CYUl „WIELE JEST P1SAR2ÓW W TYM RODZAJU**
twierdził, że współcześni mu rodacy daleko „przodków ustąpili II Nabożeństwa i onej ku Bogu żarliwej || Pobożności” (ks. II, sat. VIII, w. 2—4), Krytykując zagraniczną edukację przeciwstawiał jej bliżej nie określoną przeszłość („Nie bywa-li-ć Polacy przedtym w Niderlandach” — ks. IV, sat. IX, w. 38) i konstatował widoczny brak „staropolskiej cnoty i szczerości” (w. 42).
Ale Opaliński był erudytą. Nie wystarczyła mu więc starożytna koncepcja złotego wieku, oderwana zresztą u niego od mitycznych bogów Saturna i Jowisza, nie wystarczyły mu też ogólnikowo przypominane zasługi przodków. Posługując się bogatym materiałem kronikarskim wskazał więc swym czytelnikom bardzo liczne i bardzo konkretne przykłady dobrych ojców i pradziadów. Przede wszystkim skonkretyzował czas polskiego złotego wieku:
Dawneż to w Polszczę czasy i za Lecha były,
Albo pono przed Lechem, gdy czystość przy wstydzie,
Białej płci należącym, swoją cenę miały.
(ks. II, sat. I, w. 1—3)
W tejże satyrze nieco dalej obok Lecha wymieniał Opaliński jeszcze Wandę i Krakusa (w. 345—347).
Według satyryka dobrzy Polacy żyli nie tylko za Lecha czy też „pono przed Lechem”; żyli w czasach dawnych, ale objętych wiedzą historyczną. Współczesnym młodzieńcom, przywykłym „z młodu do rozkoszy i nierządu”, stawia więc za wzór dwunastu „cnych onych Polaków”,
Którzy w Adrynopolu na wszeteczny nierząd Od Amurata będąc, cara tureckiego,
Wybrani s wszech więźniów, zabić umyślili Cesarza, a gdy jeden Bułgarzyr. id wydał,
dla uniknięcia hańby ulegania sprośnym żądzom tyrana wzajemnie pozbawili się życia (ks. I, sat. I, w. 144—153).
Współczesnej żonie, okrutnej wobec służących, przeciwstawia Judytę, żonę Bolesława Chrobrego, która „Na garło już skazanych często upraszała”, a raz nawet wbrew woli zagniewanego męża dwóch „chudaków” już osądzonych schroniła potajemnie (ks. II, sat. I, w. 132—137).
Sługom, którzy lekceważą obowiązki wobec swych panów, stawia Opaliński przed oczyma przykład Peregrinusa, który własnym ciałem zasłonił księcia Henryka Brodatego przed ciosami napastników, oraz Zbigniewa Oleśnickiego, z narażeniem życia ratującego króla Jagiełłę (ks. H, sat. IV, w. 51—66).
Szlachcicowi niegodnemu szlachectwa mówi satyryk, by nie szukał paranteli z wielkimi i zacnymi rodami Tęczyńskich, Ostrorogów, Zborowskich, Tarnowskich — bo jest „wyrodkiem tych wszystkich”, i dalej kontrastowo zestawia ich walory i jego upadek (ks. IV, sat. I, w. 13—21).
To zaledwie skromna garść przykładów z bardzo licznego zestawu, mającego udowodnić wyższość moralną, obywatelską, polityczną i obyczajową ojców i pradziadów.
Opaliński dostrzegał co prawda w przeszłości wydarzenia i postacie negatywne, lecz — wbrew opinii Grzeszczuka37 — nie był wobec historii sprawiedliwy. Nie pozwalała mu na to ani filozofia gatunku, której rekonstrukcja zaczyna nam się powoli wypełniać, ani Kronika Marcina Kromera, która dostarczyła satyrykowi większości egzempłów. I nie można mieć do niego o to pretensji, skoro krytycyzmu wobec historycznego materiału nie osiągnęli satyrycy wieku XVIII, w którym, jak pisał Wołoszyński: „Nieubłagany Rozum oświeconych na każdym kroku odkrywał i kompromitował omszałe zabobony, irracjonalnie uzasadnioną uzurpację, legalną niesprawiedliwość” **.
37 Zob. S. Grzeszczuk, O „Satyrach" Krzysztofa Opalińskiego..., s. 163, 232.
M R. Wołoszyński, Ignacy Krasicki. Utopia i rzeczywistość, s. 58.