218 IX. „Dziadów” część trzecia: manifest profetyzmu
Światłem zalały się moje alkierze,
A jam był porwań jako lekkie pierze.
I przez wiatr lekki, i przez szelest święty Byłem pochwycon, a z łoża nie zdjęty.1
Jesteśmy w świecie doznań, kłócących się z logiką naszych wrażeń. Szczególnie wyraziście uświadamia nam to zuchwały oksymoron pierwszej linijki przytoczonego tu tekstu: skała, która przywala tym, że jest tak niezwykłej lekkości. Wszystkie elementy sytuacji są tu maksymalnie uniezwy-klone: odczucie lotu i uświadomiony przez podmiot liryczny stan bezruchu. U Wordswortha czytaliśmy o radości, która jest równocześnie niepokojem. Tutaj wiersz nosi tytuł Zachwycenie, ale stan zachwycenia jest tu równocześnie stanem przerażenia („Żem drżał i cały z przestrachu umierał”). I tu mamy do czynienia z odrealniającym użyciem liczby mnogiej. „Moje alkierze” to tradycyjna klasycystyczna me-tonimia. Ponieważ jednak percypujemy ją w kontekście dalekim od konwencji klasycystycznej, metonimia nie tylko uwzniośla tu owe „alkierze”, ale i odrealnia je.
W Dziadach rzecz ma się inaczej. Prawda, obrazowanie monologu odznacza się kosmicznym rozmachem:
Pieśni ma, tyś jest gwiazdą za granicą świata!
Ul
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie Na gwiazdach...
[-]
Milijon tonów płynie...
[-]
Odjąłem ręce, wzniosłem nad świata krawędzie (III, s. 158—159).
Ale w obrazowaniu tym nie ma żadnej nieokreśloności, żadnego „coś”, „jakoś”. Celem jego jest nie tyle oddanie aury niezwykłości przeżycia, co uzmysłowienie go, przybliżenie doświadczeniu czytelnika. Muzyk, który kładzie dłonie na gwiazdach i gra, kręcąc nimi, to niezwykły obraz. Ale porównanie: „i kładę me dłonie / Na gwiazdach jak na szklannych -harmoniki kręgach” (III, s. 159), ma nu celu uzwyklenie ’ go, przybliżenie doświadczeniu czytelnika. Dla nas ta funkcja porównania zatarła się, bo instrument mu zyczny, o którym w nim mowa, wyszedł z użycia. Potrzeba nam tu komentarza i na dobrą sprawę także ilustracji.2 Ale tekst obliczony był na czytelnika, który wiedział, jak szklan-na harmonika wygląda i jak się na niej gra.
Podobnie uzmysławiający charakter mają i inne porównania :
Wam, pieśni, ludzkie oczy, uszy niepotrzebne; —
Płyńcie w duszy mej wnętrznościach, . y f.
158).
Świećcie na jej wysokościach,
Jak strumienie podziemne, jak gwiazdy nadniebne (III, s.
Tylko pod jednym względem obrazowanie tej części monologu jest udziwnione. Konrad, ( mówiąc o swojej poezji--muzyce, ucieka się do synestezji: reakcje na działanie jednego bodźca zmysłowego ujęte' są w kategorie charakterystyczne dla innego zmysłu:
A każdy dźwięk ten razem gra i płonie,
Mam go w uchu, mam go w oku,
Patrz, jak te myśli dobywam sam z siebie,
Wcielam w słowa, one lecą,
Rozsypują się po niebie,
Toczą się, grają i świecą;
Już dalekie, czuję jeszcze,
Ich dźwiękami się lubuję,
Ich okrągłość dłonią czuję,
Ich ruch myślą odgaduję (III, s. 159—160).
Na moment posłuży się też poeta synestezją w Widzeniu Ewy: „Czy taka światłość jest twoim pieniem?” (III, s. 188).
W literaturze romantycznej synestezją była narzędziem ekspresji ekstazy mistycznej. Oto przykład z Serafity Balzaka:
'"„(La lumiere enfantait la melodie, la melodie enfantait la lumiere, les couleurs etaient lumiere et melodie, le mouve-ment etait un Nomibre doue de la Parole; enfin, tout y etait a la sonore, diaphane, mobile; an sorte que chaąue chose se penetrant l’une par Fautre, 1’etendue etait sans Oibstacle et pouvait etre parcourue par les Anges dans la profondeur de 1’infini.” 3
J. Słowacki, Dzieła, t. I, s. 180.
Którą znaleźć można w wyd. W. Borowego w serii Pisarzy Polskich i Obcych, Warszawa 1920, oraz H. Schippera w serii Wielkiej Biblioteki, Warszawa 1929.
H. Balzac, Sćraphita, w: La Comedie humaine, t. X, s. 584.