Trener Janas w przerwie meczu z Górnikiem stał przed arcytrudnym równaniem z jedenastoma niewiadomymi. Kowalczyk - co on gra? Nie wiadomo. Pisz - nie wiadomo. Fedoruk - nie wiadomo. Podbrożny - nie wiadomo. Ratajczyk - nie wiadomo. I tak dalej. W dodatku gdzie jest ta awaria?! Biegać - biegają. Walczyć - walczą. Chcieć - chcą. Grać - ni cholery nie grają. Janas to widział, ja to widziałem, każdy był tak samo mądry. Tego jednego dnia sytuacja nas przerosła. W piętnaście minut niczego się nie zmieni. - Panowie, 45 minut zapierdalania. Dobrze wiecie, że jesteśmy lepsi. Cały sezon byliśmy lepsi. W meczu pucharowym ich zmiażdżyliśmy. Strzeliśmy im wtedy pięć goli! Teraz też możemy. Wystarczy jeden gol i jesteśmy mistrzem. Jeden gol!!! Przecież strzeliliście już ich dziesiątki! Jeden gol Górnikowi, który może się od nas uczyć każdego elementu gry. Pokażcie wszystkim tym ludziom, kto rządzi w Polsce. Ja wiem, że wy. Wy wiecie, że wy. Ale do diabła nie trzymajcie tej wiedzy dla siebie! W szatni Górnika jest teraz jeszcze bardziej nerwowo. Oni wiedzą, że my się przebudzimy! - sądzę, że mniej więcej takie słowa wypowiedział wtedy nasz trener.
I co to zmieniło? Oczywiście, że nic. Całe szczęście, że... Górnik był jeszcze gorszy. My byliśmy słabi, ale tamci... Tamci to już duża przesada! Najbardziej żałosny mecz o mistrzostwo Polski w historii naszego futbolu. Jedni zestresowani, drudzy jeszcze bardziej. Tak naprawdę to my jednak lepiej wytrzymaliśmy obciążenie niż Górnik. Po nich widać było, że wyszli naładowani typowo lorensowską gadką - czyli jazda z warszawiakami po kościach, im więcej dziur w nogach, tym lepsza wypłata, a jeśli przy okazji udałoby się wybić kilka zębów... O, wtedy byłoby fantastycznie! A więc dalej panowie, niech łokcie nie zatrzymują się nawet na sekundę. Chcę widzieć krew! Lorens zapomniał jednak o tym, że sędzia Wójcik tym razem siedzi przed telewizorem, a po boisku biega Redziński. Pierwszy wyleciał Bałuszyński, bez żadnych wątpliwości dwie w pełni zasłużone żółte kartki. Dziękujemy ci Heniu, chociaż ty jesteś z nami w tych trudnych chwilach. Później się okazało, że nie on jeden. Kolejne brutalne zagrania, kolejne żółte kartki. Górnicy chyba chcieli nas przestraszyć, a my byliśmy i tak na tyle otumanieni, że nam było wszystko jedno.
Upływały kolejne minuty. Faule, faule, faule i poza tym nic, zupełna nuda. Nadal nic nam nie wychodziło. Gdy Górnik grał już w dziewiątkę, w końcu wywalczyliśmy rzut rożny. Dośrodkował Leszek Pisz, piłkę strącił Jurek Podbrożny, a Adaś Fedoruk trafił w samo okienko! To już nawet nie była radość. To był amok lekko przytłumiony poczuciem ulgi. Ulga, że jednak się udało. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie możemy stracić gola. Kolejny zawodnik Górnika wyleciał z boiska, a w ósemkę to i AC Milan nic by nam nie wcisnął. Byliśmy mistrzami. Trzeba było tylko odczekać te ostatnie dziesięć minut...
Oczywiście przez kolejne lata pojawiały się głosy, że to wszystko dzięki sędziemu. Skoro tak, to czemu arbiter nie widział autu w akcji, z której Górnik strzelił gola? Czemu akurat wtedy "przydrukował" przeciwko nam? Wszystkie kartki dla piłkarzy z Zabrza były słuszne, kto widział powtórki, ten nie może mieć wątpliwości. Zresztą zabrzanie przy stanie 1:1 chcieli koniecznie dostać jeszcze jedną czerwoną, bo wtedy byłby walkower 3:0 dla nas. Moim zdaniem tak właśnie powinno się stać - powinien być walkower i "wyjazd, frajerzy". Oczywiście nie jestem ślepy i dziś, gdy o tym myślę, sądzę, że ktoś w PZPN chciał nam naprawić krzywdę, którą wyrządził rok wcześniej. Moim zdaniem ktoś powiedział sędziemu Redzińskiemu, że tego dnia ma nam się nie stać nic złego. I sędzia działał tak, żeby nam pomóc. Tyle tylko, że nagle okazało się, iż... wystarczy, że będzie rzetelnie i uczciwie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Nie wiem, jak on by sędziował, gdyby piłkarze Górnika nie grali jak naćpani. Może wtedy rzeczywiście by coś wykręcił? Nie musiał. Zabrzanie się podstawili. Sami przegrali ten mecz. Oczywiście inny arbiter mógłby się przestraszyć stawki i nie pokazywać tych kartek, ale to już inna sprawa - miał prawo pokazać to pokazywał.
Oczywiście później Lorens bredził, że jest moralnym mistrzem Polski. Jakiś czas później na zgrupowaniu reprezentacji Polski temat wrócił. Siedzieliśmy przy ognisku razem z piłkarzami Górnika. Adam Fedoruk wyjął gitarę i zaśpiewał im utwór własnego autorstwa pt. "Moralni mistrzowie". Łączymy się z wami w bólu, szanowni koledzy z Zabrza...