Krótko byłem u Smudy. Nie wiem do końca, co on tak naprawdę potrafi. Nie widziałem go, jak prowadzi zespół z ławki rezerwowych, nie widziałem, jak wygląda jego przedmeczowa odprawa. Jedno jest natomiast pewne - ma pojęcie. Treningi u niego zawsze były bardzo ciekawe, chociaż niesympatyczne dla zawodników. Kochał interwały, a to może każdego nieźle zmęczyć. Dziwiło mnie coś innego - wcześniej podobno uwielbiał małe gierki, a w Legii ciągle graliśmy jedenastu na jedenastu, przy czym składy nigdy się nie zmieniały.
Druga strona medalu jest taka - nie przygotował dobrze zespołu. To fakt. Rywale robili z nami, co chcieli. Nie przegrywaliśmy jednak z nimi, ale z własnymi słabościami. Owszem, jak przyjechał Ruch Radzionków, to się wiozło Ruch Radzionków. Tyle że jak przyjechał ktoś solidny, to się już nie wiozło... A może wszystko tak miało wyglądać? Może zwolniono go tak szybko, że nie zrealizował swojego planu i później zamierzał tak nami pokierować, że nagle złapalibyśmy gaz. Możliwe, choć moim zdaniem nierealne. Przygotowania były zawalone.
Atakując Smudę, piłkarze bronili się przed krytyką. Owszem, bezsensem było zwalanie na niego winy za własne kiksy, bo jak ktoś nie umie grać w piłkę, to go żaden trener w dwa miesiące nie nauczy - do tego, kto nie umie, jeszcze dojdziemy. Natomiast faktem jest, że będąc źle przygotowanym, nie da się grać. Brak wtedy pewności siebie, niezbędnej do wszystkiego na boisku. Odwalaliśmy kaszanę.
Samo zwolnienie Smudy po meczu z Zagłębiem było dziwne. Czekano na pretekst, aby go wywalić. W szatni plotkowało się, że trener poleci przy pierwszej obsuwie - że go prezes nie cierpi, że są kłótnie, że już pismo czeka. Przesadzono. Meczem meczem, ale rozsądek rozsądkiem. Po jednej porażce? Głupota. Ja zresztą mam swoje zdanie na temat tej całej myśli szkoleniowiej. Dla mnie - pic na wodę. Jak masz dobrą drużynę, to wygrywasz, a jak słabą, to przegrywasz. I możesz stawać na głowie, a nie zrobisz niczego więcej niż ci pozwala potencjał ludzki. Jak trenerowi nie wychodzi, to znaczy, że ma kiepskich ludzi. I tyle. Główne założenie przy zatrudnianiu trenera powinno być takie, żeby niczego nie spieprzył i pojawiał się na czas na pomeczowych konferencjach. A najgorsze, że nawet się nie da przewidzieć, który akurat coś spieprzy, a który nie będzie przeszkadzał. Gdybym z ostatnich dziesięciu selekcjonerów miał wybrać jednego, który okaże się kompletnym psują, to bym z miejsca wskazał na Engela. A on, proszę - nie popsuł!
Smuda też miał w swoim czasie ofertę prowadzenia reprezentacji. To jest jak z piłkarzem. Grasz świetnie kilka sezonów, jest propozycja z Milanu. Nie pójdziesz, do końca życia będziesz się kopał w Empoli albo Piacenzie. Sprawdziło się ze Smudą. Nie poszedł do Milanu, do reprezentacji, i od tamtej pory nic nie wygrał, a dużo przegrał. Miał zrobić z Legią mistrza Polski, nie wszedł do europejskich pucharów.