342 K. MOSZYŃSKI: KULTURA. LUDOWA SŁOWI
mn. w. rozwiązaną. Ostateczne jednak rozwiązanie możliwe jest tylko wtedy, jeżeli w trakcie badań rozporządzamy materjałem, całkiem wyczerpującym dane zagadnienie, co przy dzisiejszym stanie wiedzy nie jest osiągalne.
Tem, że w obecnych warunkach definitywne wyjaśnienie genezy wielu poszczególnych niejasnych lub wieloznacznych faktów z zakresu ludowej magji okazuje się niemożliwe, najzupełniej nie potrzebujemy się zrażać. W ostatecznym bowiem wyniku pracy etnologicznej nie zależy nam przecież na roztrząśnięciu każdego drobnego i częstokroć najzupełniej błahego faktu, leczna poznaniu ogólnego mechanizmu rozii-j an i a się niższej kultury w zgl. różnych jej działów. Do tego zaś celu — gdy chodzi o magję — wystarczyć może ta ilość pewnych rozwiązań, jaką już dziś posiadamy. Wszak obok praktyk czy zakazów niejasnych lub wieloznacznych istnieje całe mnóstwo jasnych i jednoznacznych, co do których genezy nie może być żadnej dyskusji. Poza tem same motywacje ludowe jako takie, t. zn. w oderwaniu od kwestji genezy każdej odnośnej praktyki czy zakazu, bardzo często dostarczają nam znakomitych, nieraz wprost nieocenionych podstaw do zgłębienia mecha-
271. Badania terenowe, przeprowadzone w latach 1930/31 w całej Polsce, uwzględniły m. i. czary w rozumieniu praktyk magicznych, wykonywanych na szkodę bliźnich1. Choć niełatwo było uczestnikom badań uzyskiwać odnośne dane w warunkach, w jakich musieli pracować, i choć w związku z tem zebrany materjał jest naogół bardzo fragmentaryczny, jednak mimo to jego bogactwo i rozmaitość są uderzające, i tylko w części mogą tu być oddane. Jakichż bo rodzajów czarowania nie znał chłop polski, biało- i małoruski w granicach Rzeczypospolitej! — Więc naprzód całkiem powszechnie „zadawano czary" w jadle lub napoju (mieszając do ostatnich np. proch z roztartych i utłuczonych wysuszonych wężów, żab etc., albo ich krew; z tego prochu czy krwi zalęgały się, jak mówi lud, we wnętrznościach oczarowanego gady lub płazy, powodując chorobę i śmierć; porówn. § 136). Dalej „podkładano" albo „podlewano czary", rzucając zgubne czy zaczarowane przedmioty na drogę, na próg i t. p. lub rozlewając tam zgubny czy zaczarowany płyn (— gdy ofiara przeszła wzgl. przekroczyła przez owo miejsce2, natenczas zostawała oczarowaną; cf. § 219 i odn. 1 na str. 283). Pospolicie „rzucano" też czary ręką na upatrzoną osobę z piaskiem, z popiołem, z liściem etc. (inaczej: „obsypywano czarami"). Dość często „puszczano czary" potajemnie i zdaleka „z wiatrem" lub „z wodą" (cf. § 223). Zaszczepiano je też w czemśkolwiek.za odzież; podrzucano w tej myśli, by zostały podjęte; umieszczano spalone ziarno, stolarskie odpadki od trumny, kostki, proch czy wiórki z oskrobanych paznogci figur świętych i t. p. w poduszkach, w pierzynach; zakopywano kości i inne przedmioty pod podwaliny domu albo pod węgły; „nasyłano" żaby i t. p., które, wziąwszy cokolwiek od ofiary (sic!), powodowały jej wysychanie i zgubę; wiązano ze złorzeczeniem węzły w zbożu na chorobę, śmierć, nieurodzaje i wszelkie, dające się pomyśleć nieszczęścia (§ 227); przerzucano przez chaty weselne bijaki od cepów (§ 221), a przez kleć, gdzie nowożeńcy spędzali noc poślubną, sworznie (§ 221); czasem strzelano na rozstajnych drogach do rysunku? wyobrażającego ofiarę (cf. § 232), lub dźgano jej obraz, ukazujący się w zwierciadle (str. 296, odn. 3) i t. d. Poza tem wszystkiem czarowano samą tylko złą myślą, złem słowem (zwykle szeptanem), spojrzeniem (co odróżnić należy od uroku, ale co jednak z nim się miesza), dotknięciem, splunięciem w twarz, machnięciem ręką etc. Można nawet było zostać po naszych wsiach oczarowanym nietylko złem życzeniem słownem, pogróżką i t. p., ale — całkiem już zdradziecko — „przy dobrem słowie", przy witaniu, nawet przy całowaniu w rękę!
Oczywiście znaczna część tych praktyk istnieje też poza terytor-jami Rzeczypospolitej u Słowian wschodnich, zamieszkujących Sow-depję, przyczem dołączają się tam jeszcze inne zabiegi, w Polsce nieznane, jak np. owo wykluwanie oczu obrazowi ofiary, ukazującemu się w naczyniu z wodą (ob. § 297) i t. d. Na Małorusi, należącej do Sowdepji, a zapewne i na Wielkorusi (— co najmniej południowej —) szczególnie pospolite było „zadawanie" (młrs. dańńa), „podlewanie" (pidłyvańńa) i „nasyłanie" (nasłańńa). Także dla Bułgarów wylicza Marinov „zadawanie" w jadle lub napoju (czary spożyte lub wypite — z ach ran en o, zapojeno), „podlewanie" (czary „przestąpione" — pregazeno3), „nasyłanie" (naprateni magii), nacieranie lub okadzanie odzieży ofiary czarodziejskiemi środkami lub przyszywanie ich do jej odzieży (napraveni magii)... Podobnież i Serb czy Chorwat mógł zostać oczarowany skutkiem wypicia lub spożycia zadanego napoju czy jadła (np. z domieszką cza-rownych roślin etc.; zatravitii, skutkiem przestąpienia (przejścia) przez czary wzgl. skutkiem natknięcia się na nie (nastupiti na magjije, nagaziti na ćini), skutkiem tego, że czary zostały „zarzucone" na jego chatę i t. d., i t. d.
272. W związku z nader wielką obfitością sposobów czarowania pozostaje niezwykła liczebność odnośnych terminów. Aby dać o niej pojęcie, wymienię tu wyłącznie nazwy, zebrane w r. 1930/31 w Polsce rdzennej i na zachodniej Małorusi: 1) dawać, zadawać; młrs. daty, zadaty; 2) zakładać, założyć, podłożyć; młrs. pidkładaty, pidłożyty; 3) rzucać, zarzucać, wrzucać, ćpić i t. p.; młrs. kydaty, pidkydaty, nakydaty, verhty; 4) obsuć; młrs. pidsypaty; 5) podlać, oblać; młrs. pidłaty, obiaty^
Takie jest główne znaczenie wyrazu czary u Słowian, zamieszkujących Polskę i zarazem — u wszystkich pozostałych.
* Pol. „przeleźć czary".
Ściślej: 'czary, przez które się przeszło’.