ANTONI REHMAN: OPIS FIZYCZNO-GEOGRAFICZNY ZIEM POLSKICH 429
gnące się wąską smugą po obu stronach Wisły; dały one powód do bardzo wczesnego otoczenia tej rzeki wyniosłymi wałami. Ale San i inne większe rzeki zmieniają często, prawie przy każdej silniejszej powodzi, swój kierunek, a części dawnego koryta, odcięte przez zamulenie od rzeki, zamieniają się w bezużyteczne jeziorka (nad Sanem: sanowiska), utrudniające i uprawę gleby i komunikacyę. Cała północna część nizin przedstawia już prawdziwe równiny, których poziom zakłócają tylko wzgórza piaszczyste, a niekiedy i ruchome piaski, t. zw. wydmy (Pysznica, Kłyżów, Ulanów, Domasława, Pławo, Racławice, Rudnik, Jeżowe i w. in.). Poza osadami i ich gruntami, zasypywanymi często przez piaski lotne, są tutejsze niziny zajęte w małej części przez łąki moczarów ate, przechodzące często w torfowiska, a zresztą porosłe lasami. W czasach przedhistorycznych była cała Krakowsko-Sandomierska kotlina (z wyjątkiem jej rzek, łąk, błot i wydm) pokryta lasami. Po gliniastych wzgórzach rosły przeważnie świerki, ze znaczną domieszką drzew liściastych, jak grab, klon, jawor wiąz i t. p. Po rzędzinach nadwiślańskich rosły dębiny, z domieszką sosny, brzozy, graba i in. Piaszczystą glebę pokrywała sosna, z domieszką brzozy i dęba, co dawało bór. Takie lasy wypełniały jeszcze z początkiem minionego stulecia całą połać niziny między Wisłoką, Sanem i Wisłą. Była to słynna puszcza Sandomierska. Zaludnienie było tu zawsze słabe, chociaż nie brakło warunków do jego korzystnego rozwoju. Lasy miały tu z powodu sześciu spławnych rzek, które ten kraj przerzynają, łatwy zbyt i niosły ogro mne dochody. Brakowało tylko niekiedy rąk do ich obrobienia. To też osadzano w puszczy jeńców wojennych, przeważnie Tatarów; wynarodowiali się oni zupełnie i zmarnieli, ale pozostały po nich liczne »m aj dany«, jako wsie, przysiółki, a nawet miasteczka. Ogromne zasoby rudy żelaznej dały początek niezliczonym prawie »ru-dnionuc; do wydobywania i obrabiania żelaza sprowadzano z początku Czechów i Niemców, ale z czasem wyuczyli się tej sztuki i nasi Mazurzy i uprawiali ją nie gorzej od cudzoziemców. Palono też w puszczy potaż, topiono smołę i dziegieć i wysyłano je przy zbożu galarami do Gdańska. Wszystko to złożyło się na to, że jałowa i niewdzięczna na pozór okolica należała do zamożniejszych. Ale w nowszych czasach wiele się tu zmieniło i popsuło. Piaszczysta gleba uległa po miejscach wyższych, wskutek wyniszczenia lasówr, osuszeniu, piaski utraciły swą roślinną osłonę i przeszły w stan lotny, a roznoszone przez wiatry zasypują pola i zmniejszają ich wydatność. Wiele rodzin wieśniaczych straciło z tego powodu warunki swego istnienia. Rząd krajowy, chcąc zapobiedz temu złemu, zajął się zalesieniem piaszczysk. W wielu miejscowościach pokryły się one po-