58 M*l/l.il pierwszy. Obraz w powiększeniu
Teoria (a loipatriOe nie tylko problem specyficznych struktur wymiany, ale leż pracy niezbędnej do wykonania przez tych, od których sir Jej wykonania wymaga (zwłaszcza pracy w sferze produkcji I ic.produkcji owych struktur), a także jej podmiotów (aktywnych - mężczyzn i pasywnych - kobiet) oraz samej logiki tej piacy - to ostatnie skierowane jest przeciw iluzji głoszącej, /<• kapitał symboliczny odtwarza się w jakiś sposób dzięki własnej sile, bez działania usytuowanych w kon-kretnęj przestrzeni I czasie podmiotów. (Re)produkcja podmiotów zachodzi dzięki (re)produkcji kategorii w podwójnym tego słowa znaczeniu: jako schematów percepcji i oceny oraz jako naznaczenie grup społecznych organizujących społeczny świat - kategorii pokrewieństwa oraz kategorii mityczno-ry-tuałnych. (Ke)produkcja gry i jej stawek jest natomiast związana z (re)produkcją warunków dostępu do reprodukcji społecznej (nic zaś Jedynie seksualności) zachodzącej dzięki anta-gonistycznęj wymianie (walce), której celem jest powiększanie zgromadzonego przez ród czy linię kapitału symbolicznego - jak zasada „powrotu" imion przodków, ale też nabytych praw i władzy, braki w czysto semiologicznej koncepcji Levi-Straussa wiążą się z tym, że określane przez mężczyzn znaki oraz sam system wymiany zakładają równość w honorze (partnersko-antagonistyczne relacje mężczyzn), ale projektują też różnicę honoru (w przypadku relacji naznaczonych dominacją), a zatem determinują powstanie radykalnej asymetrii między mężczyzną-podmiotem a kobietą-przedmiotem wymiany, między mężczyzną-władcą produkcji i reprodukcji a kobietą, przekształconym tworem owego procesu1.
Skoro - jak w przypadku Kabylii - nabycie kapitału symbolicznego i społecznego jest jedyną możliwą postacią jego akumulacji, kobiety będą stanowić wartość, która musi pozostać poza wszelkim podejrzeniem (czy „skalaniem"), ponieważ zainwestowane w wymianę tworzą związki, to znaczy kapitał społeczny, a także prestiżowe przymierza - kapitał symboliczny. A zatem jeśli wartość tych związków (symboliczny zysk) zależy od wartości symbolicznej samych kobiet (tzw. reputacji, a zwłaszcza „czystości", które są przez mężczyzn fetyszyzowane i traktowane jako kapitał symboliczny całej linii), paranoidalna czujność mężowska (przypomnijmy - stawką jest honor całej linii) jawi się jako troska o dobrze pojęty interes.
Determinacje wynikające z ekonomii dóbr symbolicznych, która przez fundamentalne zasady podziałów organizuje percepcję świata społecznego, dotyczą całego uniwer-sum społecznego - nie tylko logiki produkcji ekonomicznej, ale też ekonomii reprodukcji biologicznej. Dlatego, tak jak w Kabylii, ale też w tysiącu innych tradycji, rodzenie i opieka nad dzieckiem - zajęcia wyłącznie kobiece, uważane są za nieważne w porównaniu z wyłącznie męską pracą zapładnia-nia. (Zastanówmy się, przyjmując na moment perspektywę psychoanalityczną, czy nie ma racji Mary 0'Brien, która męską dominację ujmuje jako wysiłek mężczyzn na drodze do przekroczenia własnego „wywłaszczenia" ze środków reprodukcji biologicznej. Jak twierdzi 0'Brien, ustanowienie prymatu ojcostwa ma na celu przysłonięcie rzeczywistej pracy kobiet związanej z rodzeniem, opieką i wychowaniem. Autorka pomija jednak odniesienie „ideologii" do jej rzeczywistych podstaw - czyli przymusów ekonomii dóbr symbolicznych, której skutkiem jest podporządkowanie reprodukcji biologicznej koniecznościom reprodukcji kapitału symbolicznego2). Porządek mityczno-rytualny, tak w przypadku prokreacji, jak
Mógłbym, a nawet powinienem wyjaśnić, co odróżnia każdą z wypracowanych propozycji od tez Lćvi-straussowskich (robię to tylko wjednym punkcie, który wydaje mi się szczególnie ważny). Choć z drugiej strony analizy wykonane „po sąsiedzku" - szczególnie Gayle Rubin (The Traffic in Women. The Political Economy of Sex, w: Toward an Anthropology of Women, R.R. Reiter (red.), Monthly Review Press, Mew York 1975), które -obierając inną perspektywę niż moja własna - wskazują na pewne tropy analiz Levi-Straussa. Autorzy ci uwierzytelniają więc moją „różnicę" i dzięki nim nie mam potrzeby powtarzania pewnych rzeczy ani zwracania się ku analizom, z którymi się nie zgadzam.
M. 0'Brien, The Politics of Reproduction, Routledge and Kegan Paul, London 1981.