172 K. MOSZYŃSKI! KULT i A LUDÓW;
cywilizowany — do oglądania go jako drobnej chwili w łańcuchu wieków bez początku i końca.
Rozdział 6. Medycyna.
„Prawdziwa medycyna jest jeszcze nauką bardzo młodą. Znaczniejsze, realne postępy wykazuje ona dopiero od kilkudziesięciu lat, wyłaniając powoli swe prawdziwe kontury z mglistych przesądów..."1.
127. Jak już było wspomniane w §§ 4 i 71, lecznictwo ludowe stanowi całkiem swoisty dział kultury. Niejeden mógłby sądzić, że,.* biorąc w rachubę cele, jakim np. służy specjalnie terapja, powinnoby się ją zaliczyć do kultury technicznej czyli materjalnej, włączając do zabiegów o bezpieczeństwo i wygodę (ob. cz. I, str. 10) a w szczególności umieszczając obok prymitywnej higjeny (cz. I, rozdz. 19.). Jednak podobny zamiar musiałby się rozbić o nieprzezwyciężone przeszkody. Terapja bowiem ludowa przedstawia bardzo ścisły splot składników technicznych z magicznemi a nieraz i kultowemi, racjonalnych z najzupełniej irracjonalnemu W najlepszym więc razie, t. zn. gdyby się udało ów splot rozłożyć, część jego tylko możnaby zaliczyć dO‘ kultury technicznej. Skoro jednak nawet oświecona medycyna współczesna nie posiada jeszcze ustalonych poglądów na wiele zjawisk z zakresu lecznictwa, nieraz „z największą trudnością odrywając... przesąd od istotnej prawdy" albo zaliczając dziś do racjonalnej techniki to, co jeszcze wczoraj w przystępie chybionego krytycyzmu uważała za przesąd, — w jakże beznadziejnej sytuacji musiałby się znaleźć etnolog przy dzieleniu ludowych zabiegów na prawdziwie techniczne z jednej, zaś magiczne lub inne z drugiej strony. A przecież etnolog oprócz zewnętrznej formy leczniczego zabiegu oraz jego ewentualnej skuteczności i ostatecznego celu powinien przy jego określaniu brać każdorazowo pod uwagę przedewszystkiem treść, jaką w daną formę wkłada ludowy lekarz czy znachor w chwili, gdy zabieg wykonywa (o tern patrz bliżej we wstępie do działu II); treści zaś tej, mieniącej się iście proteuszowo, źródła etnograficzne niemal z reguły wcale nie uwzględniają. Krótko mówiąc, badanie etnologiczne znalazłoby się tu w położeniu bez żadnego wyjścia. Ale nawet gdybyśmy zupełnie pominęli całe mnóstwo materjału dwu- czy wieloznacznego i zajęli się tylko resztą, zaliczając wszystko, co w tej reszcie byłoby wyraźnie technicznego, do techniki, co byłoby magicznego, do magji, a co kultowego, do kultu, — gdybyśmy, postępując konsekwentnie dalej, rozłożyli też wybrany materjał z zakresu pato-logji, jedne jego części odnosząc do wiedzy, inne do wierzeń, — cała ta żmudna i niewątpliwie pod pewnym względem pożyteczna praca miałaby jednak dla nas kardynalny brak: rozbiłaby ludową medycynę na strzępy! Tern samem unicestwiłaby zwarty, niezmiernie — jako całość — charakterystyczny dział wiejskiej kultury, dający głęboki wgląd w życie ludu. To też nie poświęcimy dla konsekwentnego układu dzieła względów innych, nierównie ważniejszych, i w związku z tem potraktujemy lecznictwo łącznie, wyodrębniając tylko w miarę możności —- w ramach jednego i tego samego rozdziału — rzeczy wyraźnie przesądne, czy należące do magji, od innych, wyglądających na racjonalne. Droga, którą w ten sposób obraliśmy, ma dla nas w gruncie rzeczy jedną tylko złą stronę: wobec nieodzownej bądź co bądź konieczności wyłożenia lecznictwa w związku z wiedzą a przed życiem religijnem, sztuką etc. będziemy zmuszeni zapoznać się z magją terapeutyczną, zanim otworzą się przed nami głębsze arkana magji wogóle, omówione dość szczegółowo w dziale II. Z tem jednak złem musimy się, nie mając innego wyboru, pogodzić.
128. Lekarska ludowa wiedza należała zdawna do tych działów wiejskiej kultury, które żywo zajmowały nietylko zawodowych etnografów. Wł. Niemiłowicz, b. profesor uniwersytetu lwowskiego, dał z pewnością wyraz przekonaniom bardzo wielu współczesnych mu lekarzy i teoretyków medycyny w swej odezwie z r. 1893, nawołującej do zbierania wiadomości z zakresu lecznictwa włościan, uważając, iż zgromadzone dane przyniosą pożytek nie wyłącznie dla etnografji, ale i wogóle dla „cierpiącej ludzkości". „Lud nasz — głosi odezwa — tak hojnie obdarzony zmysłem spostrzegawczym, liczne porobił odkrycia, potrzebne mu w użyciu codziennem; liczne wynalazł leki i praktycznie je wypróbował, a obecnie potrzebaby tylko naukowych badań, aby te skarby dla dobra ogółu zebrać i ułożyć, aby krytycznie zbadać wartość rzeczy i w naukowem je świetle przedstawić". Błędne są to jednak mniemania i zawodne nadzieje! Coprawda śród zabiegów medycznych ludu oraz zwłaszcza śród jego leczniczych środków kryją się m. i. rzeczy wartościowe, zapomniane przez medycynę oświeconą (albo może i nigdy przez nią nieznane; choć to będą zapewne dość rzadkie naogół wypadki). Ale z drugiej strony wbrew przypuszczeniom dawnych badaczy musimy stwierdzić, iż mniemana spostrzegawczość ludu i jego liczne jakoby „wynalazki" w zakresie medycyny są przytłoczone tak niezmiernem brzemieniem bezwartościowej dla. medyków plewy, że o „skarbach" mowy być tu nie może. Nie znaczy to, oczywiście, aby owe bezwartościowe dla naukowej medycyny rzeczy, były takiemi z reguły i dla ludu. Wiadomo przecież, iż pewną ilość chorób i przypadłości z powodzeniem leczyć można
Dosadną tę i zręczną a przez to nadającą się tu dla nas charakterystykę powtarzam — nie krępując się tein w danym wypadku zupełnie — za artykułem dziennikarskim, umieszczonym w „Kurjerze Lekarskim* (roczn. 6, nr 37) i podpisanym przez L. G. (dr Ludwik Gross).