662 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDÓW;
zaś bodźcem, co wskrzeszał owe dawne i nieraz całkiem już jakgdyby pogrzebane przesądne interpretacje, były wypadki szybko po sobie następującej choroby i śmierci kilku osób w jednej rodzinie. Całkiem łatwo rozumiemy strach, ja*ki w takich warunkach mógł ogarniać członków rodziny, pozostałych przy życiu; ten to właśnie nieprzeparty lęk podsycał tlące się jeszcze wszędzie w ostatnich setkach czy dziesiątkach lat wierzenie o upiorze, jako o znanej nam już przyczynie podobnych korowodów śmierci. Jeszcze stosunkowo zupełnie niedawno miały miejsce w niektórych stronach Słowiańszczyzny sądowe rozprawy, wszczynane na tle praktyk, wynikających ze wspomnianego wierzenia. Nieco dawniej zaś notowano w środkowej czy środkowo-wschodniej Europie całe jakgdyby epidemje wampiryzmu, idące oczywiście w parze z epidemjami chorób.
541. Gdy w danej wsi czy w obejściu padło ofiarą choroby w krótkim przeciągu czasu kilkoro ludzi jedno za drugiem i gdy w związku z tern podnosił głowę dawny przesąd, włościanie odkopywali trupa osoby, co pierwsza rozpoczęła pochód śmierci, albo też tej, którą z tych lub innych powodów (cf. niżej w. 13 sq. od dołu) posądzano o skłonności do wampiryzmu, i nad dobytem z ziemi ciałem dokonywali szeregu najbezsensowniejszych w naszych oczach praktyk, mających uniemożliwić, trupowi (wzgl. duchowi!!) swobodne krążenie po okolicy. Niekiedy w celu tern pewniejszego odszukania winowajcy odkopywano paru lub kilku zmarłych, zwracając uwagę na ich wygląd; dobrze zachowane, świeże ciało, czerwonawe wargi, zwłaszcza zaś krew ukazująca się z ust były niechybnym dowodem, że trafiono na ślad właściwy. Tarti zresztą, gdzie — jak na wschodnim Bałkanie i w pewnych innych stronach Słowiańszczyzny — wampiryzm dotychczas jest bardzo żywotny, lud nie czeka, aż upiór przejawi swą fatalną działalność, lecz zawczasu — znając powody „wcielania się“ zmarłych — stara się unieszkodliwić tych z pośród nich, co owem „wcieleniem1 grożą. Do takich zaś według szeroko rozpowszechnionych poglądów zalicza się nieboszczyków, których ciało zostało przekroczone, przeskoczone czy wreszcie przefrunięte przez istotę żywą: człowieka, zwierzę lub ptaka (ob. § 220), dalej tych, co padli ofiarą gwałtownej śmierci, co już za życia byli napiętnowani znamionami upiora (jak gęste, zrośnięte brwi, podwójne rzędy zębów i t. p.; ob wyżej), albo uchodzili za czarowników 2, lub tęż byli bardzo starzy czy bardzo złośliwi i t. p.
Sposobów, zmierzających do unieszkodliwienia zmarłego, o jakim się sądzi, że może się stać upiorem, albo o jakim się już wie, że jest upiorem, znali słowiańscy włościanie bardzo wiele, poczynając od najbłahszych, a kończąc na spalaniu martwego ciała. Stosowali przytem nieraz, o ile się dało, parę lub kilka różnych metod jednocześnie. Wynoszono więc trupa na bagno i tam porzucano, albo grzebano go na rozstaju; na grobie usypywano kupę głazów; obracano trupa twarzą wdół („aby się w ziemię wgryzał"); rzucano mak do jego trumny i dawano do niej (niekiedy na kark nieboszczykowi) sierp lub kosę; kładziono kamyk lub pieniądz pod język; wiązano na plecach palce obu rąk do siebie; kaleczono pięty lub przecinano pod kolanami ścięgna (w tym oczywistym celu, aby zmarły nie mógł chodzić); także głowa bywała obcinana i umieszczana w nogach lub
Fig 17. Czaszka przebita gwoździem, wykopana w r. 1870 w pokładzie piasku pod cegielnią Horowicza przy drodze z Piotrkowa do Byków. Zbiory Zakładu Antropologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego (depozyt P. A. U.). Rys. z oryginału w r. 1932 prof. dr T. Seweryn.
między nogami (tu niezawodnie leży źródło wierzeń o upiorach, obnoszących własną głowę w rękach) etc., etc. Najpowszechniejsze jednak bywało przebijanie ciała cierniami lub ostremi kołkami (na południu głogowemi, na północy najczęlciej osikowemi; były zresztą w użyciu także klonowe lub lipowe). Ciernie wbijano w mięso pod językiem (zapewne, aby uniemożliwić upiorowi pożeranie ciała i ssanie krwi); wbijano je też za paznogcie palców u nóg, w brzuch w okolicy pępka i t. d.; kołkiem osinowym czy innym przebijano zwykle serce, ale też naprzykład pośladki. Małorusini zachodni (w okolicy Brześcia nad Bugiem, w okolicy Brodów) przebijali ostrym osinowym
rzęcia udawać się na krwiożercze nocne wyprawy (cf. też § 542).
Wampiryzm i czarownictwo niemal wszędzie u Słowian pozostają w bliskim ze sobą związku. Czytaliśmy już przecież m. i., że, powiedzmy, dusze żywych czarowników czy wiedźm nieraz opuszczają śpiące ciało, by w postaci jakiego zwie