200 IX. „Dziadów” część trzecia: manifest profetyzmu
Najmocniejszy wyraz wiara ta znalazła w Le Nouvel hom-me: „Odkupiciel wskrzeszał jednostki z martwych, nowy człowiek będzie mógł wskrzeszać całe pokolenia. Odkupiciel uspokoił fale jednego jeziora, nowy człowiek będzie mógł uspokajać fale oceanu. Odkupiciel btworzył oczy kilku ślepcom, nowy człowiek będzie mógł otworzyć oczy wszystkiemu, co go otacza. Odkupiciel wyzwolił ludzi, skrępowanych cieleśnie więzami nieprzyjaciela, nowy człowiek będzie mógł zebrać od razu wszystkie łańcuchy wszystkich ludzi łaknących.” 1 2
Co więcej, przekonanie o tkwiącej potencjalnie w człowieku nieograniczonej mocy magicznej to dla Saint-Martina taki sam artykuł wiary jak wszechmoc Boga: „Nie dość nie wątpić w potęgę Pańską, trzeba jeszcze, abyś nie zwątpił w swoją.” 3
O tym, jak bardzo pociągać będą Mickiewicza perspektywy takiej teozoficznej deifikacji człowieka, dobitnie świadczy niesamowity wiersz z jego puścizny pośmiertnej, „Broń mnie przed sobą samym” (I, s. 371—372), w którym swoim zwyczajem poeta wyciągnął z tej tendencji skrajne konsek-, wencje.
Słowa Ducha o magicznej mocy człowieka mamy więc w Dziadach percypować jako objawienie prawdy. Ale dalszy rozwój akcji dramatu uprzytamnia nam, iż jest to prawda niepokojąca, groźna, że diabeł może człowieka obdarzonego taką mocą duchową opętać, wbijając go w lucyferyczną dumę. 'Ten manifest romantycznego nadczłowieka również więc znajduje się „jenseits von Gut und Bose”. I dlatego Duch, w którego usta został on włożony, nie jest ani dobrym, ani złym duchem. To po prostu Duch.
Takiego to kształtu nabrała oświeceniowa pełna optymizmu wiara w nieograniczone możliwości postępu, gdy wyposażona została w mistyczną siłę napędową. I takie to ciężkie wino pił Mickiewicz z ksiąg Saint-Martina. Podobnie jak u francuskiego teozofa wyraz tej wiary dźwięczy w Dziadach mocno i ma w sobie coś z kosmicznego patosu („Czy ty w piekło uderzysz, czy w niebo zaświecisz”), choć daleko mu do skrajnych, ocierających się o bluźnierstwo sformułowań Saint-Martina. Ale w ostatnim dystychu oświadczenia Ducha przychodzi do głosu przekonanie Saint-Martinowi nie znane: „każdy” mocen jest „myślą i wiarą” — „zwalać i podźwigać trony”. Wymiary magicznego spirytualizmu okazują się i tu zawrotne, ale przy całej swej zawrotności dotyczą spraw doczesnych, mają wydźwięk polityczny.
Nie znaleźć takiej nuty u Saint-Martina. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że wśród jego wypowiedzi na temat magicznej władzy są i takie, które nawiązują również i do dziedziny polityki: „Żądaj od Boga twych własnych narodów za dziedzictwo, a rozciągnie on twoje posiadłości aż do granic ziemi i aż do dusz twoich bliźnich.” 4 Chwila zastanowienia jednak wystarczy dla uświadomienia sobie, że Saint-Martin posłużył się tu „narodami” w sensie przenośnym, dla wyrażenia treści z życiem politycznym nie mającej nic wspólnego. Liczba mnoga „twoje narody” pozbawia te słowa potencjalnej konkretnej treści politycznej, podkreśla metaforyczność ich użycia, zgodnie zresztą z całym kontekstem zdania.
U Mickiewicza inaczej. Apogeum magicznego spirytualizmu staje się rewolucyjna akcja polityczna. Prolog otwiera perspektywy na niebo i piekło, a równocześnie wiemy dokładnie, gdzie jesteśmy: „W Wilnie przy ulicy Ostrobramskiej,
w klasztorze ks. ks. Bazylianów”. To przecież nie didaskalia dla reżysera, ale dokładny adres z pozafikcyjnej rzeczywistości. Równie precyzyjnie możemy podać datę: 1 listopada 1823 r. Jesteśmy w świecie zawrotnych spekulacji teozoficz-nych i równocześnie w hic et nunc konkretnego momentu historycznego.
Prolog zatem to nie tylko ogniwo, łączące część trzecią z dwiema, napisanymi na Litwie, i nie tylko sprezentowanie bohatera w jego nowej roli. To także wprowadzenie w swoisty świat poetycki części trzeciej.
Wiemy, że akcja toczyć się będzie na dwóch poziomach, doczesnym i zaświatowym. I że ten świat doczesny, mocno osadzony w konkretnej rzeczywistości, mamy percypować jako będący w stałym kontakcie z siłami nadprzyrodzonymi. Płaszczyzną tego zetknięcia będzie przede wszystkim — choć
pourrait ecrire de sa substance.” L. C. Saint-Martin, l/Krairil des choses, t. II, Paris 1800, s. 155.
L. C. Saint-Martin, Le Nouvel homme, Paris l’an IV (I7!)!i), s. 197. Słowami „ludzie łaknący” tłumaczę „les honimr;: dc <|c sir” Saint-Martina. Tak nazywał on ludzi tęskniących do Uoj;,i
UHomme de dćsir, s. 15.
Le Nouvel homme, s. 296. — Podkreślenia St.-M.