poruszając się wręcz na granicy „dworactwa”, według określenia Żmichowskiej, wobec mężczyzn:
Szczęśliwszym zapewne może być mężczyzna, którego przy powrocie do domu spotyka żona z książką w ręku niż taki, dla którego odrywa się ona od rozważania wdzięków swych w zwierciadle (Orzeszkowa 1873, 154)
W czasie, gdy mężczyzna długie godziny pędzi za domem oddany obowiązkom swego powołania, kobieta myśląca bez znudzenia i niecierpliwości oczekuje powrotu męża w towarzystwie swojej myśli nastręczającej jej zawsze miłe i użyteczne zajęcie. (153)
73