968 K. MOSZYŃSKI! KULTURA
tego dowodzi przykład chłopki Ireny Bilańskiej, nawet twórczość najwyższej miary znana jest po wsiach (§ 655). Chociaż artyści takiej właśnie najwyższej miary zwykle zjawiają się i nikną bez śladu na kształt, powiedzmy, meteorów, — nie znaczy to wcale, by warstwy ludowe nie mogły ich z siebie wydawać, znaczy tylko, że warstwy te nie tolerują, jak my, zbyt śmiałych wyskoków ponad tradycję i nie przyjmując ich skazują je tym samym na mniej lub więcej natychmiastową zagładę 1.
Drugim oprócz Bilańskiej ewentualnym przykładem niezależnego od tradycji twórcy-dekoratora ludowego, któregó mogę tu wskazać ze współczesnej Polski (— co do innych ob. np. prace Gładysza —), zdaje się być niejaki Romanowski, nieznany mi bliżej autor wyszyć
Fig. 198. Fragment (blisko trzecia część) naszyj nika huculskiego ze stu kręgów głowacicy {Ilu cho hucho L.) Muz. Hue. w Żabiu, nr inw. 291c Z oryginału wypożyczonego przez pułk. N. Oko łowicza rysował autor. Mn. w. x/2 nat. wielkości
sukmany męskiej, pochodzącej z najgłuchszych okolic naszego Polesia. Gdzieś tam w Dawidgródeckiem lub w sąsiedztwie zaistniał mianowicie — wedle wszystkiego, co można przypuszczać, właśnie u któregoś z artystów ludowych w rodzaju Romanowskiego — obcy na ogół, o ile wiem, stronom poleskim, pomysł zdobienia lewej piersi sukmany wyszytym kwiatem. Umieszcza się ten ornament w miejscu, gdzie się np. podczas wesel itp. przypina sztuczne wiązanki wzgl. gdzie inteligenci dworscy i miejscy umocowują kwiaty żywe. Rozwiązanie obchodzącego nas pomysłu lub raczej samego tylko ornamentu, uwidocznione na fig. 218, jest sui generis genialne. Najlepszy artysta dekorator z wielkiego miasta nie nazbyt by się potrzebował wstydzić tych wysmukłych linii i całej w ogóle kompozycji wyszukanej a jednocześnie idealnie prostej formy roślinnej. Piękno całości ozdoby podnosi w naszych oczach fakt, w danym związku zresztą poniekąd przypadkowy, że sukmana jest biała (z naturalnymi odcieniami srebrzystymi i złotawymi), a haft, wedle usta-
lonej tradycji miejscowej, tylko czarny. Niestety nie marny pewności czy ów czarny kwiat na złocisto-srebrzystym tle zakwitł po raz pierw szy pod rękami rodowitego Poleszuka, czy też może wioskowego lut nawet małomiasteczkowego Żyda.
W każdym razie przyznaję, że pogląd głoszący, iż lud — w ogól* każdy lud! — nie umie tworzyć, a tworzą natomiast li tylko przed stawiciele warstw wyższych, jest dla mnie jednym z najbardziej po wierzchownych i naiwnych w etnologii. Mniejsza już o to, że nie zgadzs się on z faktami, o których wyżej, oraz — i to w ogromnej mierze — z faktami dostarczanymi obficie przez materiały egzotyczne, ważniej; sze jest, że implikuje pojęcie zasadniczej odrębności psychik;
Fig. 199. Naszyjnik z kłokoczki (Staphylaea pinnata L.). Hucuiszczyzna. Nieco mnie niż »/, nat. wielk. — Z okazu darowanego przez pułk. N. Okołowicza fot. L. Sz. -Naszyjniki podobne bywają zdobione przez przedzielanie poszczególnych owocków kłokoczki za pomocą koralików lub paciorków weneckich. Na tym okazie wida tylko jedną wenecką perłę pośrodku dolnej części ozdoby (na fotografii w górz po lewej stronie).
włościan od naszej. Skoro my tworzymy już w wieku lat 14 czy 10 -ba, Mozart improwizował ponoć na fortepianie w piątym roku ży cia! — a chłop nie tworzy wcale, tedy nie podobna przecież ni przyjąć owej odrębności. Tymczasem rzecz polega nie na jakimś zu pełnie niezrozumiałym i zagadkowym fenomenie odrębności zasadni czej, lecz wyłącznie — i to z całą pewnością — na różnicy stopnie Przeciętna inteligencja warstw wyższych jest niewątpliwie wyższa o< przeciętnej inteligencji warstw włościańskich; dalej my jesteśmy oto ożeni od dziecka sztuką znacznie bogatszą, której formy, już prze to samo, że jest bogatsza, nie są w tej mierze narzucane przez tra dycję, jak to ma miejsce u ludu, wreszcie myśmy się nauczyli szcze gólnie cenić twórczość i twórców, wydatnie pobudzając ich do prac)
U ludu nie ma takiego kontaktu między artystami z różnych, niekiedy bardzo odległych stron, jaki jest u nas. Poszczególne twórcze talenty nie mogą więc silnie promieniować na innych wybitnych pracowników na polu sztuki, i wysiłki twórcze rzadko bywają zbiorowe we właściwym znaczeniu tego wyrazu. Analogii do podobnych przejawów, jak forsowanie u nas nowych form malarskich przez liczne dziesiątki artystów rozrzuconych po różnych krajach, ale zachowujących ze sobą w zakresie twórczości ścisły kontakt, nie znajdziemy oczywiście po wsiach. Tam każdy idzie poniekąd na własną rękę i, jeśli nie wygodzi masie, przemija bez śladu.