WROŃSKIEGO ŻYCIE I PRACE. 57
w tym rozdziale. Wiemy, że postanowił on w tym czasie wystąpić z kursem publicznym o filozofii niemieckiej. Zwrócił się w tym celu do wielkiego mistrza uniwersytetu paryskiego o wydanie odpowiedniego pozwolenia i przedstawił program szczegółowy zamierzonego wykładu. Na podstawie przychylnej opinii pp. Desrenaudes i Laromiguiere otrzymał Wroński od de Fontanes’a w dniu 4 lipca 1811 pozwolenie na otwarcie kursu; same jednak wykłady »z przyczyny ubóstwa profesora* do skutku nie doszły. Został tylko drukiem ogłoszony sam program. W słowie wstępnem czytamy, że profesor w dziele niedawno wydanem, oparł filozofię matematyki na filozofii transcendentalnej; po przyjęciu zaś przychylnem (1’accueil fayorable) ze strony Instytutu uczeni przekonali się o nadzwyczajnej ważności tej filozofii, czas przeto przystąpić do jej poznania. Następuje potem tablica kursu, z której dowiadujemy się, co wykład ten miał zawierać. Rozpocząć go miały rzeczy dane, materyały, co Wroński nazywa filozofią doświadczalną*, do której zalicza przedmioty poznania, t. j. dziedzinę wiedzy, i władzę poznania, t. j. dziedzinę filozofii*. Do tej ostatniej zalicza psychologię, fizyologię i patologię duszy ludzkiej, antropologię, dydaktykę i ♦charakterystykę antropologiczną*. Po tern przygotowaniu miał przejść od przedmiotów do »przyczyn« (raisons), t. j. do filozofii racyonalnej, do której należy filozofia krytyczna i filozofia transcendentalna ściśle wzięta, których podział szczegółowy przedstawia.
W słowach wstępu dziwnie uderza nas zdanie o »życzliwem* przyjęciu przez Instytut jego »Filozofii matematyki*, sprzeczne z tern, co sam Wroński pisze w przedmowie do rozprawy o »Teoryi funkcyj analitycznych Lagrange’a«, mianowicie, że jeden z członków Akademii, wybrany do odczytania raportu o »Filozofii matematyki*, miał oświadczyć na posiedzeniu d. 17 czerwca 1811 r., iż nie może nic o tern dziele Instytutowi powiedzieć, ponieważ jest ono oparte na filozofii wyższej, jemu nieznanej. (Miało to być powtórzonem w protokułach Akademii).
Kurs publiczny filozofii, obok celu głównego, miał być zarazem jednym z pozyskania środków pieniężnych. Położenie Wrońskiego w tym czasie było, jak sam opowiada, rozpaczliwe. Na utrzymanie swoje zarabiał lekcyami matematyki, udzielanemi w małym pensyonacie p. Ga-batier na Montmartre. Zarobek miał szczupły, zaledwie wystarczający na najniezbędniejsze potrzeby. Choroba żony i dziecka wpędziła go w nędzę zupełną, a śmierć jedynego dziecka napełniła go boleścią. Dla ratowania żony musiał, z powodu zupełnego wyczerpania środków, sprzedać obuwie i chodzić w sabotach drewnianych. Z goryczą opowiada