182 K. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDÓW,
tych stworzeń, toczących ziarno, owoce, warzywa, drzewa i wreszcie ciało dzikich oraz domowych zwierząt.
135. Jak przypisywanie wielu chorób robakom, zamieszkującym ciało ludzkie, dzielą ze Słowianami ludy sąsiednie (§ 139) i dalsze, nie wyjmując niektórych egzotycznych, podobnież zgadzają się z nimi, gdy chodzi o doszukiwanie się przyczyn dolegliwości w gadach lub płazach, łęgnących się w ciele chorego. Według niektórych badaczy na myśl o tych zwierzętach, jako o powodach chorobowych przypadłości, naprowadzają m. i. gryzące i drapiące bóle, odczuwane w chorych narządach; podobnie mianowicie jak kłucie w piersiach każe myśleć o postrzale (§ 140), tak drapanie w gardle przywodzić ma na pamięć jaszczurki i t. p., a ostre bóle żołądka żmije1. Istotnie słyszymy tu i owdzie u Słowian, iż „choroby z przeziębienia — to żaby i jaszczurki, które lęgną się we wnętrzu i drą pazurami po gardle“. Ale nie wszystko, co lud prawi o dolegliwościach, sprawianych przez gady czy płazy, odpowiada powyższemu objaśnieniu; żaba naprzy-kład może się też zdaniem chłopstwa z pewnych okolic płn.-słowiań-.skich zalęgać w mózgu, przyczem pije go ona i „suszy" (gdy zaś za jej przyczyną mózg wyschnie, wtedy człowiek dostaje pomieszania zmysłów).
Poszczególnym wypadkiem przytoczonych ludowych poglądów jest dopatrywanie się przyczyn choroby w przeniknięciu gada lub płaza do ciała ofiary1; jednocześnie jednak to ostatnie mo-żnaby zaliczyć do szerszego kręgu zapatrywań etjologicznych, wywodzących chorobę od przeniknięcia czy wtargnięcia do ciała chorej osoby jakiegokolwiek postronnego przedmiotu. Zasiąg tego rodzaju koncepcji jest olbrzymi, światowy; a w związku z nią prymitywne leczenie u tubylców wielu stron Starego Świata oraz obu Ameryk polega przedewszystkiem na wyszukaniu takiego obcego przedmiotu, powodującego chorobę, i na jego wydobyciu z ciała pacjenta (dobywanie zaś to zasadza się na czysto kuglarskich nieraz rękoczynach znachorów-lekarzy). Przykładem podobnych etjologicznych in-terpretacyj u Słowian może służyć twierdzenie Białorusinów, że suchoty u dzieci powodowane są przez mimowolne połknięcie kociego włosa. Coprawda i włosy pojmowane bywają czasem po wsiach jako istoty żyjące; w pewnych mianowicie warunkach, zwłaszcza gdy się znajdą w wodzie, mają one ożywać i wtedy mogą samorzutnie atakować ciało ofiary, wpijając się w nie i przenikając poprzez skórę. Być więc może oddziaływują tu tradycje przyniesione wzgl. przybyłe z południa czy płd.-wschodu, gdzie (jak np. już w środkowej Azji) żyje w ciele ludzkiem pod skórą włoskowata Filaria medincnsis i inne podobne pasorzyty (z drugiej strony u nas przebywają po
ł Porówn. § i odnośnik tamże.
stojących wodach i rzekach włosokształtne robaki jak Gordius aqua-tieus czy Filaria fluviatilis; choć o ich ewentualnej szkodliwości dla człowieka nic mi w tej chwili niewiadomo, jednak oczywiście, choćby nie były groźne, samo ich istnienie może sprzyjać szerzeniu się przytoczonych wyżej poglądów).
136. Wróćmy jednakowoż do gadów i płazów a w szczególności do przenikania ich w ciało człowieka. Tak więc Serbochorwaci przekonani są najmocniej o przedostawaniu się żmij przez usta ludzi śpiących i przez kanał pokarmowy do żołądka, co ma w skutku choroby; piszący o tern dr Fr. S. Gundrum-Orioycanin sam miał do czynienia z pacjentem, chorym na katar żołądka, któremu najzupełniej nie można było wybić z głowy wiary, iż mu żmija wpełzła do wnętrza. Podobne wierzenie znajdujemy u Bułgarów. Również wielkoruscy Kozacy, zamieszkujący północny Kaukaz, twierdzą, że żmija może wpełznąć przez usta śpiącego i zamieszkać w jego żołądku, rozmnażając się tam nawet; człowiek taki schnie i miewa często napady w rodzaju szału; żmiję można jednak wywabić z kryjówki, każąc choremu zasnąć pod gołem niebem i umieszczając w pobliżu przynętę dla gada. U sąsiadujących z Wielkorusami Mordwinów wszelkie choroby mają być według V. Majnova sprawiane przez węża, co się zagnieździł w ciele człowieka. Ale Lepechinowi mówili Mordwini tylko o żmijach, wpełzających do ust ludzi, śpiących na polu, natomiast wężom przypisywali właśnie moc ochraniania ludzi od żmij.
Na Białorusi słyszymy podobne przesądy o żabie. Gdy zwierzę to jest jeszcze małe, zdarzać się ma wtedy, iż wskakuje w usta śpiącej ofiary, przedostaje się do jej żołądka i tam się osiedla; rozrastając się przytem szybko i „susząc" chorego, powoduje suchoty, o ile go kto zawczasu z pacjenta nie wywabi. Także w Polsce istnieją analogiczne wierzenia. Na Mazowszu we wsi Łukówiec zapisano poglądy całkiem zbliżone, ale dotyczące innego gada. Znają tam mianowicie chorobę zwaną żółwiem, a przejawiającą się „guzem na ciele, najczęściej na szyi lub na kolanie". Przyczyną tej choroby jest zakrad-nięcie się żółwia do wnętrzności śpiącego na polu człowieka, albo też — i tu mamy przed sobą nowy motyw1 — wypicie całkiem jeszcze małego żółwia z wodą. Jeśli pasorzytuje w ten sposób w człowieku samiec, choroba nie jest tak groźna; gorzej natomiast, gdy chory ma w sobie żółwia-samicę; ta bowiem bardzo szybko się rozmnaża.
137. Wiele jest chorób, których lud nie przypisuje wprawdzie określonym zwierzętom, ale zato wyobraża je sobie całkiem tak, jak-gdyby były zwierzętami. Chorobą w rodzaju zwierzęcia jest więc np. według pojęć Serbów etc. rak, a same jego nazwy (serb.-chorw. żi-yina, łac. cancer, nmc. Krebs, skąd poi. rak) zdają się świadczyć
Przesądy podobne szeroko znane były dawniej w Europie.