Renegocjacja kontraktu pici
Renegocjacja kontraktu pici
r
tował jako należącą do sfery prywatnej. W sferze publicznej obowiązuje w nim zasada wyrównywania szans dla każdej indywidualnej osoby. W Polsce domaganie się przez kobiety praw politycznych wiązało się raczej z republikańskim rozumieniem polityki jako uczestnictwa w życiu zbiorowym, niż z rozumieniem liberalnym. Do sfery polityki polskie emancypantki wkraczały z całym bogactwem swej „sfery prywatnej”, także ze swym byciem kobietą.
Po osiągnięciu praw politycznych oraz wprowadzeniu dogodnego dla kobiet prawodawstwa, w okresie realnego socjalizmu doszły do głosu „dylematy emancypacji”. W tym okresie istniał konstytucyjny zapis o zakazie dyskryminowania ze względu na płeć, o który to zapis jeden z najsilniejszych ruchów kobiecych, ruch amerykański, walczy do tej pory bezskutecznie. Kobiety nie miały innych niż mężczyźni prawnych ograniczeń w dysponowaniu swą własnością i w podróżowaniu. Mogły na równi z mężczyzną podejmować pracę i nie musiały przy tym, jak np. w powojennej Francji, uzyskiwać do tego zgody męża. Przerwać niechcianą ciążę mogły na własne życzenie - do trzeciego miesiąca ciąży - i na koszt ubezpieczenia, co należało do najbardziej prokobiecych rozstrzygnięć prawnych na świecie. Mimo tego „równouprawnienia” pojawił się problem niekorzystania przez kobiety z ich praw. Równe prawa okazały się niewystarczające do osiągnięcia jednego z głównych celów socjalizmu, jak pisze Barbara Tryfan w swych „Dylematach emancypacji” (288), do osiągnięcia wyzwolenia społecznego kobiet.
W dyskursie socjalistycznym dylematem emancypacji kobiet było to, że kobiety były wprawdzie równouprawnione, lecz nie dość wyemancypowane. Były równe, lecz - gorsze. Sama emancypacja nabrała w okresie realnego socjalizmu znaczenia czysto formalnego, odgórnego zrównania kobiet i mężczyzn w prawach i obowiązkach, i jako taka odstręczała kobiety. Kojarzona była ze zrównaniem kobiet
Z męskim proletariatem, z równaniem kobiet do mężczyzn w najprostszych funkcjach i zawodach: górników, murarzy, traktorzystów. Euforia związana z wchodzeniem kobiet do tradycyjnie męskich zawodów szybko przerodziła się w rozczarowanie, że przed kobietami otwiera się możliwość pracy głównie w zawodach o najniższym prestiżu.
W dyskursie socjalistycznymi wyjaśnieniem „dylematów emancypacji” było to, że prawa w ustroju socjalistycznym są tak postępowe, iż wyprzedzają kobiece aspiracje (Urban, 13; Sokołowska 1975, 72). Dyskurs emancypacyjny w tamtym okresie zamarł. Nie był możliwy tak, jak nie była możliwa swobodna, nieskrępowana wymiana idei oraz oddolny ruch kobiecy. Zadufanie w sobie ówczesnych prawodawców, mężczyzn, było tak duże, że uniemożliwiło dyskusję nad prawdopodobieństwem tego, że prawo może być jeszcze nie dość postępowe, albo że nie odpowiada emancypacyjnym aspiracjom kobiet.
Nowy ruch kobiecy lat 80. i 90. krytycznie zajął się „postępowym” prawodawstwem. Zarzuty dotyczyły z jednej strony wątpliwej „postępowości” niektórych rozstrzygnięć prawnych, a z drugiej - stosowania tych praw w praktyce. Krytykowano przepisy o ochronie macierzyństwa jako ograniczające wolność wyboru kobiet. Dotyczyło to zwłaszcza zakazu podejmowania przez kobiety pracy w niektórych zawodach. Co do innych przepisów, wykazywano, że ich stosowanie częstokroć odbiegało od ich brzmienia. Na przykład kara za gwałt według kodeksu karnego mogła wynieść od jednego do dziesięciu lat więzienia. Tymczasem przeciętna kara zasądzana za gwałt wynosiła trzy lata (Masny-So-kołowska). Pomiędzy gwałtem w domu a gwałtem na ulicy prawo nie robiło różnicy. Pomimo to możliwość zaskarżenia męża, nawet stosującego przemoc w stosunku do swojej żony, wyczerpywała się już na etapie interwencji milicji, która w takich przypadkach traktowała zajście jako sprzecz-
113