448 i. Moszyński: kultura ludów
słońca. Wszystko bowiem przemawia za tem, że w z a s a d z i ejpaśla-dowanie kierunku słońca należałoby do obszernego zespołu praktyk magiczny'^ nie mających genetycznie nic wspólnego z religijnym ""TcuTtem sensu stricto. Jak, powiedzmy, egzotyczny wojownik naśladuje w tem lub owem takie albo inne zwierzę, by, upodobniając się doń, zdobyć tem samem pewne pożądane jego cechy (np. siłę, odwagę, czujność i t. p.), jak wogóle ludy niecywilizowane naśladują w identycznym celu setki różnorodnych objektów, — tak samo oczywiście mogli i mogą naśladować słońce, powodowani chęcią zapewnienia sobie jego dobroczynnych właściwości.
Ponieważ kierunek „za słońcem" został przyjęty przez Kościół, więc tem samem tradycja ludowa umocniła się i uświęciła. Nic też dziwnego, że do dziś dnia trwa w całej pełni i że, jak stwierdza M. Stojković, w niektórych okolicach (np. w pewnych katolickich stronach Serbochorwacji) lud stosuje się do niej nawet przy rozpoczynaniu młócki zapomocą koni czy bydła, pędzonego dokoła słupa. (Na tych zaś obszarach Bałkańskiego półwyspu, gdzie panuje Kościół prawosławny, uznający orjentację odwrotną, lud, zaczynając młócić, pędzi bydło w kierunku „przeciw słońcu" podobnież kroczy przeciw słońcu w czasie orki, siewby i t. d.). p' Jak wielką wagę przywiązują polscy wieśniacy do owej „sło-I necznej" orjentacji, świadczy przykład następujący. W Łowickiem, "! jak i gdzie indziej, istnieje zwyczaj wielkanocny, nakazujący mło-i dzieży obchodzić orszakami z chorągwią pola. Otóż, o ile w czasie obchodów spotkają się orszaki z dwu sąsiednich wsi, ten który idzie „ze słońcem" musi kłaniać się chorągwią idącemu „pod słońce": jeśli się zaś od tego uchyli, następuje walka, prowadząca niekiedy do rozlewu krwi.
360. Inną kwestją jest dosłoneczna orjentacja, jaką lud do dziś dnia kieruje się m. i. na ziemiach słowiańskich (np. w pewnych okolicach Wołynia) przy układaniu się do snu, obracając głowę ku wschodowi, zaś stopy w stronę przeciwną i motywując, że „dobrze jest ~ tak spać". Zdawać się może, iż w swej najgłębszej istocie zwyczaj ~liumaczy'się zupełnie prosto, a mianowicie — szczególnie wielką dodatnją w oczach ludu wartością wschodu wobec ujem-''''TTef zachodu (niektóre przejawy takiego wartościowania podano " vF §§ 354—358). Oczywiście dokładnie to samo wyjaśnienie daje się całkiem dobrze zastosować- do. analogicznych zwyczajów pogrzebo-wyctC'również'po dziś dzień spotykanych w pewnych krajach słowiańskich. Co więcej nawet daleko bodaj pospolitsza, a całkiem z pozoru przeciwna orjentacja ciał zmarłych (t. zn. — głową na zachód, zaś stopami na wschód) może polegać na tych samych przesłankach.
W takich bowiem wypadkach głowę zmarłego świadomie tak się układa, aby po umieszczeniu ciała w ziemi oczy były zwrócone ku wschodowi. Innemi słowy mielibyśmy tu przed sobą tylko dwie odmiany jednej i tej samej zasadniczej koncepcji, nakazującej układać ciała na wieczny spoczynek tak, aby bądź głowa była zwrócona na wschód, bądź oczy zmarłego patrzały w tę stronę świata. Nie byłby to przejaw kultu dla słońca, lecz — powtórzmy — zdradzałaby się tu przed nami żywa sympatja do chwili wschodu i dodatnie jej wartościowanie, znajdujące wyraz m. i. w owej radości, z jaką ją lud — np. w Bułgarji (ob. § 357) — spotyka.
361. Przysięga na słońce, o której tak cenne studjum napisał Wł. Semkowicz, znana mi jest dotychczas w sposób pewny i wyraźny, gdy chodzi o lud, głównie -ze Słowiańszczyzny bałkańskiej'. Czy jed-
^nat'-'Ofnówiona przez Semkowicza forma przysięgi, praktykowanej w średniowieczu jako instytucja prawna przez wyższe warstwy społeczne w Polsce i Czechach, polegająca m. i. na wyciągnięciu palców ku słońcu, byłav rodzimego pochodzenia, to wydaje się być rzeczą niepewną. Mówiliśmy już wyżej o możliwości przynoszenia do Słowian przez prądy wczesnochrześcijańskiej cywilizacji m. i. rzeczy pogańskich, dotyczących słońca i już na zachodzie wplątanych w kult czy wierzenia chrześcijańskie (§ 356). Gdy chodzi o przysięgę na słońce w tej postaci, jakiej główną uwagę poświęca Semkowicz, była ona w średniowieczu według tegoż badacza znana m. i. na ziemiach niemieckich. Jej zasiąg w obrębie północnej Słowiańszczyzny, obejmujący tylko zachód, bezpośrednio sąsiadujący z Niemcami, przemawia więc za pożyczką, zwłaszcza że u ludu forma taka nie przechowała się ani w Polsce, ani na Rusi, ani w7ogóle nigdzie u Słowian (zresztą co do ostatnich szczegółów, to bezwarunkowo wymagają one sprawdzenia wzgl. uzupełniających poszukiwań). — Dodatkowo zaznaczmy, że przysięgę na słońce znają po dziś dzień i praktykują także niektóre poza-słowiańskie ludy płd.-wschodniej Europy, m. i. np. Swaneci (obok przysięgi na ogień) i Ormjanie na południowym Kaukazie (obok przysięgi na księżyc, gwiazdy, niebo i ogień).
362. Jednem z najbardziej rozpowszechnionych wierzeń, dotyczących słońca, jest przesąd, iż w niektóre uroczyste dnie roku, a zwła-_jjazcza na św. Jana lub na Wielkanoc (rzadziej — na św. Piotra i Pa-
; wła, na Boże Narodzenie i w inne święta), słońce o wschodzie (wy-
1 Tak np. chłop z Policy (w Serbochorwacji), przysięgając się, mówi: „Tako mi onoga sunca boźjega, Sta sviti na nebu!“ albo „Ne ogrijalo me ono sunce bo?je!u (ZbNŹO, t. 10, r. 1905, str. 223; innych przykładów patrz u Semkowicza „Przysięga na słońce", r. 1916, str. 24). Bułgar zaklinał się podobno: Da me izgori sltnce-to! (N. Gerov, Rećnik, t. 5, r. 1904, str. 196). -- Co do Rusi ob. Semkowicz, 1. c., str. 23.
i. Moszyński: