232 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA
Odrzucając jednak wypadki niejasne czy nietypowe, można w zasadzie wyznaczyć różnicę, dzielącą naogół technikę od typowej magji. Choć obie mianowicie dążą do wywarcia wpływu na przebieg zjawisk, jednak pierwsza, idąc za wskazówkami doświadczenia i wpełni uznając jego sprawdzian, wyzyskuje czy usiłuje. wyzyskać realne związki między zjawiskami. Natomiast typowa magja, idąc często za zupełnie bezkrytycznem kojarzeniem się myśli i w zasadzie obywając się bez sprawdzania swej efektywności (skuteczności), usiłuje wyzyskać związki, które istnieją li tylko w umyśle ludzkim, objektywnie zaś biorąc, nie egzystują wcale: są urojone. Rację utrwalania się zabiegów technicznych stanowi naogół ich oczywista skuteczność; rację utrwalania się praktyk magicznych stanowi pospolicie złudzenie ich skuteczności, oparte o swoiste czynniki psychiczne (których jednak na tern miejscu roztrząsać niepodobna).
Rzecz prosta mówimy tu o magji, stanowiącej dobro pospolite, t. j. o takiej, którą badać można zupełnie powszechnie po wsiach słowiańskich i wogóle na całym bodaj świecie, jako stosowaną zarówno przez magów-czarowników, jak i przez masy osobników najzwyklejszych. Ponieważ jednak magja czynna1 daje uprawiającym ją intensywnie pewne poczucie swoistej a niejasnej władzy nad zjawiskami, ponieważ dalej śród czarowników wcale często spotykają się indywidua, z tych lub innych powodów silnie oddziaływujące na wyobraźnię przeciętnego pospólstwa, ponieważ wreszcie niektóre praktyki magiczne bywają niekiedy — oczywiście nie same przez się, lecz dzięki opartej na tradycji potędze ich sugestji — efektywne, przynosząc m. i. uzdrowienia z jednej, a choroby lub nawet śmierć z drugiej strony (ob. rozdz. 8.), przeto umysł nieoświecony, nie orjentując się głębiej w tem wszystkiem, dopatruje zabiegu, polegającego, powiedzmy, na oprowadzeniu noworodka książką (dla zapewnienia mu mądrości: ob. rozdz. 8.), podobnie jak nikt nie będzie się namyślał, kwalifikując, dajmy na to, tkanie płótna jako czynność techniczną; gdy jednak spotkamy się np. z rozcieraniem obrzęku w celu usunięcia tej chorobowej przypadłości, tedy odpowiednie określenie takiej praktyki będzie w zupełności zależało od myślowej treści, wkładanej w nią przez tego, kto ją stosuje. Jeśli rozcieranie wykonywa współczesny oświecony lekarz, to jest to oczywiście zabieg czysto techniczny (terapeutyczny); jeżeli stosującemu go wieśniakowi świta myśl, że przez ucisk, wywierany przy rozcieraniu na miejsce obrzękłe, bezpośrednio spowoduje obniżenie się i wreszcie zniknięcie ostatniego (jakgdyby miał tu przed sobą coś w rodzaju wypukłości na podatnej glinie), będzie to również zabieg techniczny, choć oparty na błędnem założeniu; jeśli natomiast czynność rozcierania, kojarząc się w umyśle wiejskiego lekarza (zarówno wyrazowo jak i czynnościowo) z rozprowadzaniem , rozpędzaniem i t. p., jest mistycznem rozprowadzaniem czy rozpędzaniem choroby, siedzącej jakoby w obrzęku, albo podobnem rozprowadzaniem czy rozpędzaniem samego tego obrzęku, tedy mamy przed sobą zabieg magiczny; jeżeli wreszcie praktykę, jak to często bywa, stosuje się całkiem automatycznie, li tylko dlatego, ponieważ, „jak wszyscy mówią", ma być skuteczna, natenczas musimy się powstrzymać od wszelkiej głębszej definicji. Nietrudno jest dostrzec, że między drugą a trzecią z czterech cytowanych powyżej ewentualności niema całkiem ostrej granicy, i że możliwe są tu przejścia a także mieszanie.
1 Co do rozróżnienia magji czynnej i biernej ob. rozdz. 8.
się w magji, jakiejś osobliwej, ciemnej, t. zn. tajemniczej mocy, poprzez która człowiek oddzialywuje ‘. Koncepcja ta jest psychologicznie najzupełniej jasna2. Jednak na terytorjach słowiarnkich, o ile mi dotychczas wiadomo, nie odgrywa prawie żadnej roli, więc się tu nad nią rozwodzić niema potrzeby i można się ograniczyć do stwierdzenia, że w treść owego pojęcia wkładają nieoświecone ludy nieprzeciętną, anormalną {niekiedy parapsychiczną) władzę czarowników oraz niepoznawalną dla nich bliżej silę sugestji magicznych praktyk.
0 tern, aby w zaczątkach praktyk magicznych, w samych najgłębszych czy najpierwszych ich podwalinach leżała wiara w niesamowitą moc, właściwą m. i, ludziom, a która to moc, promieniując z nich, zgodnie z ich wolą lub nawet wbrew woli, dokonywałaby zmian w otaczającym świecie - mowy być —wbrew wybujałym na ten temat teorjom — nie może. Teoretyczne to przekonanie, podzielane przez wielu badaczy, jest zgruntu błędne i zdradza brak głębszej znajomości psychiki człowieka nieoświeconego, której nabyć można tylko na podstawie bezpośredniego z nim kontaktu i przy wrodzonem uzdolnieniu do wnikania w jego przeżycia. O ile osobiście orjentuję się w materjale europejskim i egzotycznym, nie może być prawdą, aby Vnagiczne czynności wzięły początek od wiary w moc magiczną, natomiast prawdą zapewne jest, że odwrotnie koncepcja tej mocy utworzyła się w nieoświeconym umyśle m. i. jako refleks tych czynności (porówn. wyżej) Pierwociny właściwej (typowej) magji aktywnej powstały tylko i wyłącznie dzięki impulsom do oddziaływa-niana przebieg zjawisk, wykolej ony m na manowcach psychiki (ob. np. § 158).
177. Religja w ścisłem znaczeniu słowa, magja i technika otwierają przed człowiekiem trzy drogi, na jakich on bądź pokorną prośbą (religja), bądź też pracą (magja i technika) stara się wpłynąć na przebieg zjawisk w tym oczywiście celu, aby zachodził po jego myśli. Pomimo głębokich różnic, dzielących te trzy drogi w oczach badacza — o ile każda z nich występuje w czystej, sobie tylko właściwej postaci — dla ludu żadna nie stoi w opozycji do innej. Wszystkie trzy w praktyce łatwo i często mieszają się ze sobą w sposób trudny czasem do rozwikłania. Pość jest zapoznać się dla przykładu ze zwartym zespołem różnorakich (ściśle religijnych, magicznych i technicznych) czynności, przedsiębranych w jednym i tym samym czasie przez takiego, dajmy na to, północnego Białorusina w związku z siewem i wogóle uprawą roślin, albo przez Hucuła w związku z pierwszym wypędem i wogóle hodowlą bydła, aby się o tern dowodnie przekonać.
Obok tych trzech dróg istnieje jednak jeszcze czwarta, często a najniesłuszniej mieszana w dotychczasowych pracach z magją, choć w wypadkach typowych jest ona równie odległa od ostatniej, jak 1
M. i. i w Polsce można słyszeć niekiedy, że „czary to — moc“ (Not J. Klimaszewska od 66-letniego wieśniaka z Jabłonki na Orawie). A. Śachmatov podaje bardzo charakterystyczne opowiadanie mordwińskie o starym wiejskim znachorze-czarowniku, co chciał iść na jakieś wesele, aby rzucić czary na nowożeńców, ale córka mu nie dawała. Ponieważ, jak głosi opowieść, „ożarowskie moce starca nie mogły się powstrzymać", więc podszedł do własnej owej córki, dotknął jej pleców i rzekł: „Skoro nie pójdę, to nie pójdę". Od tego jakoby dotknięcia dziewczynę poczęły boleć plecy i ona umarła.
* Ob., co piszę w „Ludzie Słowiańskim", t. 1, r. 1929, str. 59 i n.