748 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
nycli warunkach nic zdawałoby się łatwiejszego, jak wybuchy zazdrości a za nimi kłótni i bójek. Zdarzały się też one i zdarzają zarówno oczywiście u Słowian północnych jak i południowych, i dawniej kończyły się nieraz, zwłaszcza na Bałkanach, gdzie noszono przy sobie broń palną, śmiercią którego z rywalów lub jego obrońców. A jednak, zdaje się, wybuchy podobne przytrafiały się i przytrafiają na ogół rzadziej, niż by się w pierwszej chwili zdawać mogło; i zastanowić się warto, czy to właśnie nie czynnik estetyczny, mianowicie czy nie czar narzucającego się wszystkim rytmu bierze poniekąd w karby afekty tancerzy, a ściślej mówiąc te przynajmniej afekty, które, jak zazdrość, w samym tańcu pospolicie nie znajdują wyrazu i bezpośrednio przozeń nie są rozbudzane (co do innych, właśnie wyrażanych czy akcentowanych przez taniec, ob. § 712 oraz §§ 756 sq.).
605. Gdy taniec należy do przejawów sztuki wszechstronnie oddziaływujących na człowieka, m u z y k a — przeciwnie — działa, w pewnym rozumieniu tego słowa — jednostronnie; za to jednak, o ile nie uwzględnimy jednostek wyjątkowych, bardzo silnie i głęboko. Apro-gramowa muzyka instrumentalna jest przy tym niewątpliwie sztuką najczystszą; to znaczy — ów szczególny pierwiastek, oddzielający świat sztuki od wszystkich innych, w niej tworzy jak gdyby przejrzysty kryształ, prawie całkiem wolny od wszelkich obcych domieszek. Na podstawie własnej obserwacji można łatwo stwierdzić, w jak bezwzględny sposób muzyka podbija sobie, czy wprost fascynuje wielu spośród naszych włościan. Niejeden z nas miewał zapewne możność widzieć charakterystycznie pod wpływem muzyki zmieniony wyraz twarzy chłopów: oczy ich napół nieprzytomne, wpatrzone w grajka czy w śpiewaków (na przykład, jak mi się to przed kilku laty zdarzyło zaobserwować pod Krakowem, w daleki oddział wojska, śpiewającego podczas marszu), usta rozchylone w „bezmyślnym" uśmiechu, czoło równie bezmyślnie wypogodzone wskazują dostatecznie, że intelektualne władze zamarły w słuchającym doszczętnie i że — jak to się czasem dosadnie określa — dusza jego całkowicie oddała się falom dźwięków1. O podobnym momencie zawieszenia intelektu napomyka przytoczone wyżej wyznanie Poleszuka, który pod wrażeniem głosów leśnego ptactwa, rozśpiewanego o świcie, „nie wiedział, gdzie jest, i co się dokoła niego dzieje", i musiał się dopiero przecykać z zapomnienia. Czyż wobec tego zdziwi nas, że ludowe podania tak często przypisują muzyce utratę zmysłów i szaleństwo. Albo czy nas zdziwią przysłowia w rodzaju bułgarskiego: Lud sviri, lud igraj e, koj to gleda, um nćma (obłąkany2 3 4 gra, obłąkany tańczy, kto na
Jak wiadomo, nie tylko stany estetyczne paraliżują lub przerywają pracę
intelektu (cf. s. 728 odn. 2), lecz również ekstaza (§§ 276 sq.) oraz bardzo silne
zdziwienie.
* Względnie: 'przygłupi, będący niespełna rozumu5.