ROZDZIAŁ 11
Jeśli nie możesz jej pokonać,
dołącz do niej
W środę rano Hanna zagrzebała się pod kołdrą, usiłując zagłuszyć śpiewane przez Kate pod prysznicem gamy.
- Jest taka pewna, że dostanie główną rolę w sztuce. - narzekała Hanna do słuchawki swojego BlackBerry. - Chciałabym zobaczyć jej minę, kiedy reżyser powie, że to Szekspir, a nie musical.
Lucas parsknął stłumionym śmiechem
- Serio groziła, że na ciebie naskarży, jeśli nie oprowadzisz jej po szkole?
- W zasadzie to tak. - gderała Hanna. - Mogę się do ciebie wprowadzić do końca szkoły?
- Chciałbym. - wymruczał Lucas. - Chociaż musielibyśmy mieć wspólną sypialnię.
- Nie miałabym nic przeciwko. - zamruczała Hanna.
- Ani ja. - Hanna poznała po głosie, że się uśmiecha.
Rozległo się stukanie do drzwi, i Isabel wetknęła do pokoju głowę. Zanim zaręczyła się z ojcem Hanny pracowała jako pielęgniarka na ostrym dyżurze i wciąż do łóżka ubierała szpitalny uniform. Ohyda.
- Hanna? - kąciki oczu Isabel opadały jeszcze bardziej niż zwykle. - Żadnych rozmów przez telefon, dopóki nie pościelisz, pamiętasz?
Hanna spojrzała na nią gniewnie.
- Dobra. - powiedziała pod nosem. Już w kilka chwil po tym, jak Isabel wciągnęła walizkę Tumi i zastąpiła robione na zamówienie donice przy okiennicach purpurowymi zasłonami z gniecionego weluru, ustanowiła te zasady: żadnego internetu po 21:00. Zero rozmów przez komórkę, jeśli prace domowe nie zostały skończone. I absolutnie żadnych chłopców w domu, jeśli nie było w nim również ojca Hanny i Isabel. Hanna, praktycznie rzecz biorąc, żyła w państwie policyjnym.
- Jestem zmuszona się z tobą rozłączyć. - powiedziała Hanna do BlackBerry, wystaczająco głośno, żeby Isabel ją usłyszała.
- W porządku. - powiedział Lucas. - Muszę już wychodzić. Dzisiaj rano jest spotkanie klubu fotograficznego.
Cmoknął w słuchawkę i rozłączył się. Hanna zakręciła palcami u stóp, cała jej irytacja i zmartwienia zniknęły. Lucas był o wiele lepszym chłopakiem od Seana Ackarda, i to niemal wynagradzało Hannie fakt, że w zasadzie nie miała przyjaciółki. Rozumiał, jak ciężko przeżywała to, co zrobiła jej Mona, i zawsze parskał śmiechem słuchając jej opowieści o złej Kate. Poza tym, dzięki nowej fryzurze i nowemu plecakowi Jack Spade, który zastąpił zniszczoną torbę JanSport, Lucas nawet w połowie nie wyglądał tak idiotycznie, jak kiedy zostali przyjaciółmi.
Gdy Hanna była już pewna, że Isabel wycofała się korytarzem do sypialni dzielonej z jej ojcem - podwójna ohyda - wygrzebała się z łóżka i niestarannie rozłożyła pościel, żeby wyglądało na zaścielone. Potem usiadła przy toaletce i włączyła plazmowy telewizor. Z głośników zabrzmiał sygnał rozpoczynający Poranne Wiadomości Action News. Na dole ekranu pojawiły się wielkie, masywne litery: REAKCJA ROSEWOOD NA TYMCZASOWE ZWOLNIENIE IANA THOMASA. Hanna zamarła. Chociaż nie chciała tego oglądać, nie była w stanie oderwać oczu od ekranu.
Drobna, ruda reporterka stała na peronie dworca i pytała dojeżdżających do pracy o ich opinię o procesie.
- To wstętne. - powiedziała chuda, majestatyczna starsza kobieta w zapinanym pod szyją kaszmirowym płaszczu. - Po tym, co zrobił tej biednej dziewczynie, nie powinien zostać zwolniony nawet na minutę.
Kamera przesunęła się na ciemnowłosą, około dwudziestoletnią dziewczynę. Poniżej twarzy pojawiło się jej imię: Alexandra Pratt. Hanna ją rozpoznała. Była kiedyś szkolną gwiazdą drużyny hokeja na trawie, ale zakończyła naukę, kiedy Hanna była w szóstej klasie, rok wcześniej od Iana, Melissy Hastings i brata Ali.
- Zdecydowanie jest winny. - powiedziała Alexandra nie zdejmując nawet olbrzymich okularów przeciwsłonecznych Valentino. - W weekendy Ali od czasu do czasu grała z nami w hokeja na trawie. Ian z nią czasem rozmawiał po meczach. Niezbyt dobrze ją znałam, ale chyba czuła się przy nim niezręcznie. To znaczy, była przecież taka młoda.
Hanna otworzyła Medermę na blizny. Ona tak tego nie pamiętała. Za każdym razem, kiedy w pobliżu pojawiał się Ian, na policzki Ali wstępował rumieniec, a oczy się pałały. Podczas jednego z noclegów, kiedy ćwiczyły całowanie na poduszce uszytej przez Ali w szóstej klasie jako dodatkową pracę domową, Spencer namówiła je do wyznania, jakiego chłopca pocałowałyby naprawdę, gdyby miały taką okazję.
- Iana Thomasa. - wypaliła Ali, a potem szybko zasłoniła usta.
Na ekranie pojawiło się teraz zdjęcie Iana z ostatniej klasy, uśmiech miał taki biały, szeroki… i fałszywy. Hanna odwróciła wzrok. Wczoraj, po kolejnej przepełnionej niezręcznością kolacją ze swoją nową rodziną, Hanna z dna torebki wykopała wizytówkę Wildena. Chciała go zapytać, do jakiego stopnia ścisły będzie areszt domowy Iana. Czy będzie przykuty do łóżka? Czy raczej będzie miał na kostce taką bransoletkę, jakąś kiedyś nosiła Martha Stewart? Pragnęła wierzyć, że Wilden ma rację, co do wczorajszej wiadomości od „A” - że to tylko naśladowca - ale każde rozproszenie obaw było pomocne. Poza tym pomyślała, że Wilden może poda jej jakieś dodatkowe informacje. Kiedy chodził z jej mamą zawsze próbował się z nią kumplować.
Tyle, że bezużyteczny Wilden powiedział:
- Sorry, Hanna, ale naprawdę nie mogę rozmawiać o tej sprawie. - po chwili, gdy Hanna już miała się rozłączyć, odchrząknął. - Słuchaj, równie mocno jak ty chcę, żeby się usmażył. Za to, co zrobił zasługuje, żeby bardzo, bardzo długo pozostać w zamknięciu.
Hanna wyłączyła telewizor, gdy wiadomości przeszły na temat paniki zagrożeniem zakażenia sałaty pałeczkami okrężnicy w miejscowym sklepie spożywczym. Po nałożeniu kilku kolejnych warstw Medermy, podkładu i pudru Hanna zdecydowała, że bardziej już nie zdoła zamaskować blizny. Spryskała się perfumami Narcisco Rodriguez, wygładziła spódniczkę mundurku, wrzuciła wszystkie swoje rzeczy do torby z logo Fendi zeszła na dół.
Kate już siedziała przy stole. Kiedy zobaczyła Hannę, cała jej twarz nagle rozciągnęła się w uśmiechu.
- OmóBoże, Hanna! - zawołała. - Tom przyniósł wczoraj wieczorem tego niesamowitego organicznego melona honeydew z Fresh Fields. Po prostu musisz go spróbować.
Hanna nie cierpiała, że Kate mówi do jej ojca Tom, jakby był w ich wieku. Hanna przecież nie mówiła do Isabel po imieniu. W sumie, w ogóle unikała rozmawiania z nią. Hanna przeszła przez kuchnię i nalała sobie kawy do kubka.
- Nie cierpię honeydew. - powiedziała sztywno. - Smakuje jak sperma.
- Hanna. - zbeształ ją ojciec. Hanna nie zauważyła, że kończy jeść przy kuchennej wyspie tosta z masłem. Obok niego była Isabel, nadal w niedorzecznym uniformie w kolorze rzygów, który wyjądkowo podkreślał jej sztuczną pomarańczową opaleniznę. Pan Marin podszedł do dziewcząt. Jedną rękę położył na ramieniu Kate, drugą - na Hanny. - Wychodzę. Do zobaczenia wieczorem.
- Pa, Tom. - powiedziała słodko Kate.
Ojciec wyszedł, a Isabel poczłapała z powrotem na piętro. Hanna wbiła wzrok w pierwszą stronę zostawionego przez ojca na blacie „Philadelphia Inquirer”, ale wszystkie nagłówki dotyczyły, niestety, posiedzenia w sprawie kaucji Iana. Kate wciąż jadła melona. Hanna miała ochotę wstać i wyjść, ale czemu właśnie ona miałaby to robić? To był jej dom.
- Hanna. - odezwała się cichym, smutnym głosem Kate. Hanna zerknęła na nią z ukosa. - Hanna, przepraszam. - Kate pospieszyła z wyjaśnieniem. - Już tak nie mogę. Nie potrafię… siedzieć i nic nie mówić. Wiem, że jesteś wściekła za to, co stało się jesienią, za „Le Bec-Fin”. Zachowałam się wtedy jak kompletne zero. I jest mi naprawdę przykro.
Hanna przewróciła gazetę na kolejną stronę. Super, nekrologi. Symulowała fascynację artykułem o Ethel Norris, 85-letniej choreografce grupy tańca nowoczesnego z Filadelfii. Zmarła wczoraj we śnie.
- Dla mnie to też jest trudne. - głos Kate drżał. - Tęsknię za tatą. Chciałabym, żeby wciąż żył. Nie, żebym miała coś przeciwko Tomowi, ale dziwnie jest widzieć mamę z kimś innym. I dziwnie jest cieszyć się ich szczęściem, jakby nigdy nic. Czy oni nie myślą o nas?
Hanna była tak oburzona, że miała ochotę cisnąć melonem Kate przez całą kuchnię. Wszystko, co wypływało z ust Kate było w tak oczywisty sposób wcześniej opracowane, jakby załadowała sobie z internetu przemowę pod tytułem: ”Współczuj mi”.
Kate zaczerpnęła oddech.
- Przepraszam za Filadelfię, ale tamtego dnia miałam inne zmartwienia. Nie powinnam była wyładowywać tego na tobie. - rozległ się cichy stuk, kiedy odłożyła widelec. - Tuż przed kolacją przytrafiło mi się coś bardzo strasznego. Wtedy nie powiedziałam jeszcze o tym mamie, i byłam pewna, że się wścieknie.
Hanna na ułamek sekundy spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na Kate. Kłopoty?
Kate odsunęła talerz.
- Ubiegłego lata chodziłam z takim chłopakiem, Connorem. Którejś nocy, w jeden z ostatnich weekendów przed początkiem szkoły, sprawy zaszły dość… daleko. - jej czoło przecięły zmarszczki, a dolna warga zadrżała. - Następnego dnia ze mną zerwał. Jakiś miesiąc później poszłam do ginekologa i doszło do… komplikacji.
- Byłaś w ciąży? - Hanna wytrzeszczyła oczy.
- Nie. To było… coś innego. - Kate szybko potrząsnęła głową.
Hanna była pewna, że jeśli rozdziawi usta jeszcze szerzej, to jej szczęka oprze się w końcu o stół. Jej mózg pędził z prędkością miliona mil na godzinę, usiłując wykombinować, co oznaczają „komplikacje”. Choroba weneryczna? Trzeci jajnik? Śmieszny sutek?
- No i… wszystko okay?
Kate wzruszyła ramionami.
- Teraz tak. Ale przez jakiś czas było do bani. Było naprawdę strasznie.
- Dlaczego mi to mówisz? - Hanna zmarszczyła brwi.
- Bo chcę wyjaśnić, co się dzieje. - wyznała Kate. W jej oczach błyszczały łzy. - Słuchaj, nie mów, proszę, nikomu tego, co właśnie ci powiedziałam. Moja mama wie, ale Tom nie.
Hanna pociągnęła łyk kawy. Wieści Kate ją zatkały - i trochę też jej ulżyło. Idealna Kate nawaliła. I nigdy, nawet za miliard lat, Hanna nie spodziewała się, że zobaczy płaczącą Kate.
- Nic nie powiem. - powiedziała Hanna. - Wszyscy mamy problemy.
Kate z powątpiewaniem pociągnęła nosem.
- Jasne. A jaki ty masz problem?
Hanna odstawiła kubek w kropki i zadumała się. Może chociaż dowie się w ten sposób, czy Ali zdradziła Kate jej sekret.
- Dobra. Ale i tak pewnie już o tym wiesz. Pierwszy raz mi się to zdarzyło, kiedy przyjechałyśmy z Ali do Annapolis.
Zerknęła na Kate, próbując ocenić, czy rozumie, co chce powiedzieć. Kate wbiła widelec w kawałek honeydew, z niepokojem omiatając pokój wzrokiem.
- Ciągle to robisz? - zapytała cicho. Hanna poczuła mieszankę ekscytacji i rozczarowania: czyli Ali poleciała na patio i jej powiedziała.
- W sumie to nie. - wymamrotała.
Przez chwilę milczały. Hanna patrzyła przez okno na wielką zaspę na podwórku sąsiadów. Chociaż był blady świt, rozwydrzone sześcioletnie bliźniaki były już na śniegu i rzucały zlodowaciałymi śnieżkami w wiewiórki. Nagle Kate pytająco przechyliła głowę.
- Chciałam cię o coś zapytać. Co jest z tobą i Naomi i Riley?
Hanna zacisnęła zęby.
- Dlaczego pytasz mnie? Czy to nie twoje nowe najlepsze przyjaciółki?
Kate w zamyśleniu założyła za uszy orzechowe włosy.
- Wiesz, one chyba chcą się zaprzyjaźnić. Może powinnaś dać im szansę.
- Sorry. Nie rozmawiam z dziewczynami, które rzucają mi w twarz obelgi. - Hanna prychnęła.
Kate oparła się na łokciach i pochyliła do przodu.
- Pewnie mówią takie rzeczy, bo ci zazdroszczą. Gdybyś była dla nich miła, one zachowywałyby się tak samo. No i pomyśl - gdybyśmy do nich dołączyły, byłybyśmy nie do pobicia.
- My? - Hanna uniosła brwi.
- Spójrz prawdzie w oczy, Hanna. - oczy Kate spoglądały na nią beztrosko. - Ty i ja razem na sto procent byśmy rządziły w tej grupie.
Hanna zmrużyła oczy. Spojrzała na wiszące nad wyspą na wieszakach garnki i patelnie All-Clad, które jej matka kupiła kilka lat temu w Williams-Sonoma. Pani Marin zostawiła większość swoich rzeczy, kiedy wyjeżdżała do Singapuru, i Isabel bez problemu traktowała je jak własne.
Kate zdecydowanie miała rację. Naomi i Riley były na wskroś niepewne siebie - takie były, odkąd Alison DiLaurentis porzuciła je, wydawałoby się, bez powodu w szóstej klasie i zdecydowała zaprzyjaźnić z Hanną, Spencer, Arią i Emily. Z pewnością byłoby miło znowu mieć klikę - zwłaszcza taką, w której rządziła ona.
- Okay. Wchodzę w to. - zdecydowała Hanna.
Kate wyszczerzyła się w uśmiechu.
- Ekstra. - w toaście wzniosła szklankę z sokiem pomarańczowym. Hanna stuknęła się z nią kubkiem z kawą. Obie uśmiechnęły się i pociągnęły łyk napoju. Potem Hanna spojrzała w dół na wciąż otwartą przed nią gazetę. Jej oczy przesunęły się na prawo na reklamę organizowanych na Bermudach wakacji. Spełnią się wszystkie Twoje marzenia, zapewniała reklama.
Lepiej, żeby się spełniły.
Mederma - produkt do stosowania miejscowego do poprawiania wyglądu blizn. Jest to żel na bazie ekstraktu z cebuli produkowany przez Merz Pharmaceuticals (Frankfurt, Niemcy). Mederma jest reklamowana jako środek, który sprawia, że blizny stają się „bardziej miękkie, gładsze i mniej zauważalne”. Środek zamienny jest sprzedawany pod nazwąCepalin.
Williams-Sonoma, Inc. - amerykańska firma handlująca detalicznym sprzętem, meblami i bielizną kuchenną najwyższej jakości, jak również innymi artykułami gospodarstwa domowego i meblami, specjalną żywnością, mydłami i balsamami.
Pretty Little Liars - Wicked Nikczemność
1