5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział


ROZDZIAŁ 10

Krew jest gęstsza od wody…

ale tylko jeśli naprawdę jest się rodziną

Kilka sekund później Spencer zadzwoniła do Wildena. Włączyła głośnik, żeby koleżanki mogły słyszeć rozmowę.

- Zgadza się. - warknęła do głośnika. - Ian właśnie przysłał nam sms z groźbą.

- Jesteście pewne, że to Ian? - zatrzeszczał z drugiego końca linii głos Wildena.

- Tak. - powiedziała Spencer. Spojrzała na pozostałe dziewczyny, a one pokiwały głowami. W końcu, kto inny mógł to wysłać? Ian widocznie był na nie wściekły. Dowody, których dostarczyły, wysłały go do więzienia, a ich zeznania - zwłaszcza jej zeznanie - na jego zbliżającym się procesie wsadziłyby go tam do końca życia. Poza tym, kiedy drzwi limuzyny się zamknęły sięgał właśnie do kieszeni marynarki, jakby szukał komórki…

- Jestem kilka mil od twojego domu. - odpowiedział Wilden. - Za chwilkę będę.

Minutę później usłyszały wjeżdżający na podjazd samochód. Wilden miał na sobie ciężką, pikowaną służbową kurtkę, odrobinę pachnącą naftaliną. W kaburze przy boku miał pistolet i zawsze obecną krótkofalówkę. Gdy zdjął czarną wełnianą czapkę, zmierzwiły mu się włosy.

- Nie mogę uwierzyć, że sędzia go wypuścił. - głos Wildena był ostry jak brzytwa. - Naprawdę, nie mogę uwierzyć. - powstrzymywane emocje sprawiły, że wpadł do przedpokoju, jak lew krążący po swoim habitacie w filadelfijskim zoo.

Spencer wzniosła brwi. Tak nakręconego Wildena nie widziała od czasów, kiedy w liceum dyrektor Appleton zagroził mu wydaleniem ze szkoły za próbę kradzieży swojego oryginalnego motora Ducati. Nawet w noc śmierci Mony, kiedy Wilden skuł Iana na tylnym podwórku domu Spencer, żeby upewnić się, że nie spróbuje uciekać, był stoicki i niewzruszony.

Jednak świadomość, że jest równie wściekły, co one, była trochę pocieszająca.

- Oto wiadomość. - powiedziała Spencer podtykając Wildenowi przed nos swojego Sidekicka. Ze zmarszczonymi brwiami przyjrzał się ekranowi. Krótkofalówka kilka razy skrzeknęła i pisnęła, ale ją zignorował.

Ostatecznie Wilden oddał Spencer urządzenie.

- Czyli sądzicie, że to od Iana?

- Oczywiście, że od Iana. - przekonywała Emily.

Wilden wepchnął ręce do kieszeni. Opadł w salonie na niską kanapę z podłokietnikami tapicerowaną materiałem w róże.

- Wiem, jak to musi wyglądać. - zaczął ostrożnie. - I obiecuję, że przeprowadzę dochodzenie. Ale chciałbym, żebyście rozważyły możliwość, że to wiadomość od naśladowcy.

- Naśladowcy? - krzyknęła piskliwie Hanna.

- Zastanówcie się. - Wilden oparł łokcie na kolanach i pochylił się do przodu. - Odkąd wasza historia trafiła do wiadomości, mnóstwo ludzi zaczęło wysyłać groźby podpisując się jako „A”. Chociaż staraliśmy się utrzymać w tajemnicy wasze numery, niektórzy potrafią zdobywać takie informacje. - wskazał komórkę Spencer. - Osoba, która to napisała, prawdopodobnie zgrała to w czasie ze zwolnieniem Iana, sugerując, że to on to wysłał, to wszystko.

- A jeśli to naprawdę Ian? - biadoliła Spencer. Machnęła ręką w stronę pokoju telewizyjnego, gdzie wciąż był włączony odbiornik. - Jeśli chce nas nastraszyć, żebyśmy podczas procesu milczały?

Wilden uśmiechnął się do niej trochę protekcjonalnie zaciśniętymi wargami.

- Rozumiem, czemu dochodzicie do takich wniosków. Ale zastanówcie się nad tym z punktu widzenia Iana. Nawet jeśli jest szalony, właśnie wyszedł z więzienia. Chce, żeby tak pozostało. Nie próbowałby robić czegoś w tak oczywisty sposób głupiego.

Spencer przesunęła ręką po karku. Czuła się, jak po wypróbowaniu jednej z maszyn treningowych NASA dla astronautów podczas rodzinnej wycieczki do Centrum Lotów Kosmicznych im. Kennedy'ego na Florydzie - miała mdłości i nie potrafiła stwierdzić, gdzie jest góra.

- Ale on zabił Ali. - rzuciła.

- Nie możesz znowu go aresztować do procesu? - zasugerowała Aria.

- Dziewczyny, prawo tak nie działa. - powiedział Wilden. - Nie mogę aresztować, kogo mi się podoba. Tak naprawdę nie ja o tym decyduję. - kiedy spojrzał po nich, zauważył ich niezadowolenie. - Osobiście sprawdzę Iana, okay? I postaramy się wyśledzić, skąd przyszły te wiadomości. Osoba, która je wysłała zostanie zatrzymana, obiecuję. Tymczasem postarajcie się tym nie przejmować. Ktoś chce wam tylko namieszać w głowach. Najprawdopodobniej jakiś durny dzieciak, który nie ma nic lepszego do roboty. To jak, odetchniemy głęboko i postaramy się za dużo o tym nie myśleć? - żadna z nich nie powiedziała ani słowa. Wilden przechylił głowę. - Proszę?

Wzdrygnęły się, gdy z jego paska rozległ się przenikliwy dzwonek. Wilden opuścił wzrok i odpiął komórkę.

- Muszę odebrać, okay? Zobaczymy się później. - przepraszająco machnął ręką i wyszedł.

Drzwi zamknęły się cicho, wypełniając przedpokój podmuchem rześkiego, lodowatego powietrza. Pomijając odległe pomruki telewizora w pokoju zapadła cisza. Spencer obróciła Sidekicka w dłoniach.

- Chyba Wilden mógłby mieć rację. - powiedziała cicho, tak naprawdę wcale nie wierzyła we własne słowa. - Może to tylko naśladowca.

- Jasne. - stwierdziła Hanna, zamilkła na chwilę, żeby przełknąć ślinę. - Dostałam kilka wiadomości od naśladowców.

Spencer zacisnęła zęby. Ona też parę dostała - ale wcale nie przypominały tej wiadomości.

- Te same zasady? - zaproponowała Aria. - Jeśli dostaniemy więcej wiadomości, mówimy sobie o nich?

Potakująco wzruszyły ramionami. Ale Spencer zdawała sobie sprawę, jak ten plan podziałał poprzednim razem - „A” wysłał jej masę druzgocących osobistych wiadomości, o których nie ośmieliła się powiedzieć pozostałym, a one też o nich nie wspominiały. Tyle, że tamte wiadomości były od Mony, która dzięki pamiętnikowi Ali znała ich najmroczniejsze sekrety, i była w stanie krążyć wokół, na prawo i lewo wywlekając brudy na ich temat. Ian przez ponad dwa miesiące był w więzieniu. Co tak naprawdę mógł o nich wiedzieć, poza tym, że się bały? Nic. A Wilden obiecał, że się temu przyjrzy.

Ale nic z tego nie poprawiało jej samopoczucia.

Pozostało jej tylko odprowadzić przyjaciółki do drzwi. Spencer patrzyła, jak brną ścieżką w kierunku swoich samochodów na starannie odśnieżonym owalnym podjeździe. Świat, odurzony zimą, trwał w kompletnym bezruchu. W świetle reflektorów błyszczał rząd ostrych jak nóż sopli.

Coś zamigotało w pobliżu gęstej linii ciemnych drzew oddzielających podwórko Spencer i Ali. Spencer usłyszała kaszel, i z krzykiem obróciła się na pięcie. Za nią w przedpokoju stała Melissa z rękoma na pasie i upiornym wyrazem twarzy.

- Boże. - powiedziała Spencer przyciskając ręce do piersi.

- Sorry. - zachrypiała Melissa. Cicho weszła do salonu i przesunęła dłońmi po wierzchu zabytkowej harfy. - Słyszałam, co powiedziałaś Wildenowi. Dostałyście kolejny sms?

Spencer podejrzliwie wzniosła brwi. Czyżby Melissa czaiła się przy drzwiach i szpiegowała?

- Skoro słyszałaś, to dlaczego mu nie powiesz, że Ian dzwonił do ciebie z więzienia i błagał, żebyśmy nie zeznawały? - powiedziała z pretensją Spencer. - Wtedy Wilden może uwierzyłby, że to Ian napisał tą wiadomość. Być może mógłby znowu go aresztować.

Melissa szarpnęła strunę harfy. Na twarzy miała wyraz bezradności.

- Widziałaś Iana w telewizji? Był taki… chudy. Zupełnie, jakby w więzieniu nawet go nie karmili.

Spencer przeszyła wściekłość i niedowierzanie. Czy Melissie naprawdę było go żal?

- Po prostu się przyznaj. - prychnęła. - Myślisz, że kłamię, kiedy mówię, że widziałam tamtej nocy Iana i Ali, tak jak skłamałam w sprawie Złotej Orchidei. I raczej pozwolisz, by Ian nas skrzywdził, niż uwierzysz, że ją zabił, oraz że zasługuje na to, by wrócić do więzienia.

Melissa wzruszyła ramionami i szarpnęła kolejną strunę. W pokoju zabrzmiała gorzka nuta.

- To jasne, że nie chcę, żeby ktokolwiek was skrzywdził. Ale… tak, jak powiedziałam. Może to wszystko to pomyłka? Może Ian tego nie zrobił?

- Zrobił. - krzyknęła Spencer, w piersi ją ściskało. Interesujące, sądziła, że Melissa nie przyzna się, czy uważa, że Spencer mówi prawdę, czy kłamie.

Melissa machnęła lekceważąco ręką, jakby nie miała ochoty znowu się w to zgłębiać.

- W każdym razie, zgadzam się z Wildenem, jeżeli chodzi o te wiadomości. To nie Ian. Nie byłby tak głupi, żeby wam grozić. Może być zdenerwowany, ale nie jest idiotą.

Spencer, sfrustrowana, odwróciła się od siostry, i wyjrzała na zimne, puste podwórko, na które w tej samej chwili podjazdem wjechało auto matki. Kilka chwil później trzasnęły drzwi między kuchnią i garażem, a obcasy pani Hastings zastukały na podłodze. Melissa westchnęła i ruszyła cicho korytarzem. Spencer najpierw usłyszała, jak pomruki, a potem szelest toreb z zakupami.

Serce Spencer zaczęło mocniej bić. Czuła pragnienie, by pobiec na piętro, ukryć się w swoim pokoju i próbować nie myśleć o Ianie i wszystkim innym, ale to była pierwsza okazja, żeby stanąć twarzą w twarz z matką i porozmawiać o testamencie Nany. Spencer opuściła ramiona, odetchnęła głęboko i ruszyła długim korytarzem do kuchni. Jej matka pochylała się nad blatem i wyciągała z torby z Fresh Fields świeżo upieczony chleb z rozmarynem. Z garażu drobnymi kroczkami wyszła Melissa ze skrzynką szampana Moët w objęciach.

- Po co ten szampan? - zapytała Spencer marszcząc nos.

- Na zbiórkę pieniędzy, naturalnie. - Melissa spojrzała na nią, jak na głupią.

- Jaką zbiórkę? - Spencer zmarszczyła brwi.

Zaskoczona Melissa opuściła podbródek. Zerknęła na matkę, ale pani Hastings z zaciśniętymi wargami nie przerywała wyjmowania organicznych warzyw i pszennego makaronu.

- W ten weekend odbędzie się u nas szkolna zbiórka pieniędzy. - wyjaśniła Melissa.

Z gardła Spencer wyrwał się cichy jęk. Zbiórka pieniędzy? Zawsze razem z mamą planowały imprezy. Spencer organizowała zaproszenia, pomagała planować menu, przyjmowała potwierdzenia udziału, a nawet tworzyła playlistę z muzyką klasyczną. To była jedna z niewielu rzeczy, w których Spencer była lepsza od Melissy - niewiele osób miało aż taką nerwicę natręctw, żeby do każdego zaproszenia tworzyć dossier z takimi informacjami, jak kto nie je cielęciny, i komu nie przeszkadza przy obiadowym stole towarzystwo podłych Pembroke'ów.

- Mamo? - Spencer z mocno walącym sercem zwróciła się do matki.

Ta odwróciła się. Obronnym gestem dotknęła tenisową bransoletkę z diamentami na nadgarstku, jakby sądziła, że Spencer ją ukradnie.

- Czy… potrzebujesz pomocy z tą zbiórką? - zapytała Spencer łamiącym się głosem.

Pani Hastings mocno chwyciła słoik z zakonserwowanymi organicznymi jeżynami.

- Dziękuję, panuję nad sytuacją.

Żołądek Spencer zwinął się w ciasny węzeł. Zaczerpnęła głęboki oddech.

Matka włożyła przetwory na półkę spiżarki i parsknęła lodowatym śmiechem.

- Oczywiście, że to zgodne z prawem, Spencer. Nana mogła zrobić z pieniędzmi, co jej się żywnie podoba. - zdjęła z ramion czarną kaszmirową pelerynkę, i w drodze do garażu wyminęła Spence.

- Ale… - krzyknęła Spencer. Matka się nie odwróciła. Wychodząc, zatrzasnęła drzwi. Bubieńce zwisające z klamki głośno zadźwięczały budząc obydwa psy ze snu.

Ciało Spencer zwiotczało. A więc to tak. Naprawdę, na serio wyparto się jej. Może rodzice już kilka miesięcy temu powiedzieli Nanie o fiasku ze Złotą Orchideą. Może nawet zachęcali ja do zmiany testamentu, celowo wykluczając Spencer, bo przyniosła wstyd rodzinie. Spencer mocno zacisnęła oczy i zastanowiła się, jak wyglądałoby teraz jej życie, gdyby siedziała cicho i przyjęła nagrodę. Czy trafiłaby do „Good Morning America”, jak inni zwycięzcy, i wszyscy by jej gratulowali? Czy naprawdę byłaby w stanie chodzić do college'u, który przyjąłby ją wcześniej na podstawie eseju, którego nie napisała - i którego nawet nie rozumiała? Czy gdyby zachowała milczenie, wciąż krążyłyby pogłoski o uniewinnieniu Iana z powodu braku wiarygodnych dowodów?

Oparła się o granitowy blat kuchennej wyspy i cicho, żałośnie załkała. Melissa odłożyła na stół zwiniętą torbę po zakupach i podeszła do niej.

- Tak mi przykro, Spence. - powiedziała cicho. Chwilę się wahała, a potem objęła chudymi ramionami siostrę. Spencer była zbyt otępiała, by się opierać. - Są dla ciebie tacy okropni.

Spencer opadła na stołek przy stole, sięgnęła po serwetkę i musnęła nią załzawione oczy.

Melissa usiadła obok niej.

- Po prostu tego nie rozumiem. Bez przerwy wałkuję to w głowie, i nie wiem, dlaczego Nana wykluczyła cię z testamentu.

- Nienawidziła mnie. - powiedziała beznamiętnie Spencer, w nosie czuła początki ostrego kichnięcia, które zawsze zapowiadało u niej początek głośnego płaczu. - Ukradłam twoją pracę. Potem się do tego przyznałam. Przyniosłam ogromny wstyd.

- Nie sądzę, żeby to miało jakieś znaczenie. - Melissa przysunęła się bliżej. Spencer czuła zapach kremu przeciwsłonecznego Neutrogeny - Melissa była tak drobnostkowa, że smarowała się nim nawet kiedy cały dzień miała spędzić w pomieszczeniu. - Coś w tym było bardzo podejrzane.

- Podejrzane… jak to? - Spencer odjęła serwetkę od oczu.

Melissa ze skrzypnięciem przysunęła swoje krzesło.

- Nana zostawiła pieniądze każdemu ze swoich naturalnych wnuków. - stuknęła trzy razy w kuchenny stół dla podkreślenia ostatnich słów, i tak badawczo spojrzała na Spencer, jakby ta miała coś z tego wydedukować. Potem Melissa zerknęła za okno, gdzie matka w dalszym ciągu wypakowywała zakupy z samochodu. - Uważam, że ta rodzina ma wiele tajemnic. - wyszeptała. - Takich, do których nie jesteśmy dopuszczone. Z zewnątrz wszystko ma wyglądać idealnie, ale… - zamilkła.

Spencer zmrużyła oczy. Choć nie miała pojęcia, o czym mówi Melissa, zaczęło ją ogarniać nieprzyjemne przeczucie.

- Wykrztusisz wreszcie, co chcesz powiedzieć?

Melissa wyprostowała się.

- Naturalne wnuki. - powtórzyła. - Spence… może zostałaś adoptowana.

Tennis bracelet - typ biżuterii damskiej, w której drobne diamenty połączone są ze sobą w symetryczny szereg. Bransoletka ta bierze swą nazwę od wydarzenia, które miało miejsce podczas międzynarodowych mistrzostw USA w tenisie w roku 1987Chris Evert, 18-krotna zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych, miała na ręce elegancką wysadzaną diamentami bransoletkę. W pewnym momencie bransoletka się rozerwała, co spowodowało przerwanie meczu i umożliwienie tenisistce zebranie rozsypanych diamentów. Od tego wydarzenia bransoletki tego typu stały się niezwykle popularne. Zaczęto nazywać je bransoletkami tenisowymi, ang. tennis bracelet.Tennis bracelets noszą między innymi Serena Williams oraz Gabriela Sabatini.

Bubieniec (z ros. бубенец, forma zdrobniała bubienczik (бубенчик) - niewielka, kulista, wykonana zwykle z metalu dzwoniąca forma, z małą, swobodną kulką w środku, uderzającą w metal i pełniącą przez to funkcję serca dzwonu. Bombkowata forma zwykle ma niewielką szczelinę, aby dźwięk rozchodził się na zewnątrz, jednak na tyle wąską, aby uderzająca kulka nie wypadła. W Polsce bubieńce określane są zwykle jako dzwoneczki, różnią się jednak zasadniczo od dzwoneczków brakiem dzwonowatego kształtu i głuchym dźwiękiem..

Good Morning America (GMA) - poranny program amerykańskiej telewizji emitowany przez telewizje ABC od 3 listopada 1975. W dni powszednie program trwa dwie godziny, a na antenie ABC News Now od 2007 roku jest nadawana dłuższa wersja - trzygodzinna. Od 2004 jest emitowany jednogodzinny program w weekendy

Pretty Little Liars - Wicked Nikczemność

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział1
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział 7
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział#
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział(
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział'
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział 9
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział 2
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział$
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział"
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział!
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział3
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział&
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział)
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział 8
5 Pretty Little Liars Wicked Rozdział2

więcej podobnych podstron