WIV C2 1: SZKIC PO PORTRETU
rych opinia Juliana Klaczki w «Gońcu Polskim» z 12 listopada 1851 była szczególnie uszczypliwa.
Punkiem wyjścia ówczesnych komentarzy są na ogół pojedyncze utwory, traktowane jako pretekst do szerzej zakrojonych uogólnień; uderzający jest tu brak rozeznania w dorobku poety (dotyczy to ró-wnież sądów „pozytywnych"). Dziś widać, że brakowało wówczas jakiegoś reprezentacyjnego tomu utworów Norwida; pojedyncze teksty dawały zbyt mgliste wyobrażenie spodziewanej „całości", w Przegląd Poznański» (1848, t. VII) tak np. kwituje Wigilię Norwida: „Coś nieprostego, wymarzonego w całym wierszu uderza; myśli głównej jasno nie rozumiemy, czujemy tylko, że poczciwa". W następnym roku «Dziennik Połski» (1849. nr 151) zamieszcza polemikę z Norwidem (w związku z jego Listami o Emigracji) „Członków Kpmitetu Nowej Emigracji Polskiej".
Na łamach prasy (głównie poznańskiej) toczy się też rozprawa z Norwidowską ciemnością (wytykaną poecie publicznie i prywatnie już dawniej, np. przez Krasińskiego);, podejmuje ją «Gazeta Polska» (1849, nr 104) felietonem Władysława Bentkowskiego, dyskretnie podpisanym „W":
Miałem w tych dniach w ręku nowy wiersz kochanego Norwida naszego, o którym już prawdziwie nie wiem. czy jest malarzem, rzeźbiarzem czy też może artystą oderwanym od wszelkiej skończonej-formy (...]. Wiersz ten nosi nazwę Jeszcze słowo. Przyznam ci się, że tak jak Wigilie [sic!] Norwida, podobnież i owe słowo jakąś mają manierową niejasność myśli, obrazów i wyrazów, która dziś wprawdzie jest modą, a nawet zarazą w literaturze naszej [...], ale która w żaden sposób do smaku przypaść nam nie może. [...] mnie się nie chce ślęczeć. nad nimi jak nad talmudero.
Zarzutom o manieryzm, ale już o wiele dosadniej, w następnym roku zawtórował ^Przegląd Poznański)) (1850. t. X):
Mgła po całym horyzoncie poetycznym Norwida rozprowadzona, zawiłość mowy [...]. nużąca gra wyrazów -{•-•}• Przytoczy!iśmy_JiCL_ cośmy najzrozumialszym znaleźli. [...] Kwiaty i perły napotkać można pojedynczo, na dzido siły nie staje.
Ciekawe, że równocześnie recenzenci doczytywali się na ogół ..zacności intencji i życia”, autora?
W tym też roku związał się poeta z ambitnym (i szybko zdławionym przez Prusaków) tygodnikiem «Krzyż a Mięęz» (wychodził w Poznaniu przez pierwsze pół roku 1850); współpracowali z nim m. in. Zaleski, Lenartowicz, Krasiński. Pismo nie tylko drukowało Norwida, lecz także chętnie powoływało się na niego (np. w nrze 12); ogłosiło bardzo pochlebną recenzję Pieśni społecznej (nr 9).
W roku 1851 w „sprawie Norwida” zajął stanowisko krakowski «Czas»; w nrach 191 —192 anonimowo (najpewniej pióro Lucjana Siemieńskiego) zaatakowano Promethidiona i Zwolona:
Dwa te utwory okazały się na poetycznym horyzoncie naszej literatury; nie powiem jednak, aby to były gwiazdy pierwszego rzędu lub nawet meteory, ale,.raczej błędne ogniki, złudnym iskrzące się światłem.
Utwory te, wedle recenzenta, w zasadniczy sposób przeczą „smakowi literackiemu”, który należałoby odrzucić.
aby móc na chwilę znaleźć upodobanie w tych zamglonych pomysłach [...]. w tym chaosie pretensjonalnego, naciąganego humoryz-mu [...], w tym gonieniu za oryginalnością )...] zostawiającym [...] napuszoność myśli, najczęściej rozbratanej z logiką.
Ten poeta „ubiega się za ciemnością”, tak więc;
Dość przeczytać pierwszy lepszyoistęp. aby ręce opuścić i powiedzieć sobie: na te hieroglify myśli chybi drugi jaki Champollion [egiptolog francuski — pierwszy odczytał hieroglify — J.F.j się urodzi, jeśli rodzić się warto dla tak małej rzeczy [...]; jemu artyście, malarzowi, rzeźbiarzowi, który sam powiada, że. słowo jest czynu testamentem, nie wolno pisać słów niepotrzebnych.