Renegocjacja kontraktu płci
jącego pisarza ekspresjonistycznego Stanisława Przybyszewskiego, była rzeczniczką wyzwolenia od płci. Płeć miała dla niej wymiar jedynie biologiczny, a biologia była w jej pojęciu niższą, gorszą stroną człowieka. W drodze samodoskonalenia się należy wyzbyć się zależności od swej cielesności, a więc i od płci. Ideałem jest „osobowość mentalna". Robespierre, bohater jej dramatu „Danton”, był przykładem człowieka, który osiągnął ten poziom samorozwoju. W obłędnie konsekwentnym zaprzeczaniu własnej cielesności doszła Przybyszewska do skrajnych konsekwencji, do nadużywania narkotyków i śmierci z głodu.
Znacznie mniej radykalny był Irzykowski, który zastanawiał się w „Pałubie”, dlaczego tak jest, że ludzie stykają się ze sobą nie swymi aureolami, lecz niższymi partiami swego ciała. Najbardziej intymne przeżycia dokonują się pomiędzy ludźmi, zazwyczaj różnej płci, w związku z zetknięciem się częściami ciała niskimi ze względu na położenie i na codzienne, nieczyste funkcje. To, co w człowieku najdoskonalsze, jego aureola, która nie ma płci, jest bardziej prywatne i intymne od przeżycia miłości płciowej.
W obu powyższych koncepcjach płeć ma charakter wyłącznie biologiczny, nie społeczny czy kulturowy. Kobieca - lub męska — jest wyłącznie materia, która więzi a-płcio-wego ducha.
Marii Komornickiej bunt wobec zamknięcia w pułapce płci miał podobnie autodestrukcyjny wymiar, jak u Przybyszewskiej. Przy ściśle medycznej interpretacji jej przemiany w Piotra Własta jako przypadku transseksualizmu, który wobec skrajnej nietolerancji otoczenia zakończył się obłędem, w tekstach Komornickiej pozostaje jednak pewna nadwyżka sensu, związana z jej krytyką płciowości. Komornicka weszła w proces przemiany swej osobowości nie po to, lub nie przede wszystkim po to, by z kobiety przekształcić się w mężczyznę. Pragnienie zmiany płci jest typowe dla
i
i
transseksualistów. Dają oni temu wyraz w pogardzie dla własnej płci biologicznej i nawet skłonni są do samookaleczeń, co zdarzyło się też w przypadku Komornickiej. W odróżnieniu jednak od typowych przypadków transseksuali-zmu Komornicka nie tyle pragnęła przestać być kobietą i stać się mężczyzną, ile — z kobiety chciała stać się człowiekiem. Mężczyzna był dla niej człowiekiem sensu stricto. Chciała więc zostać mężczyzną, by móc stać się człowiekiem.
Identyfikowanie kulturowego neutrum z mężczyzną jest tak powszechne, że aż niedostrzegalne. Począwszy od języka, w którym formą męską określa się i kobiety, i mężczyzn po męską politykę, męską historię, męską literaturę, męską sztukę i w ogóle męską kulturę, które uważa się po prostu za politykę, historię, literaturę, sztukę i kulturę, powszechnym i ogólnoludzkim jest to, co męskie. Kobiety mogą w tej kulturze uczestniczyć mimo swego deficytu bycia kobietami pod tym warunkiem, że nie eksponują go, że nie domagają się zmiany oraz wpisują się z przedstawianiem kobiecości w ściśle określone ramy. Komornicka zdecydowała się pozbyć się tego deficytu, wykorzenić go z siebie gruntownie. Ten rozpaczliwy i nieudany krok pokazał jedynie okrucieństwo i bezwzględność kultury, w której kiedyś żyła Komornicka, a która dalej trwa, kultury skazującej kobiety na permanentną frustrację, wprost proporcjonalną do ich wysiłków, zdecydowania, odwagi, wyobraźni i talentów.
Odmianą koncepcji emancypacji od pici jest koncepcja androgyne. Ta figura romantyczna została przywołana we współczesnym dyskursie emancypacyjnym. Zwolenniczki tej koncepcji, do których zalicza się Elżbieta Pakszys (1995), istnienia pułapki płci dopatrują się w jednostronności bycia tylko kobietą lub tylko mężczyzną. Do pełni człowieczeństwa potrzebna jest metamorfoza tej jednostronności: uko-biecenie mężczyzny i umężczyźnienie kobiety. Żyjemy w kulturze, w której osoby płci męskiej i żeńskiej podzieli-