Rozdział VI. Wygnanie do Babilonu
274
Tymczasem w głębokich ciemnościach i przy ogromnym wichrze mierzy on w Newie wysokość przypływu. To znak, że prorok wyczuł zbliżającą się zemstę zniewolonego przez cara żywiołu. Tutaj właśnie, biorąc za świadka obudzoną toń, Ołeszktewicz wygłasza |ńerwszćprbroctwo|!> zagładzie nowego Babilonu.
Aby zrozumieć treść tego~orę3źia, przyjrzyjmy się teraz nieco bliżej Jeremiaszowym proroctwom o upadku pierwszej biblijnej Bestii. Jeremiasz posługiwał się dwoma stylami. Chociaż nie miał wątpliwości, że jest to ostatecznie „góra zagłady", często tylko zapowiadał i ostrzegał:
Uciekajcie ze środka Babilonu!
Każdy niech ratuje swe życie!
(Jr 51. 6)
Ostatnia godzina stolicy pychy jest bowiem blisko:
Bo gdyby nawet aż do nieba wynosił się Babilon i gdyby niedostępną uczynił butną swą potęgę, mimo to wyjdą ode mnie jego pustoszy ciele.
(Jr 51, 53)
Ponad wszelką wątpliwość niebawem, ale dokładnie nie wiadomo kiedy, imperium się rozpadnie:
Ukarzę Bda w Babilonie,
wyrwę mu z paszczy, cokolwiek połknął.
Narody mc będą napływać doń więcej, mur Babilonu musi upaść!
(Jr 51, 44)
Ale obok tego styhi zapowiedzi Jeremiasz używał również stylu spełnienia. Przedstawiał czasem interwencję Stwórcy jako fakt nieomal dokonany. Nie tyle zapowiadał, co obwieszczał. Dlatego biblistyka niemiecka nazywała ten typ wypowiedzi „słowem obwieszczającym”, Botenspruch.11 Na przykład:
Ogłoście wśród narodów i obwieszczajcie! Wznoście znak i głoście!
Ngnyraa_ 275
Bez obsłcmek mówcie: „Babilon zdobyty!
Bel pohańbiony! Metodach rozbity.”
(Jr 50 2)
To, co ma się dopiero stać, jest tak pewne, że Bóg każe głosić, iż już się stało.
Ołeszkiewicz nie przemawia „słowem obwieszczającym” M ówi o karze tkającej jLOsyy Babilon, ale podkreśla, że nawet tor co się niebawem stanie, będzie tylko ostjzezeniem. Powódź będzie drugą przestrogą, -porueważjnerwsza j^jużm^sce w przeszłościTProrok nie kojarzy jej z żadnym konkretnym ,ydan^^niabiyeznym. Każda przestroga liczy na opamiętanie, toteż Osiewicz nie wieszczy Petersburgowi zagłady w czasie powodzi.
„Kto jutra dożył, wielkich cudów dożył.
Będzie to drugą, nie ostatnią próbą;
Pan wstrząśnie szczeble assurskiego tronu,
Pan wstrząśnie grunty miasta Babilonu;
Lecz trzecią widzieć, Panie! nie daj czasu!”
(TO. 301)
To, co powiedział Ołeszkiewicz, jest chyba dostatecznie jasne, a jednak grupka wygnańców niewiele zjggo zrozumiała. Jednych -wypowiedź tazdu*~ iuiala, innych rozśmieszyła, ale nie należy sie temu dziwię. Była to przecież gromadka filomatów, wychowanych w kulcie wiedzy pozytywnej. Wszyscy, jak jeden mąż, wywodzili się ze wspaniałej formacji intelektualnej, ukształtowanej przez epokę, w której na miejsce rełigii i filozofii zaczęła zwycięsko wdzierać się nauka. Stylizację biblijną uznawali jedynie w krotochwilach tub pamfletach politycznych. Do tego przyzwyczaiła ich tradycja. Zresztą dla wyznawców racjonalnej wiedzy prorok Boży jest po prostu śmieszny. O Oleszkiewiczu | Malinowski pisał po łacinie nugator. Oni zaś mówią: guśłarz, który dziwaczy. Alfrpflffliętajtłiyrże był to również zaałerW-Starym Testamencie nieomal każdy prorok wywoływał w ludziach złość, sprzeciw lub szydliwość.
I w tym momencie nastąpiło wydarzenie, które w twórczości Mickiewicza pojawiało się co jakiś czas, niemal regularnie, tyle że za każdym razem w nieco odmiennej wersji. Podobnie, jak samego siebie w wierszu Żeglarz, z gromady filomatów i tym razem Mickiewicz wydzielił jednego kolegę, który - pomimo wszystkich więzi i sentymentów —/reaguje na zjawiska świata thaCżejTltż jego