Renegocjacja kontraktu ptci
~ ----~
się pracą przy potrzebujących tego mieszkankach domu. Mimo sporów i waśni, mimo trudnej czasem atmosfery, o czym pisze Witkowska (1937) i mówią dzisiejsze mieszkanki - co jednak było nieuchronne w eksperymentowaniu na tak poważną skalę i z osobami o tak wysokim poziomie frustracji i autoagresji, jak „stare panny” - krakowskie domy urzędniczek przetrwały ponad 80 lat i istnieją do dziś. Do dziś również przestrzegany jest statut, zgodnie z którym prawo do mieszkania w nich mają jedynie kobiety wykształcone, niezamężne i utrzymujące się z własnej pracy. Pokazuje to, że eksperyment się udał.
„Wielka rodzina” jako alternatywa do małżeństwa mogła mieć taki mankament, że wprawdzie zapewniała w pewnym stopniu poczucie bezpieczeństwa socjalnego, ale nie mogła zaspokoić indywidualnych potrzeb emocjonalnych. W „wielkiej rodzinie” nie było się wprawdzie samą, lecz można było być nadal samotną. Potrzebę bliskiej więzi z drugą osobą zaspokajały kobiece przyjaźnie i związki homoero-tyczne. W ruchu kobiecymi i poza nim jest wiele przykładów takich związków między kobietami.
Przedstawiając przyjaźnie kobiece i związki lesbijskie jako alternatywę wobec małżeństwa nie twierdzę, że uważam je za wtórne wobec niego. Nie chciałabym tu również dyskutować rozmaitych patriarchalnych interpretacji homo-erotyzmu jako dewiacji, ucieczki czy niedojrzałości. Uważam, że lesbianizm ze swą historią i specyfiką powinien doczekać się swego pełnego ujęcia poza dyskursem patriar-chalnym. Chciałabym tu jedynie zwrócić uwagę na jeden aspekt lesbianizmu i przyjaźni kobiecych, na fakt, że stanowią alternatywę do małżeństwa. Mimo swej nielegalności, jak związki lesbijskie, czy swego nie bycia branymi pod uwagę, jak wieloletnie kobiece przyjaźnie dające pomoc i wsparcie w najtrudniejszych sytuacjach życiowych, owe związki przez samo swoje istnienie kompromitują presję
małżeństwa. Wobec ich uporczywego, me dającego się wykreślić istnienia, małżeństwo okazuje się być nie zawsze i nie dla każdej kobiety jedyną możliwą i najlepszą formą prywatnego, intymnego związku.
Znaczące pary kobiece raz po raz pojawiają się w kobiecej historii. Ponieważ nie można dotrzeć do tekstów, które nazywałyby rodzaje tych kobiecych związków, można jedynie snuć przypuszczenia na podstawie strzępów informacji. Przede wszystkim trudno powiedzieć, czy związek dwóch kobiet wyartykułował się w kobiecym dyskursie emancypacyjnym jako pozytywna alternatywa do związku z mężczyzną. W relacjach pomiędzy emancypantkami, a zwłaszcza Entuzjastkami, wiele jest pochwały uczucia: głębokiej przyjaźni, zachwytu sobą nawzajem, gorącej miłości, także egzaltacji, właściwej epoce. Trudno jest jednak odpowiedzieć na pytanie, czy i które z licznych par emancypantek były w stanie tak samo poważnie potraktować uczucia miłości i przyjaźni, które żywiły do siebie nawzajem, jak gdyby żywiły je do mężczyzny.
Niewiele jest kobiecych tekstów opisujących bliskie związki między kobietami. Kobiety, które żyły w związkach homoerotycznych zostawiły po sobie niewiele tekstów. Jest to zapewne skutek negatywnej, represyjnej reakcji otoczenia, ale również chęci ochrony swojej prywatności, a także wyraz pruderii ruchu kobiecego. W polskim ruchu kobiecym własna biografia działaczek nie była tematyzowana nawet wtedy, gdy obfitowała w motywy bezpośrednio wiążące się z ich działalnością. Na przykład Paulina Kuczalska-Reinschmit, założycielka pierwszego politycznego pisma kobiecego „Ster”, kry tyczka nadmiernej swobody seksualnej mężczyzn, nigdy i nigdzie nie napisała, że sama była ofiarą swego męża, który zmarł na chorobę weneryczną, uprzednio ją zarażając i skazując na kalectwo (straciła oko w wyniku choroby!.
_
147