Światy z pikseli. Antologia studiów nad grami komputerowymi
„od zera do bohatera”. Jednak w odróżnieniu od tamtych rozgrywających się w lochach tytułów, Morrowind jest umieszczone na otwartych przestrzeniach z małymi miasteczkami i czasem dużymi miastami oraz wielością podziemnych krypt, jaskiń i lochów. Skala świata jest imponująca, podobnie jak zróżnicowanie zwierzyny, po staci i roślinności, a nawet stylów architektonicznych.
Gra rozpoczyna się od wyboru/tworzenia postaci przez gracza. Później pozwala uwolnionemu z więzienia rozkazem Imperatora graczowi (z pewnym jeszcze nieokreślonym zadaniem do wykonania w zamian) zagubić się w świecie Morrowind. Na początku świat i miejsce gracza w nim oszałamiają. Bohaterowie niezależni, których spotykasz, chcą z tobą rozmawiać, zwłaszcza w miastach, gdzie po rządku pilnuje imperialna straż, ale po wyjściu na otwarty teren po twory i złoczyńcy na twój widok rzucą się do ataku. Na szczęście jest kilka alternatywnych środków transportu, jak silt-riders (dziwnie wyglądające robaki wielkości słoni), których właściciele zabiorą cię do pobliskich miast za garść monet. Stopniowo zbierasz informacje oraz dołączasz do gildii i frakcji, by móc realizować zadania dające awans. Wykonując je i zbierając punkty doświadczenia zwiększasz swoje umiejętności. Szybszym sposobem by to zrobić jest zapłata za prywatne lekcje, których udzielają różni... osobiści trenerzy, których spotykasz tu i tam.
Krok po kroku uczysz się walczyć, używać magii i nawigowa* w świecie, a mapa Morrowind stopniowo rozszerza się pozwalają* zobaczyć coraz więcej z obrazu całości. Konkretne wydarzenia są unikalne dla każdego gracza. Pierwsza rzecz jaką zrobiłem po ku pieniu za swoje wątłe początkowe zasoby odpowiedniego miecza, było zabłądzenie w lochu i pozwolenie by zaszlachtował mnie nik czemny złoczyńca, który tam mieszkał. Nie muszę wspominać, że dużo później, gdy znalazłem się ponownie w tym regionie, wziąłem srogi odwet, a później złupiłem jego plugawą siedzibę, nie znajdują* nic naprawdę wartościowego.
Po swoim pierwszym niefortunnym spotkaniu, odrobiłem lekcję i grałem znacznie ostrożniej i tchórzliwiej, przeżywając wici*
ml< /.wykłych przygód, których ze względu na brak miejsca nie mogę tu przywołać. Nauczyłem się, że podstęp i spryt zaprowadzą nu lic dalej niż wiara w siłę mięśni. Na początku bardzo trudno jest . l< il >yć pieniądze, zdecydowałem się więc porzucić swoje zasady ze - łuta realnego i kraść wszystko, co mogę unieść. Większość przed-
......Iow w grze ma właścicieli, ale i tak można sprzedawać kradzione
i lobi a innym. Moją ulubioną ofiarą stał się srogi księgarz w Vivec, u i|większym mieście gry. Wpadałem do jego sklepu i wynosiłem i ill .ul/.iesiąt drogich woluminów, korzystając z nieuwagi właściciela • n.t/.nika. Później sprzedawałem je kupcowi po drugiej stronie lilii y, (),statecznie zniknęła prawie połowa z trzystu książek, ale nie "•■i.ilrm przyłapany i biedny sprzedawca nigdy nic nie zauważył / wyjątkiem opustoszałych do połowy półek. Później odkryłem lt i/i ze bardziej dochodową praktykę, która w dodatku nie była "i.i palna. Dzięki sprzedawaniu książek moje umiejętności handlu jjm/ybowały w górę. Oznacza to, że mogłem się efektywnie tar-
i..... u i zarabiać znacznie więcej niż mógłby nowicjusz. Odnalazłem
i lip. a z największą ilością pieniędzy - okazała się nim aptekarka l■H)wincjonalnym mieście Balmora - i za bardzo rozsądną cenę |Mi|iilcm jej najdroższy towar, moździerz, by odsprzedać go jej < b u (Izo przyzwoitym zyskiem. Powtarzałem to raz za razem, aż Iii * I la się wszystkich pieniędzy. Wtedy mogłem udać się do pokoju |i i i • u ze, przespać w łóżku 24 godziny (po tym czasie jej zasoby |<ii iilę/ne regenerowały się) i rozpocząć proces od nowa.
nieograniczonym źródłem pieniędzy, mogłem zapłacić za
......ii)1, i broń na jaką miałem ochotę i zostać mistrzem walki, po-
li i u licin Morrowind. Nie był mi straszny żaden potwór, żadne za-
tli......... było zbyt trudne. Mogłem swobodnie zwiedzać i wchodzić
u i|b,u dziej niebezpieczne miejsca, jakie udało mi się znaleźć, jak I hm by wulkan w centrum świata. Tam, w lochu mieszkał demon lt linieniu Dagoth Ur - wreszcie przeciwnik godzien mojego oręża
i in.igll,
I 'n lej chwili bawiłem się grą niemal zupełnie pozbawioną ............. Mogłem przyjąć lub odrzucić (bez prawie żadnych
27