1158 i. Moszyński: kultura ludowa słowi
kładów wielogłosowego śpiewu wielkoruskiego, ogłoszonych przez Linevą. I postępując tak raa niewątpliwie słuszność. Polifonia wokalna wielkoruska bowiem, acz w całości nie pokrywa się z hetero-fonią, jednakowoż daje pewne zjawiska, które li tylko jako hetero-foniczne określić można. Zresztą, jak to nie od rzeczy będzie dodać, między heterofonią a innymi typami wielogłosowości bynajmniej nie ma przecież przepaści nie do przebycia.
Także nie ma podobnej przepaści między heterofonią w węższym a heterofonią w szerszym znaczeniu słowa, co oczywiście wynika już z samych określeń tych pojęć, każących się domyślać, iż pierwsze z nich zawiera się w drugim. Jakoż istotnie obok heterofonii w sensie jednoczesnego wariowania przez dwu lub kilku grajków lub śpiewaków jednej jakiejś określonej melodii, spotykamy też w muzyce instrumentalnej Słowian jednoczesne fantazjowanie na jakiś znany wykonawcom temat w ten sposób, że melodia, grana przez każdego z nich, zgadza się z melodią innego tylko w najogólniejszym schemacie rytmicznym i melodycznym. Wreszcie zdarzają się też wypadki heterofonii krańcowej. Przykłady jej nie są już czytelnikowi obce. Przypomnijmy sobie tylko, co podaje H. Riemann — właśnie jako heterofonię — o korowodzie dalmackim: pieśń towarzysząca temu tańcowi ma nieraz nie pozostawać w żadnym stosunku do muzyki instrumentalnej (§ 714). Podobnie pisze Vurnik o podanym niżej kanonie, że towarzyszyła mu muzyka instrumentalna, nie mająca ani melodycznego, ani rytmicznego związku ze śpiewem. Zbliżone świadectwo dał w r. 1853 niejaki A. M. o wokalno-instrumentalnej muzyce Hucułów (§ 714). Zdaje się więc, że — dawniej zwłaszcza — i ten rodzaj „wielogłosowości" nie był u Słowian — co najmniej kar-packo-bałkańskich — zjawiskiem zupełnie rzadkim czy wyjątkowym.
Swoistym przejawem polifonii jest kanon, znany, podobnie jak różne typy hetero- oraz diafonii, bardzo wielu ludom świata, nie wyłączając najprymitywniejszych. U Słowian jednak kanon należy, o ile wiem, do rzadkich przejawów, aczkolwiek spotyka się ponoć i u nich (np. w pld. Serbii etc.). Jedynym, zresztą wcale nie typowym, przykładem, który mogę zacytować w tej chwili, jest starodawna pieśń sobótkowa z Białej Krajny (w Słowenii). Śpiewano ją w dwa dwugłosowe chóry. Zaczynał pierwszy z nich, a drugi po niejakim czasie doń się przyłączał, nie zawsze trafiając swym początkiem na ten sam ton pierwszego (w podanych niżej nutach zaznaczono to klamrami; gdzieś na jeden z objętych klamrami tonów pieśni śpiewanej przez chór pierwszy przypadał początek tejże pieśni intonowany przez chór drugi). Po kilku chwilach chór pierwszy zamilkał i słychać było tylko śpiew drugiego; po czym pierwszy chór znów się dołączał itd. Jaka jest geneza tego „kanonu", jeszcze nie wiadomo. Możliwe, że wraz z po-łudniowo-serbskimi należy go odnieść do śladów bardzo dawnych na-
wyknień; nie wykluczone też jednak, iż łącznie ze wspomnianymi powyżej jest wynikiem oddziaływania wpływów muzyki kościelnej. W ogóle dawna muzyka kościelna i dawna ludowa tak często i tak intymnie zazębiają się nawzajem, że wątpić można, czy naukowa analiza zdoła je kiedykolwiek zupełnie od siebie oddzielić. Wspomniany „kanon“ białokraiński, naśpiewany na walec fonograficzny w r. 1914, brzmi jak następuje:
Tu — ti je—
783. Co do polifonii bordunowej (wzgl. burdonowej), to przed wszystkim leży ona w naturze pewnych instrumentów (ob. niżej), pc dobnie jak w naturze niektórych innych leżą odmienne rodzaje wic logłosowości wzgl. dwugłosu. Poza tym spotykamy się z bordunei w oryginalnych skojarzeniach instrumentalno-wokałnych. W Europi wschodniej szczególnie typowo występuje to u sąsiadujących ze Słc wianami Baszkirów, którzy, grając na piszczałce, z reguły towarzysz samym sobie niskim gardłowym lub nosowym dźwiękiem w rodzaj
1 „Etnolog" t. 4, r. 1931, s. 181 sq. (zapis tego kanonu, jak go nazywa S. Vu nik. nie iest wolny od usterek; parę z nicli tu poprawiono).