Renegocjacja kontraktu ptcl
cem do Ludzkości, objąć ją całą w swem sercu powinna jako Matka, ukochać jako Córa - żyć i poświęcić się dla niej.
Taki niesłychanie wzniosły program wychowania kobiet był na tyle ogólnikowy i pusty, że nie skłaniał do żadnego konkretnego działania, nie prowokował żadnej akcji. Mógł najwyżej podziałać usypiająco na kobiety rozmarzone swą wyjątkową rolą w świecie i na mężczyzn uspokojonych aspiracjami swych małżonek.
Próbom czynienia użytku z idealizacji kobiet, dokonywanym w dyskursie emancypacyjnym kres położyła Orzeszkowa. Jej trzeźwa rozprawa z retoryką romantyczną miała duży oddźwięk, a postulat uwolnienia się od „klątwy wiecznego niemowlęctwa i anielstwa” (Orzeszkowa 1873, 8) powtarzany był przez całe pokolenia polskich emancypantek,
Ze współczesną wersją Hoffmanowej wizji relacji między mężczyznami a kobietami można się dziś zetknąć w dyskursie eklezjastycznym. Za czasów Hoffmanowej jej program pełnił pewną ograniczoną, ale wyraźnie emancypacyjną funkcję. Obecnie sytuuje się na zewnątrz dyskursu emancypacyjnego. W dyskursie eklezjastycznym akcentuje się różnice pomiędzy rolą męską a kobiecą oraz dowartościowuje kobiety w ich tradycyjnej roli. Przekonuje się kobiety, że ich tradycyjne zadania: macierzyństwo, opieka nad dziećmi i prowadzenie domu mają wielką wagę. Jednocześnie zniechęca się je do podejmowania tradycyjnie męskich zadań. Praca zawodowa może utrudniać wypełnianie obowiązków kobiecych, natomiast robienie kariery i piastowanie wysokich stanowisk jest wręcz naganne. Takie tezy można było usłyszeć m.in. w przedwyborczych wystąpieniach kandydatki do urzędu prezydenckiego, popieranej przez Kościół Hanny Gronkiewicz-Waltz jesienią 1995 roku (Graff).
Wyższość kobiet nad mężczyznami
Odkrycie ważności i wartości tego, co kobiece, artykułowało się również jako przeświadczenie o wyższości kobiet nad mężczyznami. Pogląd taki w dyskursie emancypacyjnym wiązał się zazwyczaj z krytyką kultury. Cechy kobiece, rozumiane esencjalistycznie, przeciwstawiano męskim i podnoszono ich wartość kulturotwórczą.
Pogląd taki obszernie zaprezentował Benedykt Dybowski w swojej książce z 1897 roku. Autor, przyrodnik zesłany na Syberię za udział w powstaniu styczniowym, do „kwestii kobiecej” podszedł od strony nauk przyrodniczych. W tak oryginalnym, dosłownym potraktowaniu argumentów, że kobieta jest „z natury” taka a nie inna, wyszedł on od badań najprostszych form życia, a doszedł do analizy ludzkiej społeczności. Założeniem było, że różnorodność życia społecznego jest wytworem tego samego procesu ewolucji, który rządzi światem przyrody.
Poczynając od badania praw, na mocy których powstały w przyrodzie osobniki płciowe należy według Dybowskiego zbadać przyczyny tego, że samiczość i samczość zwierzęca przekształciła się w męskość i kobiecość społeczną. Jego zdaniem badając przebieg tego procesu można stwierdzić, czy zmiany o takiej postaci, które nastąpiły, były konieczne i czy są one korzystne dla ludzkich społeczeństw. Pytanie, czy ewolucja płciowości poszła w dobrym kierunku, należy badać wychodząc od biologii.
Z biologicznego punktu widzenia nie istnieje „czysta” męskość ani „czysta” kobiecość, twierdzi Dybowski. Jedno-płciowość jest w ogóle dość późnymi etapem rozwoju ewolucyjnego. Początkowo rozmnażanie było bezpłciowe, a później obojnacze. Ponieważ wcześniejsze formy ewolucyjne zachowują się w formie szczątkowej, każdy osobnik jednopłciowy
105